Polska walka z niemieckim okupantem o Wilno zakończyła się pod Krawczunami. To właśnie tutaj, 73 lata temu, Armia Krajowa na Wileńszczyźnie stoczyła swój ostatni bój z Niemcami. By uczcić pamięć poległych, co roku, w tym miejscu, o godz. 15.00, odprawiana jest uroczysta msza święta. Godzina jest symboliczna – w 1944 r., dokładnie o tej porze, walka dobiegła końca.
– Stoimy pod krzyżem w Krawczunach, a krzyż to znak naszej wiary, znak Chrystusa, który powiedział: „Poznacie prawdę a prawda was wyzwoli”. To hasło jak najbardziej aktualne. To właśnie wyzwolenie jest tym, o co najbardziej chodziło walczącym w tym miejscu. Wolność i niepodległość ojczyzny – o te wartości w tym miejscu przed 73 laty toczył się krwawy bój – mówił w czasie kazania ks. Henryk Naumowicz, proboszcz parafii w Duksztach, który w czasie mszy św. wspólnie z ks. Józefem Aszkiełowiczem modlił się za poległych.
Tegoroczne świętowanie rocznicy bitwy pod Krawczunami odbywało się w strugach deszczu. Ks. Henryk Naumowicz zauważył jednak, że pogoda nie może być przeszkodą w uroczystości, bo przecież nie lepsza była 70 lat temu, w czasie uroczystości koronacji obrazu Matki Bożej Miłosierdzia.
– Wtedy marszałek Piłsudski zarządził, że wszyscy mają stać na deszczu – przypomniał proboszcz parafii w Duksztach, wyrażając radość, że i dziś jest tak wiele osób, dla których droga jest pamięć o walczących za naszą wolność.
Po Mszy św. przyszedł czas na uroczysty apel i przemówienia. W imieniu głównego organizatora uroczystości, czyli Wileńskiego Rejonowego Oddziału Związku Polaków na Litwie, głos zabrał europoseł Waldemar Tomaszewski, przewodniczący AWPL-ZChR.
– Nasuwa się myśl, czy ta ofiara złożona w bitwie pod Krawczunami miała sens. Nad Wilnem już przecież łopotała biało-czerwona flaga, Wilno już zostało wyzwolone. Myślę jednak, że to miało wielki sens i wciąż ma wielki sens – to, że dzisiaj się spotykamy, wspominamy, podajemy przykład. Ale też nie mniej ważny był ich bohaterski czyn, determinacja, żeby swojego terenu pilnować. Trzytysięczna grupa pod dowództwem generała Stahela wycofała się z Wilna, zmierzała w kierunku Kowna, ale nasi bohaterowie nie mogli tak po prostu przepuścić ich przez nasz, polski, wileński teren. Stoczyli ciężką walkę, osiemdziesięciu zginęło, ale 3-tysięczny oddział wroga został rozproszony – mówił do zebranych Waldemar Tomaszewski.
Europoseł podkreślił związek wydarzeń sprzed 73 lat z dzisiejszą sytuacją:
– Również dzisiaj musimy bardzo mocno pracować, pamiętając o ich bohaterskim czynie i własnego terenu pilnować. Aby, jak by nie było ciężko, walczyć o swoją ojcowiznę w niesprawiedliwej walce, kiedy przeciwko prawowitym właścicielom często staje maszyna państwowa i ludzie nieuczciwi. Tyle nam zostanie ojczyzny, ile zachowamy ojcowizny – mówił lider AWPL-ZChR, podkreślając przy tym szczególną wagę obrony polskiego szkolnictwa.
– Musimy tak bronić swego terenu, żeby żadne dziecko z polskiej rodziny nie uczęszczało do szkół odgórnie nam narzuconych, w których nauczanie nie jest w języku polskim, ojczystym. (…) To jest naszym wielkim zadaniem i musimy temu sprostać, wiedząc, że nasi przodkowie mieli o wiele trudniejszą walkę o polskość. Ten apel i podobne wydarzenia służą temu, żeby polskość, którą otrzymaliśmy w spadku od naszych ojców i dziadów, nie tylko zachować, ale też wzmocnić – powiedział Waldemar Tomaszewski.
W imieniu prezydenta RP Andrzeja Dudy hołd bohaterom walk o wyzwolenie Wilna złożył sekretarz stanu w Kancelarii RP Adam Kwiatkowski, który do organizatorów i uczestników uroczystości skierował list. Podczas apelu list odczytała chargé d’affaires ambasady RP Maria Ślebioda.
„Jestem przekonany, że wiele prawd o polskich losach, które wybrzmiały w przemówieniu prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa pod pomnikiem Powstania Warszawskiego podczas wizyty w Polsce, odnosi się w pełni do heroizmu walki uczestników Operacji „Ostra Brama”. Wyrażam uznanie i głęboką wdzięczność środowiskom i organizacjom kombatanckim oraz wszystkim osobom i instytucjom, które przez długie lata społecznie i z poświęceniem pełniły i pełnią rolę strażników pamięci narodowej na Wileńszczyźnie. Dziękuję za Państwa troskę o groby bohaterskich obrońców ojczyzny” – napisał sekretarz stanu w Kancelarii RP Adam Kwiatkowski.
W uroczystościach wzięli także udział kombatanci.
– Chciałbym podziękować mieszkańcom Wileńszczyzny za opiekę nad grobami naszych kolegów, którzy pozostali tu na wieczną wartę. Zawsze mówię, że aby nauczyć się patriotyzmu, należy jechać na Wileńszczyznę – mówił do zebranych uczestnik bitwy pod Krawczunami, Zygmunt Krzymowski z I Wileńskiej Brygady AK.
Efektownie prezentowali się ułani. Przy pomniku w Krawczunach obecni byli, jak co roku, przedstawiciele Klubu Jazdy Konnej Joker, który pielęgnuje tradycje 8 Pułku Strzelców Konnych w Chełmnie. Po raz pierwszy w uroczystościach wzięli udział także motocykliści z Nasielska.
– Przyjechaliśmy wczoraj. Droga, jak droga – nie obyło się bez przygód, ale najbardziej zaskoczyła nas pogoda. Niestety, nie wszyscy przygotowaliśmy się odpowiednio – mówi Kamil Dąbrowski, uczestnik III Nasielskiego Rajdu Motocyklowego Pamięci.
– Łączymy dwie pasje: historię i motocykle. Żeby nie jeździć bez celu, staramy się lepiej poznawać historię, zwłaszcza tą, która najbardziej łączy się z naszym miastem, Nasielskiem. Staramy się co roku znajdować jakąś postać, czy grupę ludzi, którzy są szczególnie ważni dla naszej okolicy. W czasie jednej z takich podróży byliśmy np. we Wrześni, w 85. rocznicę bitwy nad Wkrą. Postanowiliśmy uczcić tę rocznicę, ponieważ właśnie 65. pułk piechoty z Wrześni, jako pierwszy wkroczył do Nasielska w 1920 r. Rajd był więc dla nas, jako mieszkańców, wyrazem wdzięczności dla tych żołnierzy – opowiadał „Kurierowi Wileńskiemu” Artur Nojbert, organizator rajdu.
Również Krawczuny są związane z Nasielskiem.
– Przyjechaliśmy do Krawczun głównie dlatego, że w tej bitwie poległ nasz krajan, kpt. Czesław Grombczewski ps. „Jurand”. Chcemy więc z jednej strony reprezentować Nasielsk na Wileńszczyźnie, ale także przyczyniać się do podtrzymywania pamięci o kapitanie w naszym mieście – wyjaśnił Artur Nojbert.
Co prawda pod koniec uroczystości zrobiło się bardzo zimno, ale, jak co roku, organizatorzy przewidzieli ciepły posiłek.
– Częstujemy dziś gości grochówką z polowej kuchni. Jesteśmy tu od południa i w zasadzie cały czas pada, ale w czasie takich uroczystości deszcz nie jest przeszkodą. Jak co roku wszystko uda się w 100 procentach – mówiła Natalia Pietrowicz, która już od kilku lat obsługuje wraz z mężem kuchnię polową w Krawczunach.
***
Bitwa pod Krawczunami była końcowym akordem bitwy wileńskiej. Drugie Zgrupowanie AK spotkało się w niej z resztką niemieckiego garnizonu Wilna (ok. 3 tys. żołnierzy ), która przebiła się z sowieckiego okrążenia nad ranem 13 lipca.
W wielogodzinnej walce w okolicach wsi Krawczuny-Nowosiółki obie strony poniosły znaczne straty. Poległo lub zaginęło ok. 100 żołnierzy AK, w tym dowódca 1. Brygady Wileńskiej AK por. Czesław Grombczewski „Jurand”.
Straty niemieckie wyniosły zaś kilkuset zabitych i wziętych do niewoli. Tego samego dnia żołnierze AK zawiesili biało-czerwoną flagę na wieży Giedymina.