
Mieszkaniec Trok, 18-letni Paulius Aleškevičius będzie musiał zapłacić 1 040 litów grzywny za fałszywy alarm.
Początkowo kara wynosiła 1 300 litów, ale sąd zaliczył oskarżonemu jedną dobę spędzoną w areszcie. 23 stycznia br. o godzinie 23.13 młody mężczyzna będąc na Wileńskim Lotnisku zadzwonił na policję z budki telefonicznej i podał nieprawdziwą informację, że na Wileńskim Lotnisku znajduje się bomba.
Policja zareagowała od razu, zostali wezwani na miejsce saperzy ze specjalnych sił patrolowych „Vairas-30”. Wkrótce zostało ustalone, że dzwoniono z budki telefonicznej na lotnisku, a policja zatrzymała trzech podejrzanych młodych ludzi.
Jeden z nich Paulius Aleškevičius od razu przyznał się do winy, powiedział, że głupio zażartował. Na pytanie, dlaczego to zrobił, odpowiedzieć nie potrafił.
Właśnie z powodu takich głupich żartów i, oczywiście, realnego niebezpieczeństwa w obecnych czasach na lotniskach istnieje wzmożona kontrola pasażerów. Sprawia to, że niektórzy podróżni boją się takich przykrych sytuacji i zachowują się bardzo odpowiedzialnie. A niektórzy wręcz przeciwnie czują się bardzo pewnie i pozwalają nawet sobie na głupie żarty i na nieodpowiednie, a wręcz agresywne zachowanie się na lotnisku.
„Nie wszyscy wiedzą, jak trzeba zachowywać się na lotnisku. Jeżeli ktoś z pracowników lotniska usłyszy, że ktoś zażartował, że ma np. przy sobie bombę, ta informacja od razu zostaje przekazywana policji i załodze samolotu. Ona następnie decyduje, czy taki »żartowniś« może lecieć. Często zdarza się, że załoga nie chce go widzieć na swoim pokładzie. I to nie jest koniec konsekwencji żartu, ponieważ odpowiedzieć trzeba będzie jeszcze przed sądem” — poinformował „Kurier” Ričardas Martinaitis, dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa Lotnictwa. Niektórzy nie zdają sobie nawet sprawy, tłumaczy Ričardas Martinaitis, że każde nieprzemyślane słowo może zakończyć się karą pieniężną, lub nawet więzieniem. A dla wielu pasażerów — zerwanym lotem, nerwami i wielkimi nieprzyjemnościami. Lotnisko to nie miejsce dla żartów. Długie kolejki, natrętni urzędnicy i narzekający podróżni — to dziś codzienność na każdym lotnisku. Dlatego należy uzbroić się w cierpliwość.

„Należy przede wszystkim zachować spokój i nie wykonywać żadnych podejrzanych ruchów, jeśli nie chcecie zostać poddanymi dodatkowej kontroli. Jeśli ochrona skieruje podróżnego na dodatkową kontrolę, należy być uprzejmym i taktownym. Ci ludzie wykonują tylko swoją pracę. Nie wolno robić żadnych żartów, zwłaszcza jeśli dotyczą one terrorystów i bomb” — ostrzega Ričardas Martinaitis. Linie lotnicze każde ewentualne zagrożenie traktują bardzo poważnie i można, jakby się wydawało, przez niewinny żart mieć duże kłopoty. Nie wolno na lotnisku żartować nawet między sobą na temat np. bomb czy narkotyków. Takie żarty od razu są przyjmowane na poważnie.
„Należy zachowywać się spokojnie, nie panikować. Jeżeli czegoś nie wiemy, powinniśmy zapytać pracowników lotniska, na pewno chętnie pomogą. Przy bramce należy tylko odpowiadać na pytania, które są zadawane przez celników, a nie prowadzić dialogu ze znajomym. Dzięki odpowiedniemu zachowaniu się nie tylko celnicy będą mieli łatwiej, ale i podróżujący zaoszczędzą sobie na nerwach” — zaznaczył dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa Lotnictwa.
Pasażerowie pijani, lub zachowujący się agresywnie zostaną ukarani administracyjnie, a także karami pieniężnymi. I na pewno nie zostaną wpuszczeni na pokład samolotu, gdyż zakłócają spokój pasażerów, a także stwarzają niebezpieczeństwo.
W ubiegłym roku na Lotnisku Wileńskim 11 osób urządziło niefortunne żarty, a w tym roku już 8 osób. Najczęściej wśród osób żartujących są obywatele Litwy. „Osoba, która głupio zażartowała, lub zachowywała się nieodpowiednio na lotnisku, może konsekwencje ponosić także w przyszłości. Jeżeli będzie chciała zatrudnić się na terytorium lotniska, nie będzie miała takiej możliwości, ponieważ nazwisko będzie na liście niepożądanych osób” — zaznaczył Martinaitis.
Honorata Adamowicz