Przed 43 laty: Idzie Maciek idzie…
Wystarczy na parę dni wyjechać w teren, a już na moim maciejowskim stole w redakcji zbiera się kupa listów. Piszą ludzie o najprzeróżniejszych sprawach, kłopotach swoich i cudzych, rzeczach dobrych i złych.
Ostatnio najwięcej miałem sygnałów o bumelantach, pijakach, naruszycielach porządku publicznego. Może ten potok listów wywołała niedawno przyjęta uchwała Rady Ministrów ZSRR „O środkach wzmożenia walki z pijaństwem i alkoholizmem”. Możliwie w każdym bądź razie listy te zawierają dużo gorzkiej prawdy.
„No bo popatrzcie Macieju, co się dzieje w nocy na ulicach Lentwarisu, Wiewisu, Auksztadwarisu, Połukni, Rudziszek. Pijani młokosi zaczepiają przechodniów, wykrzykują przy akompaniamencie gitary jakieś dzikie piosenki, bluźnią”…
Inny autor pisze: „Moda, czy raczej plaga długowłosych już powoli znika w miastach, ale króluje na wsi. Wyciągnie taki nastolatek kapelusz dziadka z szerokim rondem, od kołchozowej uprzęży „zwędzi” podpinkę, żeby zrobić szeroki pas, na niemytą od tygodnia szyję naczepi krzyżyk, a na nowe dżinsy łaty z cholewy od starych butów, żeby to wyglądać jak zaharowany pastuch z meksykańskich prerii i wychodzi na ulice straszyć ludzi. Weźmie jeszcze gitarę, na której najczęściej nie umie grać i wykrzykuje bluźniercze słowa. Co gorsza, że ci pseudo hipisi w zasadzie nigdzie nie pracują, a jakoś zdobywają pieniądze na wino zwane „atramentem”, a jeśli i pracują, to jaka to praca, po tak spędzonych wieczorach?”.
Wziąłem swego wiernego przyjaciela — bijak i pojechałem do Trakai, aby się dowiedzieć, jakie podejmuje się kroki w zwalczaniu pijaństwa i chuligaństwa.
W sztabie drużyn podano pokaźne liczby: w rejonie działa 77 drużyn ludowych jednoczących ponad 1 500 robotników, kołchoźników, pracowników organizacji i instytucji. Zapoznałem się z wynikami pracy tych grup. Działają różnie i wyniki różne.
W osiedlu Grygiszkes już od dawna nie skarżą się na zakłócenie spokoju, naruszenia porządku publicznego. Bo tych długowłosych pijusów z miejsca zabierali i zmuszali przynajmniej 15 dób zająć się pracą (pod nadzorem milicjanta). Innym odechciało się rozrabiać na ulicach, bo sprawą tą zajęło się całe społeczeństwo. Nie ma w ogóle strat czasu roboczego w zakładzie, nie ma faktów opilstwa. A oto kontrast — w Lentwarskim Zakładzie Budowlanym w ciągu roku dopuściło się bumelanctwa 146 robotników, w wyniku czego stracono 935 roboczych dni. W Elektrenai, w Zmechanizowanej Kolumnie Objazdowej 241 osób nie stawiło się do pracy bez usprawiedliwienia. A to spowodowało stratę 888 dni.
Aż mi zadrżał bijak w ręku, kiedy usłyszałem te liczby.
— A jakie środki stosujecie, żeby zapobiec naruszeniom dyscypliny pracy? — pytam.
— Jak to jakie? — dziwią się kierownicy tych placówek. Przecież nie możemy zwolnić z pracy nawet hultaja, bumelanta, bo i tak siły roboczej brak. Takim piszemy nagany — i basta. Niektórzy mają ich po kilkanaście.
— No, a praca wychowawcza? — zdziwiłem się.
— Na nich nie działa żadna praca wychowawcza — powiadają. Może im bijak pomoże. Podano mi spis nazwisk. Tym razem nie będę ich wymieniał, ale obiecuję, jeżeli któryś trafi jeszcze raz, to zawitam do niego osobiście i zamieszczę jego portret na samym widocznym miejscu, wiadomo z odpowiednim komentarzem.
Wypowiem jeszcze swoje zdanie o „modzie” długowłosych (…).
Jeśli młodzieniec, który ma jeszcze na ustach matczyne mleko, zapuszcza brodę, włosy, to raczej nie moda, a delikatnie mówiąc wygłupy. Moim zdaniem, takie typy zasługują tylko na ogólne pośmiewisko i ironię.
Wasz Maciej
z bijakiem za pasem
„Czerwony Sztandar”
25 czerwca 1972