Więcej

    Tak bliska, tak nieznana: Łatgalia

    Czytaj również...

    Ten teren długo pozostawał pogański. Wojska, które przychodziły, interesowały szlaki handlowe, ale nie mieszkańcy Fot. Ilona Lewandowska

    Łatgalia to region pogranicza kultur, zamieszkany przez ludzi, którzy pielęgnują własne tradycje, i pełny nieskażonej przyrody. Mimo że znajduje się w najbliższym sąsiedztwie Litwy, pozostaje niemal zupełnie nieznany. A szkoda, bo Łatgalowie chętnie dzielą się z przybyszami wszystkim, co mają.

    Dlaczego turyści zostają w Dyneburgu? Przecież my mamy tutaj tyle do pokazania – mówi Liga Kondrate, z którą zwiedzamy Łatgalię. Rodzinne miasto Ligi, Lucyn (łot. Ludza), to dziś niewielkie miasteczko, którego krajobraz wydaje się bardzo typowy dla całego regionu. Wszystko przypomina tu o bogatej historii Łatgalii. Nad brzegiem Jeziora Lucyńskiego widzimy ruiny zamku kawalerów mieczowych, dalej – dwie wieże kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, zbudowanego w stylu wileńskiego baroku. W niewielkiej odległości od nich znajduje się drewniana synagoga, jedna z siedmiu, które kiedyś tu istniały.

    Mieszkańcy dawnych Inflantów Polskich bardzo chętnie przyznają się do związków z polską kulturą i historią Fot. Ilona Lewandowska

    W trosce o dziedzictwo przodków
    Liga wraz z mężem Eriksem dbają o to, by odwiedzający miasto turyści mogli się spotkać również z żywą historią. W tym celu 13 lat temu otworzyli centrum rzemiosła, które zrzesza ok. 70 lokalnych twórców. W ośrodku można nie tylko kupić ich wyroby, ale także zobaczyć, jak powstają.
    – W naszym regionie tradycje związane z pracą rzemieślników są wciąż żywe. Najbardziej charakterystycznym z nich jest ceramika, która cieszy się obecnie bardzo dużym zainteresowaniem. Poza tym proponujemy inne wyroby, stroje, ozdoby. Wszystko robimy sami, staramy się odtwarzać wiernie tradycyjne wzory i zdobienia – mówi Liga.
    W centrum można przymierzyć tradycyjne łatgalskie stroje i ozdoby z różnych epok, można też wysłuchać opowieści Eriksa o dawnych wojownikach, ludziach mieszkających w drzewach i kobietach, które nocą wypłaszały najeźdźców z łatgalskich lasów swoim śpiewem. Z tych na wpół legendarnych opowieści wyłania się obraz, który zostawił swój ślad widoczny w regionie do dzisiaj.
    – Ten teren bardzo długo pozostawał pogański. Wojska, które przychodziły, interesowały szlaki handlowe, ale nie mieszkańcy. Dlatego szukali tu schronienia również inni prześladowani za swoją wiarę lub sposób życia. Dlatego tak wielu wśród nas starowierców, wielu było również Żydów – mówi Eriks.
    Łatgalowie mają także swój niematerialny skarb – język, który przetrwał, rozwijając się w naturalny, historyczny sposób także w wersji pisanej. Niemało jest w nim także słów, które przypominają, że dzisiejsza Łatgalia to dawne Inflanty Polskie. Łatgalska kanapka to kanapa, sukna to suknia, a kilbasa to kiełbasa.

    Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Lucynie, zbudowany w stylu wileńskiego baroku Fot. Ilona Lewandowska

    Kraj mlekiem, miodem i smakovką płynący
    W Lucynie na turystów czeka jeszcze jedna atrakcja – degustacja łatgalskich potraw podczas rejsu tratwą, z której można podziwiać Jezioro Lucyńskie i panoramę miasta. – Łatgalska kuchnia jest bardzo prosta i sytna. Najbardziej charakterystycznym daniem jest szary groch ze skwarkami. Na stole muszą być też słonina, domowy chleb, sery i wszystko, co w tej chwili daje przyroda – opowiada Liga. Kolejnym stałym elementem zauważanym przy łatgalskim stole jest gościnność gospodarzy.
    – Rzeczywiście, ludzie są bardziej otwarci niż w innych częściach Łotwy. Ale tego nauczyła nas nasza historia. Przez 450 lat mieliśmy tylko 50 lat pokoju. Poza tym nieustanne wojny, zniszczenia. W takich warunkach nikt nie poradzi sobie sam, bez pomocy sąsiadów, rodziny. Właśnie dlatego więzi rodzinne są tu tak silne i tak otwarcie witamy przybyszów – mówi Liga.
    Łatgalski szlak kulinarny, o którym informacje uzyskamy w centrum turystycznym działającym w każdym mieście, proponuje także wiele innych atrakcji. Charakterystyczną jego częścią są wizyty u lokalnych producentów piwa i w destylatorniach. Łatgalskie domowe piwo ważone jest z chmielu i ziaren suszonych na poddaszu ciemnej łaźni. Dokładnie w ten sposób przygotowywane jest w gospodarstwie agroturystycznym Dainisa Rakstinsa.

    Wizytówką miasta nad Dźwiną jest Twierdza Dyneburg Fot. visitdaugavpils.lv

    – Nasze piwo ma zapach dymu, właśnie to jest charakterystyczne dla piwa z regionu. Nie wszystkim to odpowiada, ale my zajmujemy się przede wszystkim podtrzymywaniem tradycji, a nie browarnictwem na dużą skalę – mówi Ilona, żona Dainisa. Jak wyjaśnia, przepis na piwo pochodzi od rodziny jej męża. Dokładnie tak samo robił domowe piwo jego dziadek. W gospodarstwie można nie tylko spróbować piwa, ale także obejrzeć cały proces produkcji w domowych warunkach.
    Janis Krivtezs proponuje swoim gościom mocniejsze trunki – łatgalską smakovkę. Kilka lat temu postanowił się zająć produkcją tego trunku w miejscu, skąd wywodzi się jego nazwa. – Można powiedzieć, że smakovka jest jednym z polskich śladów w łatgalskiej kulturze – żartuje, oprowadzając nas po prowadzonej przez siebie destylatorni i muzeum smakovki. – Ta nazwa pochodzi też od alkoholu produkowanego w dobrach Szadurskich, także tu, w Malnavie. Mieszkańcy ją przejęli i dzisiaj smakovką nazywa się każdy łatgalski samogon. Nie ma jednej smakovki, każdy robi swoją, według własnej receptury – opowiada.

    Polacy przynieśli tu wiarę
    Polskie ślady w Łatgalii to nie tylko pojedyncze słowa w łatgalskim języku. Mieszkańcy dawnych Inflantów Polskich bardzo chętnie przyznają się do związków z polską kulturą i historią. Polacy, ani ci, którzy przyszli tu z królem Stefanem Batorym, ani ci, którzy walczyli w 1920 r., nie byli uważani za najeźdźców. Do dziś wiele jest miejsc, gdzie można spotkać mówiących po polsku mieszkańców, gdzie żywe są polskie tradycje.
    O Polakach, a także spolonizowanych rodach niemieckich, przypominają pozostałości po bogatych dawniej rezydencjach. W niektórych miejscach pozostały tyko w szczątkowym stanie, jak w Vilaka, czyli historycznym Marienhausen, gdzie po hrabiach Lippe-Lipskich ostały się część dawnego parku, aleja lipowa i zabudowania gospodarcze. Inne, jak pałac w Prele (łot. Preiļi) czy Krasławiu, są stopniowo odnawiane po zniszczeniach z czasów sowieckich.
    Do dzisiaj w wielu kościołach, z dala od miejsc, gdzie znajdują się polskie szkoły, można spotkać starsze osoby, które modlą się po polsku. Kościół to właśnie to miejsce, w którym najbardziej widoczne są łatgalskie więzi z Polską. Dziś, poza językiem łatgalskim, właśnie katolicyzm jest tym, co wyróżnia region na tle reszty kraju. To właśnie w Łatgalii znajduje się najbardziej na północ wysunięte sanktuarium maryjne Europy – Agłona.
    Fundatorką pierwszego kościoła w tym miejscu była Ewa Justyna z Sielickich Szostowicka. W 1694 r. zaprosiła tu ojców dominikanów, który wybudowali klasztor i kościół w jodłowym lesie, położonym na wzgórzu między jeziorami Ciriszu i Egles, gdzie przechowywany był otoczony czcią obraz Matki Bożej z Agłony. W XVII wieku drewniany kościół spłonął i wybudowano nową, znacznie bardziej okazałą świątynię. Dziś nazywana jest ona łotewską Częstochową.
    Choć sanktuarium w Agłonie jest najpiękniejszą ze świątyń tego regionu, warto odwiedzić również inne kościoły Łatgalii. Godnym uwagi miejscem jest na pewno Posiń (łot. Pasiene), gdzie znajduje się XVIII-wieczny kościół św. Dominika w stylu baroku wileńskiego, czy jeden z najstarszych drewnianych kościołów Łatgalii w Indrica.

    Centrum Sztuki im. Marka Rothko, najsłynniejszego spośród dyneburskich artystów Fot . visitdaugavpils.lv

    Z dala od cywilizacji
    Jednym z największych atutów turystycznych Łatgalii jest niewątpliwie przyroda. Badaczy z całego świata przyciągają tu dwa miejsca. Jednym z nich jest stok góry Grebļa – polodowcowego wzniesienia, wokół którego panuje niezwykły mikroklimat. Grebļa nie jest wysoka, ma zaledwie 150 m, ale za to aż 5 km długości i bardzo strome zbocza. Wszystko to powoduje, że podnóże góry jest miejscem występowania gatunków roślin szczególnie chronionych.
    W przeciwieństwie do innych miejsc w Łatgalii turyści nie są tu wcale mile widziani. Chodzi o ochronę rzadkich gatunków motyli, które czasem padają ofiarą kłusowników. Jeśli więc zdecydujemy się na odwiedzenie tego miejsca, koniecznie musimy zabrać ze sobą dokumenty. Są one konieczne również dlatego, że rezerwat znajduje się niemal na trójstyku łotewskiej, rosyjskiej i białoruskiej granicy. Tylko raz do roku goście zapraszani są na specjalnie organizowaną noc motyli, w czasie której entomolog opowiada o gatunkach zwabionych światłem do specjalnie ustawionego namiotu.
    Okolice jeziora Łubań (łot. Lubāns) przyciągają z kolei ornitologów. To największe jezioro Łotwy ma powierzchnię 80,7 km kw. Wraz z pobliskimi stawami rybnymi jest jednym z najważniejszych miejsc odpoczynku migrujących ptaków wodnych na Łotwie, a także jednym z pięciu najlepszych miejsc do gniazdowania dla 29 ściśle chronionych w Europie gatunków ptaków. W okolicach jeziora i na mokradłach występują 224 gatunki ptaków, a 185 gatunków zakłada tutaj gniazda. Jezioro i jego bagnista dolina były granicą Inflant Polskich i Inflant Szwedzkich w czasach Rzeczypospolitej Obojga Narodów, a jeszcze w okresie II wojny światowej miejscowa ludność brzeg zachodni nazywała szwedzkim, a wschodni polskim.

    Ludzie są tu bardziej otwarci niż w innych częściach Łotwy. Ale tego nauczyła
    nas nasza historia – mówi Liga fot . Ilona Lewandowska

    Dyneburg, stolica regionu
    Dyneburg jako najlepiej znany zostawiamy na koniec. Turyści odwiedzający Łatgalię najczęściej biorą za cel swojego wyjazdu właśnie to miejsce. Nic dziwnego, Dyneburg może być atrakcyjny zarówno dla pasjonatów historii, jak i sztuki. Wizytówką miasta nad Dźwiną jest oczywiście Twierdza Dyneburg, która została wybudowana przez Rosjan po pierwszym rozbiorze Rzeczypospolitej, w miejscu wcześniejszych polskich fortyfikacji z XVII w.
    Miłośników sztuki współczesnej zainteresuje natomiast Centrum Sztuki im. Marka Rothko – najsłynniejszego spośród urodzonych w Dyneburgu artystów i jednocześnie twórcy najdroższych dzieł sztuki współczesnej. W maju 2012 roku dom aukcyjny Christie’s sprzedał obraz Rothki „Pomarańczowe, czerwone, żółte” (1961) za 86,9 mln dolarów. Centrum w Dyneburgu jest jedynym miejscem w Europie Wschodniej, gdzie możemy oglądać prace artysty, udostępnione przez jego rodzinę. W centrum prezentowane są też dzieła innych autorów współczesnych, w tym twórców pochodzących z Litwy i Polski.
    Dyneburg jest także miastem, w którym mieszka najwięcej łotewskich Polaków. Wielu z nich korzenie swoich przodków łączy jeszcze z czasami króla Stefana Batorego, którego pomnik znajduje się w mieście, i początkiem polskiego panowania na Inflantach. Nie brakuje tu polskich szkół, stąd też nietrudno o przewodnika, który oprowadzi w języku polskim po mieście.
    Odwiedzając Łatgalię, warto nawiedzić groby tych Polaków, którzy sto lat temu pomogli Łotyszom odzyskać niepodległość. Na cmentarzu polskich żołnierzy na Słobódce w Dyneburgu spoczywa 237 Polaków, którzy zginęli tu w latach 1919–1920. W okolicach miasta, w Ławkiesach (łot. Laucesa), spoczywają żołnierze 1. Dywizji Piechoty Legionów polegli w walkach z bolszewikami w 1919 r. Dzięki zawartemu w grudniu 1919 r. sojuszowi między Rygą a Warszawą udało się wypędzić bolszewików z Łatgalii, wschodniego regionu Łotwy. Polacy wysłali 30 tys. żołnierzy, w zamian prosząc tylko o ekwipunek i wyżywienie. Łotysze wystawili zaś 22 tys. wojska. Walki zakończyły się zwycięsko dla sojuszników, którym w styczniu 1920 r. udało się pokonać najeźdźców, zdobywając m.in. strategiczne miejsca: Dyneburg (łot. Daugavpils), Krasław (Krāslava), Rzeżycę (Rēzekne). Wyzwolenie Dyneburga zostało upamiętnione na tablicy na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie. Łotysze też nie zapominają o polskim wkładzie w ich walkę o niepodległość.

    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 29(141); 27/07-02/08/2019

     

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Liczy się tylko uczciwa, sumienna praca. Szkic do portretu Janiny Strużanowskiej

    Na pozostanie w Wilnie zdecydowała się w bardzo świadomym celu. Chciała, żeby ktoś w tym mieście za 30 czy 50 lat mówił jeszcze po polsku…  Na jej oczach dawne, wielokulturowe Wilno przestawało istnieć. Najpierw zagłada wileńskich Żydów, którzy od wieków...

    Radosław Sikorski: „Dzisiaj grozi nam ten sam kraj, który jest agresorem w Ukrainie”

    Podsumowując wydarzenie w Trokach – główny powód przyjazdu szefa polskiej dyplomacji na Litwę – Radosław Sikorski zauważył:  – To jest spotkanie, które ma swoją renomę. Bywałem na wcześniejszych edycjach i bardzo mi miło, że drugą edycję zagraniczną jako minister spraw...

    Nikogo nie ominął prezent

    W tym świątecznym okresie nie mogło zabraknąć życzeń, które złożyli Polakom z Litwy przedstawiciel Ambasady RP w Wilnie Andrzej Dudziński, I radca-kierownik Wydziału Polityczno-Ekonomicznego, oraz organizatorzy koncertu – Mikołaj Falkowski, prezes zarządu Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” im. Jana...

    Tych nie trzeba zmuszać do nauki historii

    Fundacja „Pomoc Polakom na Wschodzie” im. Jana Olszewskiego po raz kolejny zorganizowała w Domu Kultury Polskiej w Wilnie konkurs „Historiada”.  – Dziękuję, że wam się chce, że nie musicie się zmuszać, ale z ochotą przystępujecie do tych lektur, które wam...