W wileńskim Ratuszu Polacy spotkali się na muzycznym wieczorze adwentowym.
– Postanowiliśmy przybliżyć, a może na Wileńszczyźnie zapoczątkować tradycję adwentowych spotkań przyjaciół, którzy spotykają się, aby zatrzymać goniący czas przedświąteczny, żeby spędzić ze sobą miłe chwile – mówił Edward Trusewicz, prezes Fundacji „Kultura Wilna” i organizator wieczoru.
Witając zebranych, Eward Trusewicz życzył wszystkim, by byli „jeszcze bardziej solidarnymi i tworzyli jedną wielką rodzinę”.
–Tak, byśmy z dumą i godnością mogli słuchać słów, które o nas mówią w Polsce, że jesteśmy najbardziej zorganizowaną polską społecznością poza granicami Rzeczpospolitej – mówił organizator.
Przed rozpoczęciem koncertu głos zabrał także kierownik wydziału konsularnego w Wilnie, Marcin Zieniewicz.
– Chciałbym podziękować państwu za przyjęcie mnie do waszego grona przyjaciół, grona rodzinnego Polaków na Wileńszczyźnie. Pracuję tutaj krótko, ale wydaje mi się, że już do tego grona dołączyłem i czuję się tutaj naprawdę tak, jak w domu, wśród rodziny – powiedział.
Świąteczny nastrój podczas spotkania zapewniła Eweliny Saszenko, która wykonała kilka utworów przy akompaniamencie pianisty Pauliusa Zdanavičiusa.
– Zaśpiewamy dla was coś ze światowej klasyki jazzowej, trochę po angielsku, trochę po polsku, a na koniec kilka polskich, tradycyjnych kolęd. Mam nadzieję, że zaśpiewacie jeszcze dzisiaj razem z nami – mówiła artystka, rozpoczynając swój występ.
W czasie koncertu, a także w rozmowie po jego zakończeniu, Ewelina Szaszenko zauważyła, że niezbyt często zdarza się jej występować przed polską publicznością, choć zawsze chętnie odpowiada na podobne zaproszenia. Artystka podkreśla, że w swojej pracy zawodowej zawsze występuje jako Polka, niezależnie od tego, w jakim języku śpiewa.
– Nigdy nie ukrywałam tego, że jestem Polką. Najbardziej chyba było to zauważalne, gdy występowałam w Konkursie Piosenki Eurowizji, ale także teraz, publiczność i moi współpracownicy, doskonale o tym wiedzą. Niedawno, podczas pracy nad litewskim musicalem „Jūratė ir Kastytis“ nieraz ktoś odzywał się do mnie po polsku, co odbieram to jako wyraz życzliwości – wyznała „Kurierowi Wileńskiemu”.
Warto podkreślić, że Samorząd Miasta Wilna na niedzielne spotkanie udostępnił bezpłatnie salę w Ratuszu. Poczęstunek zapewnił Dom Kultury Polskiej w Wilnie. Wszyscy, tak goście, jak i organizatorzy, zgodni są co do tego, że takie spotkania są potrzebne.
Edward Trusewicz w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” zauważył, że niedzielne spotkanie udało się zorganizować dosyć szybko, przy stosunkowo niewielkim nakładzie finansowym.
– Takie pomysły można realizować, jeśli tylko ma się marzenia. Ta impreza nie wymagała wcale wielkich dotacji. Pomysł zrodził się może nie do końca spontanicznie, ale na pewno był realizowany w dosyć krótkim czasie. Mam kontakt z Eweliną Szaszenko, która akurat w tym dniu miała wolny termin. Mieliśmy również możliwość zarezerwowania sali w Ratuszu. Okazało się, że organizacja takiego wieczoru nie musi pociągać za sobą wcale wielkich kosztów – twierdzi organizator wieczoru.
– Często spotykamy się na różnych wiecach, różnych konferencjach, a mniej czasu poświęcamy takim właśnie, przyjacielskim spotkaniom. Tutaj mamy okazję spokojnie porozmawiać, zobaczyć, jak żyje nasz sąsiad, przyjaciel. Po prostu, trzeba mieć czas dla siebie nawzajem – powiedziała „Kurierowi Wileńskiemu” Edyta Tamošiūnaitė, wicemer Wilna.
Edward Trusewicz nie podał, co prawda, terminu kolejnego tego rodzaju wydarzenia, jednak zapewnił, że będzie się starał podtrzymać tradycję, którą próbował zapoczątkować w niedzielny wieczór.
– Na razie nie chcę zdradzać szczegółów, ale zapewniam, że trwają rozmowy dotyczące kolejnych projektów – mówił prezes Fundacji „Kultura Wilna”.
Fot. Marian Paluszkiewicz