
Litwa jest jednym z najbardziej aktywnych państw na świecie, jeśli chodzi o działania dotyczące sytuacji na Białorusi. Niestety, wypowiedź Zbigniewa Jedzińskiego, broniącego Aleksandra Łukaszenki, ponownie rzuciła cień na polską mniejszość na Litwie. Andrzej Pukszto sądzi, że AWPL-ZChR zwyczajnie „nie posiada kręgosłupa politycznego”, a zdaniem Jarosława Wołkonowskiego partia przynosi wstyd Polakom na Litwie.
We wtorek, 18 sierpnia, Sejm Litwy przyjął rezolucję, w której wezwano do nieuznawania prawomocności wyboru Aleksandra Łukaszenki i wprowadzenia sankcji względem białoruskich urzędników odpowiedzialnych za stosowanie przemocy wobec protestujących. Rezolucję poparło 120 posłów ze 122 zarejestrowanych. Dwóch parlamentarzystów, Povilas Urbšys oraz Vytautas Bakas, wstrzymało się od głosu. Bakas nie poparł rezolucji, ponieważ parlament nie uwzględnił jego propozycji dotyczącej powołania międzynarodowej komisji ds. przestępstw reżimu Łukaszenki. W posiedzeniu sejmowym nie wzięło udział 18 posłów, w tym również posłowie frakcji AWPL-ZChR Zbigniew Jedziński, Czesław Olszewski oraz Irina Rozowa.
Skandaliczna wypowiedź

Przed tygodniem Jedziński na Facebooku zamieścił wpis, w którym stwierdził, że białoruscy milicjanci, bijąc protestujących, stoją na straży konstytucji. „Łukaszenko nauczył się od litewskich konserwatystów jak pacyfikować protesty. Różnica polega na tym, że na Białorusi policja stoi na straży konstytucji, a na Litwie w 2009 r. policja była po stronie tych kto złamał konstytucję, a mianowicie policjanci bronili władzę konserwatystów, która w wyniku tak zwanej „nocnej reformy” łamiąc konstytucję ucięła emerytury i płace zarobkowe” – napisał polityk.
Wypowiedź posła, który jest „jedynką” na liście wyborczej partii, wywołała w kraju falę oburzenia. Polityk został skrytykowany również przez swych partnerów koalicyjnych lidera „chłopów” Ramūnasa Karbauskisa oraz ministra spraw zagranicznych Linasa Linkevičiusa. Karbauskis zasugerował, że jest to opinia posła, a nie partii. Do wypowiedzi również odniósł się ośrodek prezydencki. „Zobaczymy, czy ze strony tej partii zostaną złożone podpisy pod rezolucją. Jeśli nie, to cóż, to będzie oznaczało, że zaprezentowali swoje priorytety i będziemy mogli odpowiednio ich ocenić” – przed głosowaniem powiedział „Žinių radijas“ Gitanas Nausėda.
Swego kolegę partyjnego bronił prezes AWPL-ZChR Waldemar Tomaszewski. „Ten wpis jest dedykowany Kubiliusowi i jego partnerom liberałom, którzy wówczas wykazali się postawą nie mniej agresywną przeciwko ludziom niż w chwili obecnej omonowcy na Białorusi. Jedyna różnica polega na tym, że w Mińsku minister spraw wewnętrznych przeprosił za przemoc wobec ludzi, a na Litwie za antykonstytucyjne działania landsbergistów nikt nie przeprosił. Podobnie jak nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności za strzelanie do swoich ludzi” – skomentował sprawę dla delfi.lt europoseł. Poza tym europoseł skrytykował Linasa Linkevičiusa, że specjalnie zaognia sytuację. Jego zdaniem stanowisko Litwy ma być bardziej stonowane. Tomaszewski podobno, jak w roku 2014, oświadczył, że jest przeciwnikiem wszelkiego rodzaju rewolucji.
Obrona posła nie przekonała opozycji. „Sądzę, że nieobecność Jedzińskiego była mocnym sygnałem. Sądzę, że poprzez nieobecność na sali pokazał, że jego stanowisko było autentyczne. On naprawdę tak myśli, naprawdę jest mu żal Łukaszenki” – skomentował sytuację przewodniczący konserwatystów Gabrielius Landsbergis. Wcześniej polityk oskarżył, że Jedziński i jego partia zajmują się działalnością antypaństwową.
Ku prokremlowskim przedstawicielom
Politolog Andrzej Pukszto sądzi, że w danej sytuacji AWPL-ZChR po prostu przekombinowała. – Z jednej strony chciała pokazać, jaka jest oryginalna, a tak naprawdę pokazała, że zwyczajnie nie posiada kręgosłupa politycznego – powiedział „Kurierowi Wileńskiemu” kierownik katedry politologii na Uniwersytecie Witolda Wielkiego.
Niewykluczone, że wpływ na głosowanie posłów polskiej frakcji miała presja wewnątrz kraju oraz negatywna reakcja w Polsce. – Chcieli i Panu Bogu świeczkę, i diabłu ogarek. Z jednej strony AWPL-ZChR reprezentuje się jako taka siła marginalna i radykalna. Krytykowali Majdan oraz zachęcali do świętowania zakończenia Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Z drugiej ciągle mówią o prawach człowieka. Być może wystraszyli się trochę presji społecznej, jaką wywołały słowa Jedzińskiego, a później Tomaszewskiego. Była też duża reakcja negatywna w Polsce. Tomaszewski nie może sobie pozwolić na konflikt z teraźniejszym rządem, ponieważ stanowisko Polski w sprawie Białorusi jest wiadome – wytłumaczył swe stanowisko Pukszto.
Zdaniem politologa partia polskiej mniejszości coraz bardziej odsuwa się od wyborcy „wileńskiego Polaka-inteligenta” w stronę prokremlowskich wyborców rosyjskojęzycznych. – Bo warto podkreślić, że nie wszyscy Rosjanie na Litwie są prokremlowscy – dodał Andrzej Pukszto.
Absolutna hańba

Politolog i były dziekan Filii Uniwersytetu w Białymstoku na Litwie profesor Jarosław Wołkonowski zachowanie i wypowiedzi polityków AWPL nazwał skandalicznymi. – Całkowicie się pogubili. Obrona słów Jedzińskiego przez Tomaszewskiego to jest absolutna hańba. Absolutnie zgadzam się ze Zbigniewem Balcewiczem, że nasi politycy takimi wypowiedziami przynoszą wstyd litewskim Polakom – powiedział naszemu dziennikowi Wołkonowski, który nie rozumie, jak Tomaszewski, będąc wiceprzewodniczącym delegacji Parlamentu Europejskiego ds. kontaktów z Białorusią, nadal może bronić Łukaszenki. – To oznacza, że będąc w tych unijnych strukturach, oni nie rozmawiają ze zwykłymi mieszkańcami Białorusi. Nie wiedzą, jakie są nastroje w państwie. To przecież było oczywiste, że siłowe struktury wykonują rozkazy Łukaszenki – dodał.
Wołkonowskiego oburzył też fakt, że przed głosowaniem żaden poseł frakcji AWPL-ZChR nie zabrał głosu. – Nabrali wody w usta. Zagłosowali za antyłukaszenkowską rezolucją, rozumiejąc, że inaczej nie będą zrozumiani zarówno przez litewskich Polaków oraz w Polsce – powiedział profesor.
Fot. Marian Paluszkiewicz