„Jestem Gabrielius” („Aš esu Gabrielius”) — pod takim hasłem wczoraj, 3 lutego, odbyła się pikieta pod ambasadą Norwegii w Wilnie. Celem akcji było zwrócenie uwagi państwa norweskiego na działania względem dzieci litewskich znajdujących się na terenie tego kraju.
Pikieta zorganizowana była przez Stowarzyszenie Rodziców Litwy Zachodniej, Instytut Demokracji Obywatelskiej, Stowarzyszenie Rodziców Litwy, Młodzieżowy Związek Narodowców Litwy oraz Fundusz Dobroczynny „Algojimas” .
Powodem protestu była sprawa siedmioletniego Gabrieliusa Bumbulisa. Dziecko litewskich emigrantów zgodnie z decyzją norweskich służb socjalnych miało być skierowane do rodziny zastępczej.
By odzyskać synka, rodzice musieli porwać go z rąk służb socjalnych i wywieźć. W Szwecji dziecko zostało zatrzymane i bez powiadomienia ambasady Litwy przekazane z powrotem do Norwegii. To wydarzenie zbulwersowało litewskie społeczeństwo.
„W naszej petycji do ambasadora Norwegii żądamy, aby Gabrielius był niezwłocznie zwrócony rodzicom oraz miał możliwość powrotu do ojczyzny. Jest pełnoprawnym obywatelem naszego kraju i nie rozumiemy, dlaczego jest zmuszony przebywać w Norwegii, skoro jego rodzina chce opuścić ten kraj. To samo dotyczy wielu innych rodzin. Takie wręcz skandaliczne postępowanie przedstawicieli służb socjalnych, kiedy dzieci są zabierane rodzicom pod pretekstem ich „dobra”, musi się skończyć” — powiedział „Kurierowi” Julius Panka, lider Młodzieżowego Związku Narodowców Litwy, jeden z organizatorów pikiety.
Zdaniem organizatorów akcji Ministerstwo Spraw Zagranicznych powinno skuteczniej interweniować oraz bronić praw obywateli Litwy za granicą.
„Dzieci są zabierane rodzinie pod błahymi pretekstami. Potem tułają się od jednej rodziny zastępczej do drugiej, choć one same na filmach amatorskich mówią: »Chcę do domu«. Rodzice mają prawo widzieć się z dziećmi tylko kilka razy w roku” — dodał Panka.
Podtrzymać rodziców Gabrieliusa mieszkających za granicą przyszli przedstawiciele organizacji pozarządowych oraz wilnianie.
„Rodzina mojej córki mieszka w Wielkiej Brytanii. Co prawda, nie miała żadnych zastrzeżeń ze strony służb socjalnych. Jestem jednak tutaj na znak solidarności z ludźmi, którym po prostu wykradziono dzieci. Przecież to okropne, kiedy płaczące dziecko jest dosłownie wyrywane z rąk matki i wywożone nie wiadomo dokąd. Wygląda to na zaplanowaną kradzież naszych dzieci” — oburzała się Aldona Rimavičienė.
Z taką wersją nie zgadzają się przedstawiciele państwowej służby ds. ochrony praw dziecka oraz adopcji przy Ministerstwie Pracy i Ochrony Społecznej.
„Problem zabierania dzieci rodzinom w Norwegii nie dotyczy tylko Litwinów, ale też innych imigrantów” — powiedziała w rozmowie z „Kurierem” Danutė Umbrasienė, starszy specjalista państwowej służby ds. ochrony praw dziecka oraz adopcji.
Według danych organizacji Ratujcie Dzieci (Gelbėkit vaikus) na dzień dzisiejszy na liście grupy ryzyka socjalnego w Norwegii znalazło się około 50 tys. dzieci różnych narodowości. Rodzicom 9 000 dzieci zostały ograniczone prawa rodzicielskie.
„Planując z rodziną wyjazd do Norwegii należy pamiętać o różnicach kulturowych, których lekceważenie może mieć przykre konsekwencje.
Obywatele Litwy często uważają, że wszędzie w Europie dzieci wychowuje się tak samo — czasem przytula, czasem krzyczy. Nic bardziej błędnego — w Norwegii za krzyki mogą zabrać dziecko. Nie do pomyślenia również są imprezy w domu, kiedy na oczach dziecka używa się alkoholu. Kłótnie rodziców czy klapsy, już nie wspominając o biciu, mogą posłużyć do skierowania dziecka do rodziny zastępczej” — dodała Danutė Umbrasienė.
Ministerstwo Spraw zagranicznych Litwy poinformowało, że w sprawie Gabrieliusa odbywają się spotkania dyplomatów na najwyższym szczeblu. Sprawa stała się powodem poniedziałkowego spotkania ambasadora Litwy w Szwecji Eitvydasa Bajarūnasa z przedstawicielami Ministerstwa Spraw Zagranicznych tego kraju. Jego celem było uzyskanie oficjalnej odpowiedzi, dlaczego ambasada nie została poinformowana o przekazaniu dziecka służbom socjalnym Norwegii.