Kolejny Tybetańczyk zmarł po samopodpaleniu w Syczuanie w środkowych Chinach, aby zaprotestować przeciwko represyjnej polityce Pekinu w tym regionie – podało w piątek Radio Wolna Azja i organizacja pozarządowa Międzynarodowa Kampania na rzecz Tybetu.
Ok. 40-letni Nei Kyab dokonał tego desperackiego aktu w środę w okręgu Aba w prowincji Syczuan, zamieszkanej głównie przez Tybetańczyków. Mężczyzna zmarł z powodu odniesionych poparzeń.
Ciało Nei Kyaba, wdowca i ojca siedmiorga dzieci, „zostało zabrane przez policję”, która – jak precyzuje Radio Wolna Azja – uniemożliwia przeprowadzenie tradycyjnej ceremonii pogrzebowej.
Mężczyzna, zanim się podpalił, na niewielkim ołtarzyku umieścił m.in. zdjęcie Dalajlamy XIV, duchowego przywódcy politycznego Tybetańczyków, od lat przebywającego na uchodźstwie w Indiach.
To już drugie takie podpalenie od początku kwietnia w proteście przeciwko represyjnej polityce Pekinu wobec religii i kultury tybetańskiej.
Od 2009 roku w Państwie Środka samospalenia dokonało – według różnych źródeł od ok. 120 do ponad 130 Tybetańczyków, chcąc w ten sposób zaprotestować przeciwko chińskiej polityce wobec ich społeczności.
Strona chińska twierdzi, że „pokojowo wyzwoliła” Tybet i poprawiła los jego mieszkańców, inwestując w rozwój gospodarczy regionu. Strona tybetańska uważa chińską dominację w Tybecie za zagrożenie dla tożsamości i kultury tybetańskiej.
W opublikowanej w środę Białej Księdze chińskie władze oświadczyły, że dalajlama powinien pozbyć się iluzji w sprawie rozmów na temat przyszłości Tybetu. Pekin zarzucił duchowemu przywódcy Tybetańczyków nieszczerość i skryte dążenie do niepodległości tego regionu.
Dalajlama podkreśla, że chce wyłącznie szerszej autonomii dla Tybetańczyków.
(PAP)