Niedługo może się okazać, że w kraju zabraknie mleka. Po tym, jak Rosja oficjalnie wstrzymała import produktów mlecznych z Litwy, rolnicy już nie chcą hodować krów. Bo im się kompletnie nie opłaca.
— Po wprowadzeniu embarga na produkty mleczne zmieniły się tylko ceny, spadły prawie o 50 procent. Na początku roku za kilogram mleka w skupie płacono lita i więcej. Dzisiaj rolnik dostaje w skupie za kilogram od 45 do 76 centów. Cena zależy od ilości mleka, jeżeli do skupu oddaje 100 kilogramów, to za kilogram otrzyma 45 centów. Jeżeli oddaje kilka ton, to za kilogram może otrzymać 76 centów. Nie dość, że mleko jest tanie, to jeszcze pasza drożeje — powiedział „Kurierowi” Jonas Vilionis, prezes Stowarzyszenia Producentów Mleka.
Jak zaznaczył, rolnicy rezygnują z hodowli krów, gdyż dochody z nabiału bardzo mocno spadły. W ciągu jednego miesiąca liczba krów na Litwie spadła o tysiąc. Obecnie populacja krów mlecznych wynosi 316 tysięcy sztuk.
— Na razie z produkcji mleka wycofują się głównie właściciele mniejszych gospodarstw. Ci, którzy mają duże, sprzedające po kilka ton mleka rocznie, trzymają się z ostatnich sił — stwierdza Jonas Vilionis.
Jak tłumaczy, od ceny litra mleka w sklepie rolnikowi przypada tylko 18 procent dochodu, 30 procent zarabia producent, 21 — państwo. W porównaniu z krajami Unii Europejskiej sytuacja rolników na Litwie jest najgorsza. Rolnicy innych państw europejskich od litra mleka otrzymują nawet 45 procent.
— Mamy tylko 5 wielkich przetwórców i producentów mlecznych, natomiast 65 tys. rolników, którzy hodują krowy. To właśnie przetwórcy decydują o cenie, a już to, czy sprzedawać, czy nie, zależy od rolnika. On zaś innego wyjścia nie ma, jak tylko sprzedawać po tej cenie, którą mu proponują. Tak naprawdę mleka u nas brakuje. Codziennie po 1,5 tys. ton jeszcze kupują na Łotwie i w Estonii. Tam rolnikom płacą drożej — zaznacza prezes Stowarzyszenia Producentów Mleka.
Jak tłumaczy, produkcja mleka na Litwie jest jedną z ważniejszych gałęzi produkcji rolniczej. Dostarczane przez rolników wysokiej jakości mleko stanowi surowiec dla rozwiniętego, nowoczesnego przemysłu przetwórczego o potencjale liczącym się na jednolitym rynku Unii Europejskiej. Dlatego też aż 65 procent produkcji z litewskiego mleka idzie na sprzedaż za granicę. Natomiast produkcja z droższego mleka, które jest sprowadzane z Łotwy i Estonii, jest sprzedawana na Litwie. Dlatego też po wprowadzeniu embarga przez Rosję ceny na produkty mleczne nie spadają.
— Produkty z naszego mleka eksportuje się do wielu państw Unii Europejskiej, do Arabii Saudyjskiej i wielu innych krajów. Na przykład do Rosji można było eksportować tylko produkty z litewskiego mleka. Ile procent eksportowano do Rosji? Chyba nikt nie powie prawdy, tak to już jest w naszym kraju, że prawdy nikt nie powie. Jedni mówią, że 8, inni 12, a niektórzy, że 20 procent — mówi Jonas Vilionis.
Tadeusz Rus, hodowca 70 krów mlecznych, mówi, że widok krasuli wkrótce może należeć do przeszłości. Liczba hodowanych krów spada systematycznie. Bydła pozbywają się drobni rolnicy z powodów ekonomicznych.
— Przed kilkoma laty rozwijałem swoje gospodarstwo. Za kilogram mleka płacono o wiele więcej, wtedy opłacało się. Dzisiaj mam 70 krów i trudno jest z tego utrzymać się, na razie nawet nie myślę, żeby zwiększać swoje gospodarstwo. Mam nadzieję, że uda się przetrwać i skup mleka pójdzie do góry — mówi Tadeusz Rus.
Tymczasem producenci produktów mlecznych Litwy odmawiają wszelkich komentarzy na temat realizacji eksportu produktów mlecznych. Niestety, nic nie mówią o tym, jak embargo Rosji odbiło się na realizacji ich produkcji. Gdzie teraz eksportują? I dlaczego ceny nie spadają?