
90 procent mieszkańców Litwy uważa, że wprowadzenie do unijnej dyrektywy tytoniowej zakazu sprzedaży papierosów cienkich, tzw. slim oraz mentolowych w Europie może spowodować, że zyska na tym czarny rynek, który znacznie zwiększy swoje nielegalne zyski.
To wykazał sondaż przeprowadzony przez spółkę „GfK Custom Research Baltic” na zamówienie instytucji „Lietuva be šešėlio” („Litwa bez szarej strefy).
— Ludzie prawdopodobnie nie przestaną palić, ale zaczną kupować papierosy mentolowe i slimy u przemytników zza wschodniej granicy. Straci więc na tym litewski handel, bo obroty sklepów spadną i uczciwi drobni przedsiębiorcy mogą nawet zbankrutować. A to spowoduje wzrost bezrobocia — powiedział Kęstutis Kupšys, kierownik „Lietuva be šešėlio”.
89 proc. ankietowanych uważa, że Litwa ma bardzo poważne problemy z nielegalnym przemytem papierosów.
— Porównując nielegalny przemyt alkoholu, benzyny i papierosów, tytoń przoduje, właśnie on jest największym problemem w naszym kraju. To potwierdza także przeprowadzony sondaż. Jeszcze przed kilkoma laty mieszkańcy naszego kraju byli tolerancyjnie nastawieni na nielegalny przemyt. Natomiast obecnie aż 82 proc. ankietowanych uważa, że taki przemyt przynosi wstyd dla całego kraju — powiedział kierownik organizacji społecznej.
Przemyt to bardzo poważny problem występujący w skali całego świata. Co czwarty wypalany papieros na Litwie pochodzi z przemytu. 51 proc. ankietowanych uważa, że zmniejszyć liczbę palaczy uda się jedynie przez edukację ludzi młodych i tylko 2 proc. jest zdania, że zmiany w dyrektywie pomogą.
— Z tym trzeba walczyć, ale uważam, że wprowadzenie do dyrektywy tytoniowej zakazu sprzedaży papierosów slim i mentolowych nic nie pomoże. Trzeba przede wszystkim zmniejszyć szarą strefę, to właśnie ona powoduje, że młodzież zaczyna palić w coraz w młodszym wieku. 84 proc. ankietowanych uważa, że tytoń z nielegalnego rynku jest łatwo dostępny dla osób nieletnich — powiedział Kęstutis Kupšys.

Według niego, wszystko się dzieje przez szarą strefę, która z roku na rok jest coraz większa. Liczne podwyżki cen papierosów, do których doszło w ciągu kilku ostatnich lat, miały zniechęcać palaczy do palenia w ogóle. Tymczasem jednak dzieje się inaczej: palacze rezygnują, owszem, ale z legalnych papierosów.
Nie rzucają nałogu, a jedynie zmieniają źródło — na nielegalne, które jest zdecydowanie tańsze niż oficjalne. To jest wynik podwyżki cen na papierosy. Z takiej decyzji państwa czarny rynek zdobył jeszcze więcej klientów, a budżet państwa na tym stracił.
— Oczywiście, można zabronić sprzedawać tzw. slimy i papierosy smakowe, ale jestem przekonany, że to nic nie da. Jestem psychiatrą i wiem, że jeżeli coś zabronimy, ludzie będą tego szukali w innym miejscu. Nie trzeba zabraniać, ale przemawiać do ludzi, zwłaszcza do młodzieży — powiedział Dainius Stasiūnas, lekarz-psychiatra.
Specjalista uważa, że jest wiele innych sposobów walki z nałogowcami.
— Szarą strefę można zwalczyć jedynie poprzez brak klientów. Czyli, jeżeli nie będzie popytu, to i nie będzie towaru. Trzeba przede wszystkim przemawiać przez edukację, w szkołach mogą być przeprowadzane lekcje na temat palenia tytoniu. Należy dokładnie tłumaczyć, jaki wpływ nałóg ma na nasze zdrowie. Mogą w tym także pomóc plakaty, antyreklamy. Uważam, że to są lepsze sposoby — powiedział lekarz-psychiatra.
— Młodzież często nie ma problemu z nabyciem papierosów lub alkoholu. Zwłaszcza jeżeli kupują u przemytników, dla nich nie gra roli wiek kupującego — tłumaczy specjalista.
— Można wprowadzić jeszcze bardziej surowsze kary dla przemytników. Karałbym też te osoby dorosłe, które kupują dla nieletnich właśnie te produkty. A także sprzedawców, którzy często sprzedają nieletnim alkohol i tytoń — powiedział Dainius Stasiūnas.