Dla rozwiązania istniejących problemów transportowych w stolicy Litwy nie trzeba by było kupować nowych autobusów, gdyby stary transport publiczny był odpowiednio doglądany i odpowiednie byłyby rozkłady jazdy. Na wczorajszej konferencji prasowej twierdzili to przedstawiciele związków zawodowych „Vilniaus viešasis transportas”.
— W Wilnie mamy coraz więcej autobusów, ale tak naprawdę to nie rozwiązuje problemu. Samorząd stołeczny ciągle wprowadza jakieś reformy. Najpierw zrezygnowano z mikrobusów, wprowadzono szybkie autobusy, ale pasażerowie jak byli niezadowoleni, tak i zostali — mówi Marius Markevičius, koordynator ruchu „Už troleibusus Vilniuje”.
Jak zaznaczył, samorządowcy twierdzą, że dla rozwiązania problemów transportowych w stolicy Litwy potrzebne są nowoczesne i szybkie autobusy oraz specjalnie dla nich przygotowane trasy. Planuje się wprowadzenie mobilnego autobusu, poruszającego się po betonowej jezdni, pod którą ma być zamontowany magnes. Asfalt zostanie zamieniony na beton, gdyż ciężar takiego transportu to 27 ton, a jego długość 18,48 metrów. Cena nowoczesnego autobusu 40 mln euro, jezdni — 70 mln oraz inne wydatki — 5 mln euro. Czyli ogółem 115 mln euro.
— Z taką decyzją nie zgadzam się. Najpierw należy zadbać o ten transport, który już mamy. Należy go odpowiednio remontować, a nie wykorzystywać stare części zamienne. Trzeba też dokładnie przejrzeć rozkłady jazdy, ponieważ zdarza się, że autobusy jadą karawaną, od razu po trzy, a potem — przerwa. Dziwnie też wygląda, że przegubowe autobusy jeżdżą tam, gdzie potok ludzi jest mały, a krótkie — odwrotnie. Wydaje mi się, że władza robi to specjalnie, jest w tym brak logiki — mówi Marius Markevičius.
Według koordynatora, wprowadzenie nowoczesnych autobusów ma być związane z wprowadzeniem zmian w infrastrukturze miejskiej. Wszystkie działania związane z modernizacją publicznego transportu miejskiego w Wilnie będą bardzo kosztowne i nie przyniosą oczekiwanych wyników.
Danuta Khlopova, przedstawicielka niezależnych pracowników związków zawodowych twierdzi, że Samorząd Wileński chce pozbyć się trolejbusów i pracownicy trolejbusów są dyskryminowani.
— Nie jest tajemnicą, że nasza władza już kilka lat mówi o tym, żeby pozbyć się trolejbusów i dąży ku temu. Stąd właśnie ten pomysł o nowym „modnym” transporcie. Nasi pracownicy ciągle pracują w ogromnym napięciu, gdyż boją się, że stracą pracę. Wciąż są poniżani, ponieważ kierowcy i inni pracownicy trolejbusów zarabiają o wiele mniej niż kierowcy autobusów, wykonując tą samą pracę — powiedziała Danuta Khlopova.
Jak zaznaczyła, władza nie myśli o tym, co robi. Wkłada pieniądze w nowy transport, który zaraz po wyjeździe na trasę psuje się.
— To, co za granicą nie pasuje, my skupujemy, a potem nie możemy pracować na tym transporcie. Nie rozumiem polityki samorządu stołecznego — zamiast tego, żeby zadbać o ten transport, który już mamy, kupują nowy, jeszcze gorszy. Ślusarze nie nadążają naprawiać — mówi Danuta Khlopova.
Zdaniem Aliny Ryžinskiej, przedstawicielki Nowej Organizacji Związków Zawodowych, autobusy „Solaris” były kupione już z brakiem.
— Nowy transport po kilku dniach użytku już jest oddawany do naprawy. To o czym tu mówić. Warunki pracy są okropne. Pasażerowie narzekają na kierowców, że nie znają się na swojej pracy, że w transporcie jest brudno, jeżdżą albo jeden za drugim, albo w ogóle ich nie ma. Rozumiem tych ludzi, ale czyż to nasza wina? — tłumaczy Alina Ryžinskaja.
Jak powiedziała, po nowych reformach, które samorząd wprowadził, na pewno nikomu, oprócz władzy, nie jest dobrze. Najpierw trzeba rozwiązać już istniejące problemy, a dopiero potem myśleć o wdrożeniu nowych reform.
Algimantas Subačius, kierowca trolejbusu jest przekonany, że wkrótce w mieście nie pozostanie żadnego trolejbusu.
— Za niedługo w naszym mieście trolejbusy już będą historią. Władza podąża ku temu szybkim krokiem. Liczba kursujących trolejbusów bardzo się zmniejszyła. Teraz nasza zajezdnia trolejbusowa na Antokolu też przeszkadza. Tam chcą wybudować bloki, a mieszkańcom będzie przeszkadzała nasza zajezdnia, więc nawet nie ma nad czym zastanawiać się, kto będzie musiał ustąpić. Oczywiście, że my! — powiedział kierowca.