Po podliczeniu głosów w większości dzielnic wyborczych politycy wczoraj, 10 października, w wileńskim Pałacu Władców, podsumowali wyniki pierwszej tury tegorocznych wyborów do Sejmu RL.
Gabrielius Landsbergis, przewodniczący Partii Związek Ojczyzny-Litewscy Chrześcijańscy Demokraci, która w chwili zamknięcia numeru miała najwięcej głosów, mówił o możliwym formowaniu koalicji z Ruchem Liberałów i Litewskim Związkiem Chłopów i Zielonych. Sceptycznie natomiast ocenił możliwość współpracy z socjaldemokratami.
„Wyniki tegorocznych wyborów są znakiem, że ludzie pragną zmian. Wynik, który dzisiaj widzimy, określiłbym jako przegraną rządzących. Ludzie mają dość korupcji i błędów. Litwa już dojrzała do zmian, a rząd także musi być inny” — mówił lider konserwatystów.
Ramūnas Karbauskis, przewodniczący Litewskiego Związku Chłopów i Zielonych, cieszył się z rekordowo wysokich wyników partii i podkreślił, że liczy na poparcie obywateli w drugiej turze wyborów. W pierwszej połowie powyborczego dnia partia przodowała. Jednak po południu ustąpiła i jest na drugim miejscu. Zapytany o formowaniu koalicji rządzącej, Karbauskis nie śpieszył dzielić się planami.
„Teraz jest zbyt wcześnie, aby o czymś decydować. Najpierw należy skończyć wybory. Naszymi partnerami mogą zostać zarówno konserwatyści, jak też socjaldemokraci. Na razie mogę powiedzieć tylko tyle, że wśród naszych partnerów na pewno nie znajdzie się Partia Porządek i Sprawiedliwość. Także zawsze deklarowaliśmy, że nie będzie koalicji z Partią Pracy. Ale to już nie ważne, bo ta partia nawet nie trafiła do Sejmu” — tłumaczył Karbauskis.
Tymczasem premier Algirdas Butkevičius, przewodniczący Partii Socjaldemokratycznej, powiedział, że spodziewał się większego poparcia obywateli.
„Nie będę ukrywał, że socjaldemokraci spodziewali się większego poparcia. Jednak mogę zrozumieć tych, którzy na nas nie głosowali. Po prostu po upadku, który przyniósł kryzys gospodarczy, ludzie spodziewali się bardziej szybkich wyników” — mówił prezes socjaldemokratów, którzy w wyścigu o mandaty zajęli trzecie miejsce.
Butkevičius nie sądzi, że popularność partii mogła obniżyć liberalizacja Kodeksu Pracy, którą określił jako „odważny i historyczny krok”. Podkreślił zatem, że duży wpływ na wyniki wyborów miały media „szerzący o działaniach partii negatywną informację, która przysłoniła pozytywne osiągnięcia”.
Z wyników cieszyli się natomiast przedstawiciele Ruchu Liberałów, którzy uplasowali się na czwartym miejscu. Jak przyznał przewodniczący partii, mer Remigijus Šimašius, wyniki mogły być znacznie lepsze, gdyby nie doszło do skandalu korupcyjnego z udziałem byłego przewodniczącego liberałów Eligijusa Masiulisa.
„Kampania wyborcza była naprawdę trudna. Nie zważając na to, tegoroczne wybory historycznie są najlepsze dla Ruchu Liberałów, bo jeszcze nigdy nie otrzymywaliśmy takiego poparcia. W kwietniu, oczywiście, nasze perspektywy wyglądały jeszcze lepiej niż dzisiaj. Jednak wyniki pokazują, że ludzie nadal w nas wierzą. Owszem, musimy odbudować zaufanie do partii i będziemy pracowali w tym kierunku” — mówił Šimašius.
Z kolei europoseł Waldemar Tomaszewski, przewodniczący Akcji Wyborczej Polaków na Litwie-Związku Chrześcijańskich Rodzin, mówił o możliwych próbach fałszowania tegorocznych wyborów. Jak powiedział, już podczas głosowania przedterminowego podejrzenia wzbudziła nadzwyczajnie duża aktywność wyborców.
„Jak mówią niektórzy politolodzy i politycy, miało miejsce zorganizowane przyprowadzenie wyborców do urn wyborczych. Nie jednego czy kilkudziesięciu, ale dziesięciu tysięcy. Można zgadywać i było tak powiedziane, że w ten sposób jedna z partii, która była zamieszana w skandal korupcyjny, próbowała ratować swoją sytuację. Jeżeli tak było, to, niestety, bardzo zła lekcja dla naszej demokracji” — mówił Tomaszewski.
Lider AWPL-ZChR narzekał również na błędy arytmetyczne w systemie internetowym Głównej Komisji Wyborczej. Jego zdaniem, jednak odpowiedzialności za usterki nie ponosi przewodniczący GKW Zenonas Vaigauskas, tylko nieuczciwi politycy litewscy.
Co do wyników polskiej partii w tegorocznych wyborach, przewodniczący AWPL-ZChR ocenił je pozytywnie.
„Polepszyliśmy swoje wyniki w porównaniu z poprzednimi wyborami. Po pierwszej rundzie już mamy 7 posłów: 5 mandatów w okręgach wielomandatowych i 2 naszych kandydatów zwyciężyło w okręgach jednomandatowych już w pierwszej rundzie. To nasz mały rekord, gdyż żadna partia nie potrafiła zwyciężyć w pierwszej rundzie” — powiedział Tomaszewski.
Liderka listy wyborczej AWPL-ZChR Rita Tamašunienė również była zadowolona z wyników.
„Po tej dziwnej nocy wyborczej mamy, z czego się cieszyć. Uplasowaliśmy się wśród największych partii litewskich. Do ludzi dotarły nasze założenia i świadczy to o tym, że nasz kierunek jest właściwy. Społeczeństwo spodziewa się zmian, szacunku dla człowieka” ― powiedziała Tamašunienė.
Z kolei Partia Pracy nie przekroczyła tym razem progu wyborczego. Lider partii Valentinas Mazuronis za tę klęskę wyborczą wziął odpowiedzialność na siebie i podał się do dymisji. Tymczasem przewodnicząca Sejmu Loreta Graužinienė poinformowała, że nie tylko wycofuje się z Partii Pracy, ale również z aktywnej polityki.