Większość z nas zna podstawowe fakty z życia noblisty, a zapewne niemal wszyscy kojarzą go (mam nadzieję) z Wilnem i Litwą czy też z Berkeley i Krakowem. Czego jednak nie wiemy o Czesławie Miłoszu albo co w powszechnej świadomości na temat noblisty nam umyka?
30 czerwca tego roku upłynęła 110. rocznica urodzin Czesława Miłosza, o czym przypomina trwająca właśnie w Wilnie jesienna edycja festiwalu poezji „Maj nad Wilią”, odbywająca się z uwagi na okres pandemiczny w zmienionym terminie.
Warto jednak przypomnieć, że autor „Traktatu moralnego” był nie tylko wybitnym poetą, tłumaczem, prozatorem czy eseistą, ale też … prawnikiem! Tak właśnie. I to prawnikiem, który studia prawnicze ukończył na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie. Czy prawo wpłynęło na jego twórczość? Dlaczego akurat skończył prawo? Dlaczego po kilu tygodniach studiów polonistycznych przeniósł się na inny kierunek?
Nie chciał zostać belfrem
Birutė Jonuškaitė w eseju „Wileńska młodość Miłosza” pisze: „Interesowała go literatura, w 1929 r. wstąpił na polonistykę, ale szybko uświadomił sobie, że nie chce studiować na wydziale »kobiecym« i postanowił wybrać »bardziej męski« kierunek. Bodaj tylko dlatego, że zawsze starał się skończyć to, co zaczął, ukończył prawo na wileńskim uniwersytecie” (w: B. Gruszka-Zych, B. Jonuškaitė, „Mūsų poetas/Nasz poeta”, Wilno 2012).
Sam noblista wyznał nadto w książce „Powroty do Litwy”, stanowiącej zapis jego dialogów z Tomasem Venclovą: „Dotychczas nie umiem sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego zmarnowałem tyle lat na studiowanie prawa. Było tak: wstąpiłem na polonistykę, skąd uciekłem po dwóch tygodniach, i z chwilą, kiedy zapisałem się na prawo, głupi upór (litewski?), wstyd rzucenia czegoś, co się zaczęło, zmusił mnie do przemęczenia się aż do dyplomu. Prawo to było wtedy ogólne wykształcenie, jak dziś w Ameryce antropologia czy socjologia; szli na prawo ci, co nie wiedzieli dobrze, co ze sobą robić. A humanistyka wymagała, żeby powiedzieć sobie: »No cóż, będę belfrem w szkole średniej«. W młodości ma się te górne i nieokreślone marzenia, trudno być trzeźwym i wyznaczyć sobie skromny zawód nauczycielski. Gdybym dzisiaj wybierał, z moją obecną wiedzą, wybrałbym nie polonistykę ani filozofię (a chodziłem na wykłady i seminaria z filozofii), ale tak zwaną filologię klasyczną, a także uczyłbym się hebrajskiego i biblistyki” (Cz. Miłosz, T. Venclova, „Powroty do Litwy”, wybór i oprac. Barbara Toruńczyk, Warszawa 2012).
W 2019 r., podczas „Maja nad Wilią”, mieliśmy możliwość obejrzeć oryginał dyplomu ukończenia studiów prawniczych przez Miłosza, znajdujący się obecnie w Litewskim Archiwum Państwowym w Wilnie. Widzieliśmy też m.in. jego legitymację studencką i inne archiwalia.
Oceny? Raczej średnie, ze wszystkich egzaminów „dostateczny”. Ale też kiedyś te średnie oceny dużo znaczyły, o wiele więcej niż dzisiaj. Tak czy inaczej Czesław Miłosz uzyskał dyplom magistra praw w Wilnie 2 lipca 1934 r. i był z wykształcenia prawnikiem.
Czytaj więcej: Schody Miłosza w Wilnie — „księga życia poety”
Kompromis ze światem
Z tego, co wyżej napisano, wynika raczej negatywny stosunek Miłosza do studiowania prawa. Prawo miałoby być jakimś swoistym kompromisem ze światem, zarazem takim, którego sam noblista żałował. Samo zaś studiowanie prawa wynikiem młodzieńczego niedojrzałego wyboru i rezultatem nie do końca racjonalnego przy nim trwania.
Z ciekawostek warto jednak wspomnieć, że Miłosz uczęszczał na wykłady z prawa karnego wybitnego polskiego karnisty i kryminologa Bronisława Wróblewskiego. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że Miłosz stał się jednym z najsłynniejszych absolwentów prawa Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie przecież! Tak wspominał on postać Bronisława Wróblewskiego: „Prawo karne wykładał Bronisław Wróblewski, prawdziwy szkolarz, który wykładał raczej historię instytucji karnych, poczynając od społeczeństw prymitywnych. To było bardzo ciekawe. Poza tym na Uniwersytecie Wileńskim była ciągle jeszcze żywa tradycja Leona Petrażyckiego” (Cz. Miłosz, „Podróżny świata. Rozmowy Renaty Gorczyńskiej z Czesławem Miłoszem”, Kraków 1992).
Jak zatem odnieść się do relacji Miłosza do wykształcenia prawniczego i do studiów prawniczych? Czy rzeczywiście były one czasem „straconym”? A może Miłosz byłby kimś zupełnie innym, gdyby nie skończył prawa?
„To było bardzo ciekawe!”
Wykształcenie prawnicze na pewno przydało się Miłoszowi w pierwszych latach po wojnie, gdy pełnił funkcje dyplomatyczne. Zapewne też było dla niego przydatne przez całe życie (każdy twórca wie, jak wielkie znaczenie ma odpowiednio skonstruowana umowa wydawnicza). Czy jednak prawo było tylko etapem w życiu noblisty, pewnym lepszym bądź gorszym wyborem, czy też można odkryć za tą decyzją coś głębszego, bardziej poważne poszukiwania istoty prawa jako takiego? Jakie są związki Miłosza poety i Miłosza prawnika? Czy możemy dać wiarę słowom poety, że to był czas zmarnowany?
Jest jasne, że studiując prawo, Miłosz nie opuścił życia kulturalnego ani tym bardziej literatury. Jest też dla mnie jednak jasne (jako także prawnika), że nie kierował się wyłącznie względami koniunkturalnymi, opcją lepszego zawodu czy wykształcenia. Myślę, że prawo przyciągało jakoś Miłosza w jego istocie, w jego ideale. Ktoś, kto odkrywa zakamarki ludzkiej duszy i sensu istnienia, ktoś, kto szuka odwiecznych praw tego świata, nie mógł pozostać obojętny, wobec tego, czym jest prawo tu i dziś, a raczej czym być powinno.
Sądzę, że w mniejszym lub większym stopniu studia prawnicze były Miłoszowi jednak potrzebne także po to, by jeszcze lepiej zgłębić naszą kulturę, a w pewnym sensie jej fundament, jakim jest prawo. Niby przeszedł na kierunek bardziej „męski”, niby nie było jakiegoś szczególnego powodu, niby to był czas „zmarnowany” (w porównaniu z tymi dziedzinami, na które chciałby poświęcić więcej czasu), a jednak, gdy wspomina konkretne wykłady, to mówi: „To było bardzo ciekawe!”.
Trzeba też dostrzec odmienność ówczesnych studiów prawniczych od tych współczesnych polskich studiów uniwersyteckich. Wtedy rzeczywiście, jak zauważył noblista, było to bardziej ogólne humanistyczne i społeczne wykształcenie, dzisiaj niestety coraz częściej studia prawnicze w Polsce sprowadzane są do opanowywania obowiązujących przepisów i podstawowych umiejętności praktycznych. Tymczasem studiowanie prawa może i powinno być pasjonującą przygodą intelektualną, podróżą poprzez filozofię, socjologię, etykę, logikę, retorykę.
Czytaj więcej:
Czytaj więcej: 110. rocznica urodzin Czesława Miłosza
Zgłębianie podstaw cywilizacji
Warto wspomnieć, że Miłosz nie jest jedynym prawnikiem wśród polskich pisarzy i poetów. Wielu spośród polskich twórców było w taki czy inny sposób związanych z profesją prawniczą, by wymienić takie postacie, jak: Julian Tuwim, Jan Brzechwa, Bolesław Leśmian, Zbigniew Herbert, Witold Gombrowicz. W starożytnych Chinach najlepsi urzędnicy byli zarazem najlepszymi… poetami właśnie.
Badania nad związkami prawa i literatury są ostatnio bardzo popularne, zwłaszcza w kręgach filozofów prawa. Może warto, by na nowo przyjrzeć się dokładnie tekstom Czesława Miłosza, chociażby z okazji kolejnej rocznicy jego urodzin i zbadać, czy rzeczywiście prawo dla Miłosza było li tylko pewnym kierunkiem optymalnym zawodowo i społecznie, czy też raczej było głęboko ukrytym wyborem (świadomym bądź nawet nieuświadomionym wówczas), który miał znacznie poważniejsze cele niż zdobycie dobrego, poważanego wykształcenia prawniczego. Czy może chodziło o zgłębienie podstaw naszej cywilizacji, a zatem i człowieczeństwa, o poznanie prawa jako zjawiska ze świata kultury? I wreszcie, czego o prawie możemy się dowiedzieć z twórczości noblisty?
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 40(115) 02-08/10/2021