![](https://kurierwilenski.lt/wp-content/uploads/2020/08/photo_967679-1024x716.jpg)
Wydarzenia na Białorusi w pierwszej kolejności są sygnałem dla inwestorów, wpływ na gospodarkę Litwy będzie raczej minimalny – twierdzi prezydent Litewskiej Konfederacji Przemysłowców (LPK) Vidmantas Janulevičius.
,,To ważny kraj, chociaż znajduje się w drugiej dziesiątce państw, do których eksportujemy albo ogólnie w stosunkach handlowych, niemniej jednak to sąsiad. Białoruś to nie są Niemcy i kraje skandynawskie, które są największym partnerem, więc wpływ byłby minimalny. Jednak mimo wszystko spółki konfederacji inwestowały na Białorusi, znajduje się tam niemała branża przemysłu drzewnego, spożywczego, energetycznego i samochodowego, a więc dotknie najbardziej inwestorów” – oceniając sytuację w sąsiedniej Białorusi mówił w „Žinių radijas“ V. Janulevičius.
Prezydent LPK jest skłonny do stwierdzenia, że prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenkę, można uważać za byłego głowę państwa.
,,Mamy tam i inwestorów, ludzi pracujących, kiedy słucham miejscowych, to faktem jest, że Łukaszenko jest dla nich byłym prezydentem. Kiedy się ogląda rosyjskie czy białoruskie (państwowe – przyp. KW) wiadomości i serwisy informacyjne, tak to nie wygląda (…)” – stwierdził Janulevičius.
Napięcia na Białorusi rozpoczęły się zaraz po nieprzejrzystych wyborach prezydenckich, kiedy to Łukaszenko, który rządził krajem przez ćwierć wieku, został zwycięzcą. W rezultacie w białoruskich miastach wybuchły masowe protesty, które przerodziły się w starcia z organami ścigania.