Dopóki toczy się dochodzenie dane osobowe biznesmena nie będą ujawnione. Mimo groźby horrendalnych kar plaga oszust klientów przez handlarzy rośnie jednak na Litwie z roku na rok.
Jak poinformował „Kurier” Urząd Ochrony Praw Konsumentów, w 2013 roku otrzymano 189 pisemnych skarg dotyczących naruszenia przepisów ustawy o reklamie i stosowanie nieuczciwych praktyk handlowych. W porównaniu z poprzednimi latami z każdym rokiem skarg jest coraz więcej. W 2012 roku było ich 140. W 2013 roku Urząd Ochrony Praw Konsumentów udzielił odpowiedzi pisemnie, telefonicznie i mailowo na 10 571 zapytań konsumentów.
Jak ustalono niektórzy przedsiębiorcy stosują metody, które mają niewiele wspólnego z uczciwą walką o klienta. Liczne nadużycia towarzyszą zwłaszcza reklamom produktów i usług. Z reklamą wprowadzającą w błąd mogą jednakże walczyć nie tylko konkurenci, ale także sami konsumenci. Zgłaszając fakty nadużyć do Urzędu Ochrony Praw Konsumentów.
W 2008 roku weszła w życie dyrektywa o nieuczciwych praktykach handlowych. Za łamanie tego prawa grozi ostrzeżenie albo mandat od 1 000 do 30 000 litów, jeżeli mandat nie przekracza 3 proc. rocznych przychodów firmy. Jeżeli w ciągu roku firma ponownie dopuściła się naruszenia, to mandat może wynosić nawet 120 tys. litów, o ile nie przekracza 6 proc. rocznych przychodów firmy.
Handlarze z kolei tłumaczą się, że najczęściej oszukują konsumenta nie ze złej woli. Manipulowanie cenami to skutek niezamierzonych błędów pracowników sklepów.
Szef litewskiego stowarzyszenia handlowego Laurynas Vilimas tłumaczy „Kurierowi”, że najczęstszą przyczyną tego, że na półce jest jedna cena, a w kasie musimy zapłacić inną kwotę, jest to, że na półce cena nie została zmieniona, a w systemie informatycznym aparatu kasowego — już tak.
— Zmianę ceny przeprowadza centrala w systemie informatycznym. Najpierw cena musi być zmieniona w systemie informatycznym. Nie jest możliwe zmienienie ceny na metce na półce i niezmienienie jej w systemie informatycznym aparatu kasowego. Procedura jest następująca. W centrali zmienia się cenę kilka dni naprzód. Natomiast pracownik sklepu, odpowiedzialny za ceny, otrzymuje mail tego samego dnia, kiedy trzeba zmienić ceny. I do tego lista — od 10 do czasami paru setek nazw produktów — tłumaczy „Kurierowi” Laurynas Vilimas.
Dalej, w dniu, od którego nowa cena ma obowiązywać, pracownik sklepu, odpowiedzialny za ceny, drukuje nowe ceny i przekazuje je pracownikom w poszczególnych działach. Pracownicy we własnym zakresie muszą wystawić odpowiednie ceny. Nie zawsze jednak zdążają to zrobić na czas, ponieważ mają coś innego bardziej pilnego do roboty. Odkładają to na potem. A co za tym idzie? Klient na metce widzi mniejszą cenę, a paragon pokazuje inną, wyższą.
— To najzwyklejsze nieporozumienie, nie należy za to karać. Wątpię, że ktoś robi to specjalnie, na tym wiele się nie zarobi. Za to pozyskuje się rozgniewanego klienta, który ponownie do nas nie przyjdzie. A wtedy to już w ciągu roku możemy ich stracić nawet kilkanaście tysięcy — opowiada nam szef litewskiego stowarzyszenia handlowego.
Jak zaznaczył, drugim powodem okłamywania klientów jest obecność w sklepach dzieci, które podczas zabawy zamieniają ceny. Trzecią przyczyną może być splot okoliczności, kiedy to sami konsumenci przez przypadek kładą towar pod inną ceną.
— Oczywiście, zdarzają się przypadki, gdy konsumenci są specjalnie okłamywani. Jeżeli zauważamy, że w jednym sklepie ceny ciągle się nie zgadzają, to już jest oszustwo. Są jeszcze inne typy oszustwa konsumentów. Za to trzeba karać, ponieważ konkurencja powinna być uczciwa — tłumaczy Laurynas Vilimas.