Przed trzema laty były premier, Algirdas Butkevičius, twierdził, że idea budowy metra w Wilnie to utopia. W końcu 2016 r. sejm zrezygnował z głosowania nad projektem ustawy o metrze. Obecnie rząd powraca do tego projektu.
Ministerstwo Łączności w zasadzie jest przychylne temu projektowi. Proponuje rządowi zaakceptowanie projektu ustawy z pewnymi poprawkami. Ministerstwo sugeruje wyraźnie doprecyzować w ustawie o metrze, jaki rodzaj transportu można określić jako metro lub zmienić ustawę ramową transportu, określając w niej pojęcie transportu szynowego (metra).
Poza tym, ponieważ ustawa o koncesjach nie przewiduje maksymalnego okresu umowy, z ustawy o metrze proponuje się usunięcie zapisu o tym, że umowa na koncesję metra może być sporządzona nie dłużej niż na 25 lat. W końcu 2016 r. sejm zrezygnował z głosowania w sprawie projektu ustawy o metrze. Poseł Bronius Matelis twierdził wtedy, że ustawa spotkała się z kontrowersyjnymi opiniami w społeczeństwie, została zawetowana przez prezydent, dlatego teraz, jego zdaniem, w tej sprawie potrzebna jest opinia nowego rządu. Autorzy projektu metra w Wilnie twierdzą, że jego budowa pozwoli otworzyć drogę zagranicznym inwestycjom wartym kilkaset milionów euro. Inicjatorzy budowy metra zapewniają, że zagraniczni inwestorzy są zainteresowani budową metra w Wilnie. Przewodniczący zarządu Metro sąjūdis, Juozas Zykus, jest przekonany, że budowa metra pomogłaby rozwiązać problemy transportowe, rozładować korki w mieście. Jego zdaniem, położenie pierwszej trasy o długości 7 kilometrów trwałoby 4 lata, jej koszty wyniosłyby 300 mln euro. Miasto wielkości Wilna potrzebuje sieci linii o długości około 45 kilometrów.
Czy nie jest to zbyt luksusowy projekt dla tak stosunkowo niedużego miasta, jak Wilno?
– Czy nie jest luksusem to, że stoimy na mieście w niekończących się korkach, palimy drogie paliwo i oddychamy spalinami – jaka jest wartość takiej jazdy? Metro pozwoliłoby rozładować korki, ponieważ trzecia część mieszkańców przesiadłaby się do metra – w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” twierdzi Juozas Zykus. Prezydent Dalia Grybauskaitė w 2014 r. zawetowała ustawę o metrze, ponieważ, jej zdaniem, ustawa była sprzeczna z przepisami o koncesjach, które regulują urzeczywistnianie partnerskich projektów w publicznym i prywatnym sektorze.
– Obecnie zgłosiłem prezydent udoskonalony projekt. Przysłano mi pisemną odpowiedź, że doskonalenie infrastruktury jest konieczne z powodu korków i zwiększającego się zanieczyszczenia. Efektywny system transportu publicznego wraz z odpowiednim planowaniem miasta stworzyłyby warunki do zrezygnowania z jazdy autem albo wykorzystanie tego środka transportu w połączeniu z innymi środkami transportu. Mniej samochodów w centrum miasta otworzyłoby więcej miejsca mieszkańcom. List podpisała kancelaria urzędu prezydenta – cytował Zykus.
– Innowacje są dobre dla miasta, ale chyba nie tym razem. Wilno jest zabytkowym miastem, a przekopywanie ulic w centrum, na Antokolu czy Zwierzyńcu, sprawiłoby wiele kłopotów związanych z zabytkami i w ogóle z realizacją tego projektu. Nawet teraz, kiedy się deklaruje, że i budowę, i późniejsze wdrażanie w życie będą realizowały prywatne firmy, to nie jest zupełnie tak. Gdyby linie metra były nierentowne, na pewno zgłosiłyby się one do rządu czy do państwa o dofinansowanie. Myślę, że teraz są o wiele ważniejsze sprawy, jak wykluczenie społeczne, problem ubóstwa, niż budowa takiego projektu. Wilno jest zbyt małym miastem dla metra i jego budowa nie będzie się opłacała. Nawet Warszawa ma nierentowne linie. Idea metra, moim zdaniem, jest nie na czasie – uważa poseł Rita Tamašunienė, przewodnicząca frakcji AWPL-ZCHR w sejmie.
***
Według danych mapijoziai.lt na początku 2018 r. w Wilnie naliczono 536 692 mieszkańców. Warszawa jest trzykrotnie większa – według danych z 2017 roku liczyła 1 753 977 mieszkańców.