„Na scenie podczas tego spektaklu nie udaję Danuty Wałęsy — gram w pewnym sensie wszystkie polskie kobiety” — powiedziała wybitna polska aktorka Krystyna Janda, charakteryzując monodram „Danuta W.”, który wczoraj w Litewskim Narodowym Teatrze Dramatycznym uroczyście i nietypowo zakończył XIV Tydzień Filmu Polskiego w Wilnie.
Wzruszający spektakl Teatru Polonia, wyreżyserowany przez Janusza Zaorskiego, poprzedziła konferencja prasowa w Instytucie Polskim w Wilnie. Udział w spotkaniu wzięła Krystyna Janda, twórca scenariusza Piotr Adamowicz oraz sama bohaterka sztuki ― żona byłego prezydenta Polski Danuta Wałęsa.
Monodram „Danuta W.” powstał właśnie na kanwie książki Danuty Wałęsy „Marzenia i tajemnice” ― odważnej i przejmującej autobiografii, w której autorka opowiada o sobie, swojej rodzinie i burzliwej historii Polski ostatnich dekad.
― Minęło kilka lat, zanim doszło do realizacji tego pomysłu. Gdy wyjeżdżałam gdzieś z mężem i spotykałam się z ludźmi, często byłam pytana o to, czy chciałabym opisać to, co widziałam w swoim życiu, bo widziałam naprawdę wiele — wspominała drogę powstania autobiografii Danuta Wałęsa. — Gdy już zdecydowałam się opowiedzieć swoją historię, poprosiłam o jej zapisanie dziennikarza Piotra Adamowicza, z którym dobrze się znamy. Materiału było bardzo wiele, więc długo też trwało pisanie tej książki, pracowaliśmy aż dwa lata.
Wydana przed 3 laty książka spotkała się z ogromnym zainteresowaniem. W ciągu kilku miesięcy sprzedano 300 tys. egzemplarzy. Dzisiaj książka jest już wydana nie tylko w języku polskim, ale też w ukraińskim, portugalskim, czeskim, rumuńskim, bułgarskim oraz francuskim. Popularność autobiografii Danuty Wałęsy sprawiła, że w szybkim czasie powstał spektakl oparty na wątkach „Marzeń i tajemnic”.
― Przeczytałam książkę mniej więcej po pół roku po jej wydaniu. Byłam wzruszona i zachwycona. A zaraz po przeczytaniu byłam zaszokowana, otrzymałam bowiem telefon z Wydawnictwa Literackiego z propozycją zrobienia spektaklu na podstawie tego utworu. Rozumiałam, jaki to wspaniały i żądający odpowiedzialności materiał — opowiadała historię powstania spektaklu Krystyna Janda. ― Bardzo się ucieszyłam, gdy pani Danuta pozwoliła, abym ja sama wraz z autorem, zrobiła adaptację książki. To dla mnie było bardzo ważne, bo otrzymałam możliwość dostosowania utworu do siebie.
Jak zaznaczyła Krystyna Janda, książka jest wielowątkowa, można więc zrobić z niej co najmniej cztery różne przedstawienia. Objętość scenariusza sztuki stanowiła 70-90 stron, a pierwotna jej wersja trwała prawie 4 godziny.
― Spektakl jednak został skrócony do przyzwoitej objętości, czyli o połowę. Towarzyszy mu też film dokumentalny Andrzeja Wolfa i Janusza Zaorskiego, którzy osobiście znają państwo Wałęsów i mają co o nich opowiedzieć — mówiła Krystyna Janda.
W ciągu prawie dwóch lat monodram „Danuta W.” został wystawiony około 120 razy. Oprócz polskiej sceny, sztuka była zaprezentowana też w Niemczech, gdzie przyjęta została bardzo ciepło.
― W Niemczech wśród widzów były trzy panie prezydentowe i wszystkie płakały… ― wspominała Janda, odpowiadając na pytanie, jakiej reakcji spodziewa się od widzów w Wilnie. ― Podczas tego spektaklu nie udaję Danuty Wałęsy ― gram w pewnym sensie wszystkie polskie kobiety. Jest to historia uniwersalna, każda kobieta na scenie będzie mogła rozpoznać siebie samą.
Tłumacząc, jak dokonała wyboru adaptacji postaci w sztuce, Krystyna Janda powiedziała, że „zdecydowała się iść drogą kobiecej odpowiedzialności i samotności”.
― Opowiadając o życiu pani Danuty, jednocześnie opowiadam historię ludzi, którzy siedzą na widowni. Jest to jeden z najbardziej żywych moich spektakli, istnieje w nim ścisła więź z widzem — mówiła aktorka. ― Zarówno spektakl, jak też sama książka, są przyjmowane przez polskiego widza niezwykle ciepło. W książce pani Danuta nie ma żadnych pretensji do nikogo, czego można byłoby się spodziewać, bo utwór ukazał się w czasie, gdy awantury w Polsce miały najwyższy stopień wrzenia. Ta książka jest natomiast w pewnym sensie wyznaniem miłości pani Danuty do męża oraz zrozumiałym podaniem nowoczesnej historii Polski.
Z kolei Danuta Wałęsa, zapytana o udział w tworzeniu spektaklu na podstawie własnej biografii, stwierdziła, że zapoznała się z adaptacją dopiero podczas prapremiery w Gdańsku.
„Bo nie lubię wtrącać się w cudzą pracę i sprawy. Powiedziałam więc Krystynie, że obejrzę sztukę tylko podczas premiery” — wytłumaczyła małżonka Lecha Wałęsy.
Krystyna Janda przyznała natomiast, że owa prapremiera w Gdańsku była dla niej jednym z największych wyzwań i sprawiła wiele stresu, gdyż państwo Wałęsowie nie wiedzieli, jak ma wyglądać ostateczna adaptacja książki. Z powodu tego stresu na scenie doszło więc do zabawnego kuriozum.
― Wymieniałam daty urodzin dzieci. W tej właśnie chwili zauważyłam na sali twarze państwa Danuty i Lecha, i wszystko we mnie się przewróciło — zacięłam się! Byłam w takim szoku, że aż przykucnęłam i już myślałam sobie, że nie mogę kontynuować. W tej właśnie chwili słyszę głos Lecha Wałęsy:
„Niech pani się nie przejmuje. Pani Krysiu, ja też nie pamiętam dat urodzin wszystkich moich dzieci”. Cała sala wybuchnęła śmiechem i to dało mi czas, żeby skupić się i uspokoić ― szeroko uśmiechając się, wspominała stresującą premierę Krystyna Janda. ― Wielu potem mówiło, że była to zaplanowana część spektaklu.
Jak dodała, sam Lech Wałęsa po spektaklu przyznał, że „na scenie pokazano 97,5 procent prawdy”.
― Po prostu mężczyźni świat widzą nieco inaczej niż kobiety — dlatego też brakuje tych kilku procentów… ― żartowała Danuta Wałęsa.