Sylwester 2013/2014 lekarze, straż pożarna i policja uważają za spokojniejszy od ubiegłego, ale pracy i tej nocy im nie brakowało. Niestety, szampańska zabawa nie zawsze oznacza zabawę… bezpieczną. Służby mundurowe miały w noc sylwestrową wiele pracy.
— W sumie można powiedzieć, że noc sylwestrowa była dla nas bardzo niespokojna, bo od godziny 19.00 w dniu 31 grudnia 2013 roku do godziny 19.00 1 stycznia 2014 roku mieliśmy 508 wezwań. Z innej strony minionego sylwestra można zaliczyć do udanych, bo nie było w tym roku wielkich tragedii. Nikogo nie zamordowano czy groźnie pobito, do większych incydentów na szczęście nie doszło — powiedział „Kurierowi” Tomas Bražėnas, starszy specjalista ds. komunikacji wileńskiej Komendy Powiatowej Policji.
Jak dodaje policjant, drobne sprzeczki i bójki jednak się zdarzały. O 22.40 mundurowi interweniowali ws. bójki na alei Giedymina, gdzie napadnięto na dwóch młodych mężczyzn. Przybyła tam też karetka, ponieważ imprezowicze byli lekko ranni. Tuż przed północą policja otrzymała wezwanie na Wieżę Telewizyjną z powodu bójki. Poza tym były awantury na prywatkach czy wezwania do ludzi, którzy odpalali fajerwerki zbyt blisko domów. Najwięcej takich wezwań było po północy, kiedy tysiące osób wyszło na ulice przywitać Nowy Rok.
— Na Placu Katedralnym, gdzie zebrały się tłumy na powitanie Nowego Roku, osób agresywnych i bardzo pijanych było bardzo niewiele w porównaniu z poprzednimi imprezami noworocznymi. W noc sylwestrową na ulicach Wilna było o wiele więcej policji niż w zwyczajne dni — powiedział Tomas Bražėnas.
Jak poinformował nas Bogdan Antonowicz, naczelnik Wydziału Porządku Publicznego Komisariatu Policji Rejonu Wileńskiego, noc sylwestrowa w rejonie wileńskim przeszła spokojnie, bez żadnych większych incydentów.
— Oczywiście, pracy nie brakowało, mieliśmy więcej wezwań niż w innych dniach. Tej nocy doszło do utarczek słownych między uczestnikami imprezy, ale to nie było nic poważnego. Najczęściej były wezwania do kłótni rodzinnych, które kończyły się po interwencji policji — powiedział Bogdan Antonowicz.
Stołeczna straż pożarna poinformowała nas, że tej nocy interweniowała 31 razy w sprawie pożarów. Mimo tego, że strażacy wyjeżdżali tej nocy aż kilkadziesiąt razy, ich zdaniem była to spokojna noc.
— Wyjeżdżaliśmy na różnego typu akcje od 31 grudnia 2013 roku do 1 stycznia 2014 roku 31 razy. W noc sylwestrową dwa razy byliśmy wzywani do gaszenia balkonów, których pożar był spowodowany przez race. Dziwnie to może zabrzmieć, ale w tym roku cztery razy wyjeżdżaliśmy gasić trawę. Nie ma śniegu, a miejscami trawa jest wysoka, niekoszona i sucha. Dlatego też bardzo łatwo zapaliła się od petard — powiedział „Kurierowi” Artūras Vaišnoras, przedstawiciel Zarządu Straży Pożarnej Powiatu Wileńskiego.
Jak zaznaczył, najpoważniejszą interwencją tej nocy był pożar o godzinie 2.19 w Wilnie przy ulicy A. P. Kavoliuko 26, gdzie zapaliło się mieszkanie na 10. piętrze. 33 osoby trzeba było ewakuować, 2 osoby zabrała karetka, jedna zatruła się dymem, a druga dostała szoku nerwowego.
Najwięcej wyjazdów mieli ratownicy pogotowia. Od północy 2014 roku do godziny 7 rano karetki pogotowia wyjeżdżały aż 463 razy.
— Bardzo się cieszymy, że zabawa w noc sylwestrową w tym roku zakończyła się bez większych tragedii. Nie mieliśmy żadnych poważniejszych interwencji. O dziwo, ale tym razem nie było nawet poszkodowanych od rac. Dotyczyły one przede wszystkim urazów, do których doszło podczas bójek —powiedziała „Kurierowi” Vanda Pumputienė, zastępca dyrektora Wileńskiej Stacji Pogotowia Ratunkowego.
Jak zaznaczyła Vanda Pumputienė, najwięcej problemów związanych było z nadużyciem alkoholu, a największe natężenie zgłoszeń odnotowano między godz. 1 a 4 rano.
— Można śmiało mówić, że noworoczna noc zakończyła się o wiele lepiej niż w ubiegłych latach. Nie zarejestrowaliśmy żadnych poważniejszych obrażeń. W poprzednich latach mieliśmy osoby z poparzeniami, poważnymi ranami cielesnymi, o wiele więcej było osób zatrutych alkoholem, wśród których były nawet dzieci. W tym roku do nas nie trafiło żadne dziecko — powiedziała zastępca dyrektora Wileńskiej Stacji Pogotowia Ratunkowego.