Pszczelarstwo na Litwie nie jest szeroko rozpowszechnionym hobby, zaś prawdziwy ekologiczny miód, specjał wytrawnych koneserów, jest gorąco pożądany i często nie do zdobycia. Tego naturalnego leku na całe zło najlepiej jest szukać u zaprzyjaźnionych pszczelarzy, najlepiej prosto z pasieki.
Sklepów pszczelarskich w Wilnie też nie jest wiele, bo zaledwie trzy — w tym sklep „Bičių pasaulis” przy ul. Savanorių 14, którego właścicielem jest Marian Tarejlis, dobrze znany w Wilnie również jako kierownik spółki „Mylida”. Przed trzema laty przedsiębiorca postawił na sklep z artykułami przydatnymi w pasiece i okazało się, że to był strzał w dziesiątkę.
Sklep od progu spotyka szczególnym zapachem drewna i wosku.
— Zaletą naszego sklepu jest to, że dbamy o klienta. Mamy szeroką ofertę rozmaitych artykułów. Sprzedajemy produkty pszczele, w tym miód, propolis, pierzgę. Chętnie pomagamy pszczelarzom w unijnych projektach pomocy dla pszczelarzy, pomagamy też w wypełnianiu wniosków o wsparcie. Ostatnio, co bardzo cieszy, pszczelarze chętnie korzystają z pomocy unijnej, a i poziom kultury pszczelarskiej u nas na Wileńszczyźnie jest coraz wyższy. Pasieki może nie są duże, ale sprzęt mają dobry, wielu pszczelarzy ma produkty opatrzone znakiem najwyższej jakości — opowiada Marian Tarejlis.
Ma u siebie na pasiece niezwykłe, fantazyjne ule, w postaci ozdobnych pałaców, wyrzeźbione przez Pawła Łopackiego. Przy ulu przychodzi czas na refleksję.
— Zapach kwiatów, śpiew ptaków, brzęczenie pszczół dają spokój, pozwalają wyciszyć się, zapomnieć o problemach. Latem śpię z pszczołami w swoim letnim domku — zdradza pszczelarz. — To nieduża pasieka, jakieś 15 rodzin. Ale przede wszystkim obcowanie z pszczołami daje zdrowie. Kiedy otwierasz ul, otrzymujesz całe pokłady energii, która idzie stamtąd i przechodzi na ciebie.
Kieruje sklepem Karol Karčiauskas, który służy fachową pomocą w najprzeróżniejszych pytaniach, o czym mogę wkrótce sama się przekonać. Poza tym Karol w małym palcu ma wypełnianie druczków i wniosków o dotacje unijne dla pszczelarzy, a sekunduje mu Edyta Łopacka — jako etatowa pszczółka Maja również dwoi się i troi przy prowadzeniu sklepu.
Karol dogląda własnej pasieki w rejonie wileńskim, ma około 10 rodzin.
— Trudno jest pogodzić pracę i hobby, jakim są pszczoły — mówi. — Pasiekę mam nieopodal domu, mam właśnie takie ule, które tu u siebie sprzedajemy. Kupiłem je dzięki dotacjom z UE.
Przyznaje, że może nie tyle to zajęcie jest pracochłonne, co przyjemne. Sam się tego nauczył, a pracując w sklepie pszczelarskim i obcując z pszczelarzami wielu rzeczy nauczył się od innych.
— Każdy coś opowie, poradzi. Zresztą każdy pszczelarz ma własną metodę na prowadzenie pasieki, nie ma jedynej słusznej nauki, której trzeba się trzymać. W pszczelarstwie jest trochę paradoksalnie: im więcej się umie, tym mniej się wie — zdradza pszczelarz.
Ile jeden ul może dać miodu? Okazuje się, że czasami nawet do 200 kilogramów.
— W moim przypadku padł rekord, kiedy uzbierałem 120 kilogramów miodu z jednego ula. Sieję miododajne rośliny: facelię, nostrzyk, dookoła są łąki, nie ma innych pasiek, więc wszystko razem przekłada się na rezultat. Zauważyłem, że bardzo wielką rolę odgrywają dobre matki pszczele — wtedy są silne pszczoły. Powodzenie zależy przede wszystkim od matki pszczelej, po drugie — od pogody i dopiero w trzeciej kolejności od pszczelarza — opowiada Karol Karčiauskas. — Ważne jest, aby pszczelarze dbali o to, żeby mieć matki zarodowe z pasiek hodowlanych. Matki pszczele też sprowadzamy z Polski lub bierzemy od miejscowych pszczelarzy.
Pani Edyta stwierdza, że wraz z wiosną w sklepie rozpoczął się ruch. Pszczelarze z całej Wileńszczyzny ruszają na zakup woszczyny, czyli woskowych arkuszy z oczkami na miód, które się mocuje do ramek. Takie ramki się wkłada do ula, by w czerwcu wybrać już ociekające bursztynową lepką słodyczą.
Dumą sklepu są drewniane ekologiczne ule, spełniające wszelkie standardy, ocieplone nie jakimś styropianem, lecz najprawdziwszą słomą. Wybór uli jest duży, są te większe, jak też mniejsze, 10-ramkowe i 12-ramkowe, jest model ula dadant, które dobrze zna starsze pokolenie pszczelarzy, złożony z 3 pięter: na dolnym piętrze swoje lokum ma rodzina pszczela, dwa górne pełnią rolę spiżarni wypełnionej miodem.
— Te ule są ładne, lekkie, co jest ważne, gdyż bez trudu można je unieść i przestawić w inne miejsce. Z podobnym modelem, ale już 10-ramkowym, o wiele lżejszym, poradzi sobie nawet kobieta-pszczelarz — opowiada Karol.
Wielokorpusowe ule są może jeszcze nowością na wsiach, ale są bardzo wygodne. Przysługuje na nie dotacja z Unii Europejskiej, z której się pokrywa nawet 70 proc. ceny ula. Gospodarze posiadający pasiekę do 20 rodzin, mogą otrzymać refundację na 5 domków. Jeżeli jeden skompletowany ul jest w cenie około 150 euro, to 105 euro zwraca Unia, toteż taki ul kosztuje pszczelarza ledwie 45 euro. Karol podkreśla, że koniecznym warunkiem jest wypełnienie wniosków o dotację, co można zrobić po prostu w sklepie.
— Do ula wielokorpusowego są dołączone różne ciekawe dodatki: specjalna siatka oddziela rodzinę pszczelą od matki pszczelej, która może składać jajeczka w wydzielonym wyłącznie dla siebie miejscu — opowiada Karol. — Tym sposobem można podbierać czysty miód bez żadnych „dodatków”.
Największą zaletą tych uli jest wysuwane dno z siatką. Czemu to ma służyć?
— To proste, wysuwane dno z siateczką służy do kontroli warrozy, niebezpiecznej choroby roznoszonej przez kleszcze. Dzięki temu udogodnieniu pszczelarz może nawet codziennie sprawdzać, czy w ulu są kleszcze i jak dużo ich spadło na dno. To ułatwia decyzję, kiedy rozpocząć leczenie pszczół. Bo jeżeli się okaże, że kleszczy jest zbyt dużo, to rodziny pszczele mogą po prostu nie doczekać jesieni — tłumaczy Karol.
Pszczelarze posiadający od 20 do 30 rodzin pszczelich mogą składać wnioski na zakup poważniejszego sprzętu pszczelarskiego: miodarek, stołów do odsklepiania ramek, naczyń nierdzewnych, urządzenia do topienia wosku. Na nie również przysługuje do 70 proc. refundacji.
— Zakup np. miodarki, choć nie jest tani, ale jest inwestycją na lata. Jest nierdzewna, jakościowa i może służyć przez całe życie, a kto wie, może zostanie nawet dla wnuków. Zawsze to się okupi — przekonuje Karol.
Gospodarze z ponad 30 ulami mogą składać wniosek o zakup przyczepy, żeby przewozić rodziny z miejsca na miejsce do miododajnych roślin. Taka mobilna pasieka jest bardziej efektywna.
W sklepie są również różnorakie drobniejsze niezbędniki pszczelarza: białe kurtki i spodnie, kapelusze z siatką (są nawet takie ubrania dla dzieci, cieszące się wielkim popytem), dłuta, bez których nie da się wyjąć ramki z ula, widelce do odsklepiania wosku, podkurzacze, rękawice w różnych rozmiarach, stalowe pojemniki na miód, pokarm dla pszczół, nasiona kwiatów, w tym błękitnej facelii lubianej przez pszczoły.
Poważniejszy profesjonalny sprzęt sprowadza się na zamówienie od producentów z Niemiec, Finlandii, Słowenii, Polski. Na stronie internetowej www.biciupasaulis.lt można obejrzeć ofertę i coś sobie zamówić.
W sklepie znajdzie się dla każdego coś dobrego. Kobiety kierują się w stronę półek z kosmetykami, zrobionymi na bazie produktów pszczelich. Są tu kremy do twarzy i rąk, balsamy, mleczka do ciała, olejki dla dzieci, wykonane z naturalnych ekologicznych produktów. Jest kilka linii: z propolisem, miodowa, na bazie wosku. Próżno takich kosmetyków szukać w zwykłych drogeriach, gdyż tak wyłączne produkty można znaleźć tylko w sklepach pszczelarskich.
— Najważniejsze jest, by po użyciu takiego mleczka nie zbliżać się do ula, bo pszczoły mogą się skusić — uprzedza Karol.
Można tu podpatrzeć pomysł na prezent. Np. nabyć malutkie sympatyczne słoiczki różnych kształtów — takich się raczej więcej nigdzie nie znajdzie — i dać komuś słoiczek miodu w prezencie.
Żona Karola trudni się wykonywaniem prawdziwym woskowych świec o wymyślnych kształtach, pachnących obłędnie woskiem. Niektóre świece są pomyślane z myślą o urodzinowym torcie, niektóre są dekoracyjne, niektóre z dodatkami olejków eterycznych.
— Z produktów pszczelich poza miodem polecamy gorąco pierzgę (chlebek pszczeli), bardzo dobrą na choroby dróg oddechowych, na problemy trawienne. Wzmacnia ona odporność, zalecana jest po przebytych ciężkich chorobach, ma wiele witamin, mikroelementów — opowiada Edyta.
Znane są również antydepresyjne właściwości pierzgi — poprawia ona samopoczucie i ułatwia koncentrację. Poleca się ją w stanach anemii i osłabienia, szczególnie u dzieci i osób starszych. Warto stosować ją w nadciśnieniu, braku apetytu czy chorobach układu nerwowego. Pierzga znalazła także zastosowanie w leczeniu miażdżycy oraz schorzeń prostaty. Jej długotrwałe stosowanie poprawia ogólną sprawność fizyczną oraz psychiczną.
Propolis uaktywnia się w nalewce. Karol radzi 15 kropli nalewki rozpuścić w wodzie, wypić rano na czczo — to dobry lek na choroby żołądkowe, na ból gardła, leczy wrzody, ludzie dochodzą do zdrowia. — Jest to dobry środek na rany, np. na otarcia u dzieci lub problemy skórne. Nie bez kozery nazywa się go „naturalnym antybiotykiem”, gdyż posiada silne działanie, niszczące grzyby i bakterie, nawet te odporne na antybiotyki z apteki.
— Miód to naturalny produkt, to zdrowie. Odpukać, od 20 lat nie używam antybiotyków — mówi Marian Tarejlis. — Jeżeli zaś chodzi o sklep, to jest rozwój, zainteresowanie, współpraca z zagranicą: wróciliśmy niedawno z konferencji pszczelarzy na Ukrainie, teraz szykujemy się do konferencji światowej pszczelarzy w Korei Płd. Staramy się być na topie. Najważniejsze, że przychodzi dużo młodzieży, która szuka sposobu na zdrowy tryb życia i chce zakładać pasieki.
NALEWKA PROPOLISOWA OD KAROLA
50 g propolisu dodać do 200 ml spirytusu. Trzymać w szczelnym naczyniu, najlepiej w ciemnym miejscu przez tydzień. Codziennie nalewkę potrząsać. Po tygodniu przefiltrować. Lek jest gotowy. Na zdrowie!