Decyzja i jej konsekwencje
W dniu 5 marca 1940 r. Biuro Polityczne partii sterującej Związkiem Sowieckim podjęło decyzję o rozstrzelaniu znajdujących się w sowieckich obozach jenieckich polskich wojskowych, do tego o wymordowaniu ok. 7,3 tys. więźniów przebywających w więzieniach Zachodniej Białorusi i Zachodniej Ukrainy. Uchwałę o dokonaniu ludobójstwa podpisali: Stalin, Anastas Mikojan, Wiaczesław Mołotow i Klimient Woroszyłow.
Przez lata władze ZSRR zaprzeczały odpowiedzialności za tę zbrodnię, a wszelkie próby jej ujawnienia były tłumione. Dopiero 13 kwietnia 1990 r. Moskwa oficjalnie przyznała, że Katyń faktycznie miał miejsce.
Pierwsze informacje o zbrodni ujawnili Niemcy w 1943 r. Świadkiem ekshumacji ofiar był m.in. Józef Mackiewicz, który za zgodą AK pojechał do Katynia i na łamach prasy opisał zbrodnię. Ze względu na działania rządu Polski, ZSRS zerwał relacje dyplomatyczne.
Wyrafinowana propaganda sowiecka działała
Propaganda sowiecka dotycząca Katynia była wyrafinowana. Wykorzystano na przykład podobieństwo brzmieniowe Chatynia i Katynia. W Chatyniu (na dzisiejszej Białorusi) Niemcy wymordowali ok. 150 Żydów. Przez lata sugerowano, że Katyń to pomyłka, tak naprawdę chodzi o Katyń.
O tym wspomina Krystyna Sławińska, pracownica biblioteki w Rudnikach, która w 2024 r. dla „Kuriera Wileńskiego” wyjaśniła, jak to wyglądało w czasach sowieckich.
„Byłam w Chatyniu trzykrotnie. Myślałam, że ludzie, mówiąc po cichu o Katyniu, nie znają tematu. Tak też rozumiałam wypowiedź mojej matki o Katyniu. Nie chciałam jej wtedy słuchać, a ona miała łzy w oczach, bo to były czasy władzy radzieckiej. Nie nalegała jednak, aby mi to wytłumaczyć. Myślała pewnie, że ta wiedza może mi tylko zaszkodzić. A o swojej odpowiedzialności za zbrodnię katyńską, władze ZSRR zaprzeczały przez 50 lat. Dopiero 13 kwietnia 1990 r. oficjalnie przyznały, że była to »jedna z ciężkich zbrodni stalinizmu«” — opisywała.
„Kiedyś w drodze do Murmańska, jadąc przez Ostaszków, gdzie mieliśmy wymianę przewożonych przesyłek, poznałam starszego człowieka, któremu przywoziłam litewski chleb. (…) Wtedy, ten starszy pan, powiedział mi, że miasto stoi na kościach Polaków. I zaczął mi opowiadać. To właśnie wtedy dowiedziałam się, że obóz NKWD nr 45 w Ostaszkowie utworzony został w czasie II wojny światowej dla internowanych żołnierzy Armii Krajowej, na miejscu obozu, gdzie przetrzymywano polskich jeńców wojennych po kampanii wrześniowej. (…) W obozie znalazło się około 3 tys. ludzi, w tym 300 kobiet. I że enkawudziści strzelali do ludzi stojących nad wykopanymi wcześniej rowami, sypali na to warstwę piasku i ponownie rozstrzeliwali. Jęki zabijanych słyszano tam dzień i noc, ale nikt nie mógł im pomóc” — opisywała.
„Wówczas to wróciła pamięć o rozmowie z moją matką o Chatyniu i Katyniu. I po powrocie z Murmańska przeprosiłam ją, że jej wtedy nie słuchałam i nie wierzyłam” — opowiadała Krystyna Sławińska, tłumacząc, jak symbol pamięci o Katyniu znalazł się w Rudnikach.
W Katyniu Sowieci wymordowali ok. 22 tys. osób — inteligencji, oficerów i wszystkich „niewygodnych”.
Rozkaz Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych rozkazywał, aby rozstrzelać niemal 25,7 tys. przebywających w obozach jenieckich Polaków.
Co więcej, zalecono to zrobić jak „najwydajniej”, bez wzywania i przedstawiania zarzutów i wyroku.
„Sprawy rozpatrzyć bez wzywania aresztowanych i bez przedstawiania zarzutów, decyzji o zakończeniu śledztwa i aktu oskarżenia” — widniała instrukcja.
Czytaj więcej: 84. rocznica Zbrodni Katyńskiej