W napiętym harmonogramie październikowych spotkań Barbary Wachowicz na Wileńszczyźnie z czytelnikami i miłośnikami swej twórczości znalazło się też miejsce dla Solecznik.
Na czwartkowym (16 października) zorganizowanym przez Centrum Kultury Polskiej na Litwie spotkaniu pisarka w obrazowy żywy sposób zdradziła, dlaczego Mickiewicz nie pokrzepiał jej serca, kto był najbardziej znanym Polakiem poza Kościuszką za granicami kraju, kto zaczął pierwszy wykładać matematykę po polsku i wiele innych zajmujących tajemnic i szczegółów z życia wielkich znanych osobistości, wciąż na nowo odkrywanych. Solecznickie spotkanie z autorką licznych porywających książek o wielkich Polakach — Mickiewiczu, Słowackim, Żeromskim, Sienkiewiczu, Baczyńskim — upłynęło pod znakiem Jana Śniadeckiego.
Polonistka z Gimnazjum im. Jana Śniadeckiego Bożena Bandalewicz z wielkim wzruszeniem przypomniała rok 1998, kiedy pisarka gościła ostatnio w Solecznikach.
— To był maj, przepiękna wiosenna sceneria, kwitły bzy w ulubionych fioletowych kolorach pisarki. Na tym spotkaniu pani Basia pięknym obrazowym językiem opowiadała o Mickiewiczu, o tak bardzo bliskim Julku Słowackim, Stasiu Moniuszce – wspominała polonistka.
Odtąd wiele się zmieniło – szkoła średnia nr 1 uzyskała status gimnazjum i imię patrona Jana Śniadeckiego, ulica Dzierżyńskiego w Solecznikach nosi dziś nazwę Adama Mickiewicza.
— Pani Basia prosiła, by nie nazywać żadnych regaliów, tytułów i nagród, ale nie mogę nie wspomnieć o nagrodzie być może najważniejszej — Orderze Uśmiechu, przyznawanym przez samą młodzież — ciągnęła Bożena Bandalewicz. — W uzasadnieniu do przyznania odznaczenia znalazły się słowa młodych: „To dzięki pani zstępują z piedestałów bohaterzy narodowi i najwięksi twórcy literatury, by stać się nam bliskimi”.
Soleczniki i Jaszuny zajmują swe poczesne miejsce w twórczości Barbary Wachowicz. Miejscowości te niejednokrotnie przewijają się na stronicach książek autorki. To na cmentarzu w Solecznikach Mickiewicz oglądał obrzęd Dziadów, to w Jaszunach Julek Słowacki przeżywał swą wielką miłość do Ludwiki Śniadeckiej, do Jaszun też wpadł, by pożegnać się z Janem Śniadeckim, opuszczając kraj na zawsze, to w Jaszunach znalazł ostatni spoczynek Jan Śniadecki.
— Ogromnie się cieszę, że jestem z wami – mówiła Barbara Wachowicz do licznie zebranych w auli Gimnazjum im. Jana Śniadeckiego uczniów i nauczycieli, nie tylko z Solecznik zresztą, ale też przybyłych z Jaszun czy odległych Ejszyszek. — Z wami bardzo często jestem, może nie wiecie o tym, kochani, ale Soleczniki i moi soleczniccy przyjaciele towarzyszą bardzo często moim opowieściom, książkom, mojej wystawie „W Ojczyźnie serce me zostało”.
Na moim spektaklu „Wigilie polskie” w Teatrze Wielkim im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu zawsze stoi piękne zdjęcie cmentarzyka w Solecznikach zasypanego liśćmi.
Zdaniem słynnej pisarki, Jan Śniadecki, patron solecznickiego gimnazjum, rektor Uniwersytetu Wileńskiego, znamienity astronom, wspaniały filozof, genialny matematyk jest za mało w Polsce znany, za mało doceniany.
— Juliusz Słowacki powiedział o Śniadeckim monumentalnym, wielkim, posągowym językiem: „Ten człowiek wziął w Polsce berło ducha, wielkością tajemniczą działał na ludzi, siwy, 60-letni starzec jak wulkan śniegiem pokryty stał dumny, twardy i nie pochylał się przed nikim” — cytowała Wachowicz.
Jak opowiadała pisarka, Jan Śniadecki, obok Tadeusza Kościuszki, był najbardziej znanym Polakiem poza granicami kraju. Miał swoje wielkie miejsce w kulturze naukowej Europy.
— Pisały o nim największe autorytety europejskie, że „niezmordowany w swej pracy mnóstwem wybornych obserwacji wzbogaca astronomię” — mówiła Wachowicz. — Był też wielkim miłośnikiem i znawcą języka ojczystego. Wołał, „by w kraju naszym na Litwie nie pozwolić, by zaraza złego dotknęła i zniszczyła urodę naszego języka”. Napisał też bardzo ważne słowa: „Powinniśmy się starać, żeby ojcowie mowy naszej sprzed wieków, gdyby wyszli ze swoich grobów, mogli nas wzajemnie zrozumieć”.
— Czy sądzicie, że ojcowie zrozumieliby tę naszą mowę, dzisiejszą telewizyjną polszczyznę – pytała.
Idąc dalej tropem Jana Śniadeckiego, wymieniała jego zasługi: odkrycie na nowo Europie i światu Kopernika, badanie nieba w towarzystwie astronomów europejskich, autorstwo rewelacyjnych podręczników uniwersyteckich z matematyki wyższej. To Jan Śniadecki jako pierwszy zaczął wykładać matematykę nie po łacinie, lecz po polsku. Założył pierwszą w Wilnie katedrę uniwersytecką literatury polskiej i podkreślał coś, co jest bardzo ważne:
„Jeśli państwo krzywdzi naukę, nauczycieli i uczonych — zadaje cios sobie”.
Pisarka wspomniała też, że przed wizytą w Solecznikach wstąpiła także do Jaszun (odwiedzała je od 1976 roku parokrotnie).
— Cmentarzyk w Jaszunach wygląda dziś tak pięknie i dostojnie i mówi o tym, że spoczywają tu bardzo znaczący i wspaniali ludzie: Jan Śniadecki, Michał Baliński. Pamięć o naszych przodkach jest czymś tak ważnym, tak istotnym… — snuła refleksje. — Nie wiedziałam, co się dzieje w Jaszunach: jak tu przyjeżdżałam wcześniej — Lenin stał na froncie, pałac się walił, serca płakały.
Ale szło się do pięknego parku i czekało się, że zaraz wyjdzie piękna czarnooka Ludwika Śniadecka, bratanica Jana Śniadeckiego a córka Jędrzeja, no i zakochany w niej śmiertelnie Julek Słowacki, dla której napisał: „Kochanko pierwszych dni!/ — Znów jestem twoim” „Twój czar nade mną trwa”. Właściwie do końca dni wracał myślami do tej pierwszej jaszuńskiej miłości.
Jak opowiadała Barbara Wachowicz, to właśnie do Jaszun przyjechał Juliusz Słowacki, kiedy opuszczał Polskę i Litwę na zawsze.
Napisał wtedy: „Wstąpiłem oczywiście do białego pałacu w Jaszunach pozdrowić Jana Śniadeckiego po raz ostatni i pożegnać. Kochałem go”.
Prof. Władysław Tatarkiewicz, filozof napisał o Śniadeckim: „To był wspaniały człowiek. Wszechstronny, dostojny, energiczny i pełen polotu, mający tyleż odwagi, co powagi, Polak w każdym calu i w każdym calu Europejczyk”.
— Nie trzeba się wyrzekać polskości, żeby się zanurzyć w morzu europejskości – dodała Wachowicz.
Swą opowieść o Śniadeckim pisarka przeplatała dygresjami – o poszukiwaniu brzozy Mickiewicza, o Michale Wołosewiczu, który ocalił pomnik Maryli Wereszczakówny w Bieniakoniach, o konkursie „Gość wigilijny”, o Edwardzie Apanelu i jego liściach — „czyścieńkim, złocieńkim” i „czerniatym i pierzatym” z jednego polskiego drzewa.
Po spotkaniu autorka wręczyła na ręce przedstawicieli szkół rejonu solecznickiego swą ostatnio wydaną i bogato ilustrowaną książkę „Siedziby wielkich Polaków od Reja do Kraszewskiego” wraz z dedykacją.
Na zakończenie spotkania głos zabrał mer Solecznik Zdzisław Palewicz.
— Szczęśliwe Soleczniki! Szczęśliwi także wszyscy ci, którym przypadło w udziale tu żyć, pracować, na tej naszej podwileńskiej ziemi, na tym pograniczu, na tych Kresach. Mieszkało tu przed nami tylu wybitnych ludzi, o których pięknie opowiadała pani Barbara. Ale nadal Soleczniki są odwiedzane przez wybitnych Polaków — dziękował mer za przybycie Barbarze Wachowicz.
Zdzisław Palewicz wręczył kwiaty i ryngraf z podziękowaniami za propagowanie kultury narodowej i utrwalanie ducha polskiego poprzez upowszechnianie biografii i twórczości wielkich Rodaków.
— Jeżeli będzie taka możliwość, pragnę poprosić, żeby więcej historii o Solecznikach spod Pani pióra wyszło. Jest tu jeszcze wiele śladów pamięci, które potrzebują autorytetu, by zostały utrwalone – dodał mer. — Barbara Wachowicz to osobowość, autorytet – niech zabrzmi to patetycznie i górnolotnie, ale jest to szczere, obiektywne stwierdzenie. Mówi prawdę w czasach zamieszania, mówi prawdę o losach ludzi wybitnych, o losach naszego narodu – podnosząc naszego ducha. Dzisiejsza lekcja wspaniałej polszczyzny, wagi każdego usłyszanego słowa, wielkich porównań, przykładów, a zarazem sentymentu i wielkiego optymizmu z pewnością nas tu wszystkich podbudowała.