Prezydent Andrzej Duda zapowiedział doniośle: – Po konsultacjach z szefostwem Polskiego Komitetu Olimpijskiego chcę ogłosić, że naszym zamiarem jest rozpoczęcie starań o organizację letnich igrzysk olimpijskich w naszym kraju w 2036 r.
Warszawa jako gospodarz
Radosław Piesiewicz, prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego, precyzował: – Na Kongresie Europejskich Komitetów Olimpijskich w Stambule, 6 października o godz. 17, na ręce prezydenta MKOl Thomasa Bacha złożę list dotyczący aplikacji Polski do igrzysk 2036.
Z kolei minister sportu i turystyki RP Kamil Bortniczuk przypomniał: – W ostatnich 11 latach zorganizowaliśmy dwie duże imprezy sportowe: piłkarskie Euro 2012 oraz tegoroczne Igrzyska Europejskie w Małopolsce. To były udane przedsięwzięcia, stąd decyzja, by zabiegać o letnie igrzyska.
Minister podkreślił, że liczy na to, iż wybór padnie na Polskę. – Udowodniliśmy przez wiele ostatnich lat, że jesteśmy sprawdzonym partnerem. Igrzyska Europejskie były ostatnim stress testem, czy jesteśmy w stanie zorganizować imprezę porównywalną do igrzysk olimpijskich. W tych udział bierze 11–12 tys. sportowców, a na Igrzyska Europejskie przyjechało do Polski 7 tys. uczestników. A to już porównywalna skala – argumentował.
Na główne miasto gospodarza imprezy wytypowano Warszawę. – Wybór jest oczywisty. Stolica ma swoje prawa w kontekście tego, że planujemy wielkie inwestycje infrastrukturalne, związane choćby z Centralnym Portem Komunikacyjnym [chodzi o planowany węzeł przesiadkowy między Warszawą a Łodzią, który zintegruje transport lotniczy, kolejowy i drogowy – przyp. red.]. Myślę więc, że Warszawa jest naturalnym wyborem jako główne miasto. Część dyscyplin podczas igrzysk może się odbyć w innych miejscach – uzupełnił Bortniczuk.
Ekonomiści natychmiast rzucili się do szacowania kosztów związanych z organizacją największej imprezy sportowej. „Gdyby skupić się na kosztach ostatnich igrzysk w Tokio, to można się przerazić. Japończycy oficjalnie wydali 28 mld dolarów – dwa razy więcej, niż planowali. Wyszło tak dużo również z tego powodu, że impreza odbywała się w realiach pandemii. Pokonanie wszelkich zagrożeń, logistyka czy zabezpieczenia pochłonęły fortunę” – analizował ekonomista magazynu „Forsal”. Z jego wyliczeń wyszło, że igrzyska kosztowałyby Polskę w granicach 70 mld zł. Tyle, ile skarb państwa ma kosztować roczne świadczenie 800+, czyli miesięczne świadczenie na każde drugie i kolejne dziecko dla polskich rodzin.
Czytaj więcej: Igrzyska Europejskie w Krakowie otwarte!
Postawić i rozebrać
Przed laty Towarzystwo Olimpijczyków Polskich na czele z architektem Wojciechem Zabłockim, trzykrotnym medalistą igrzysk olimpijskich w szermierce, medalistą mistrzostw świata i Europy, planowało organizację igrzysk nad Wisłą. Skończyło się na planach, chociaż eksperci zwracają uwagę, że pewien pomysł prof. Zabłockiego można wykorzystać przy ewentualnej organizacji. Sugerował on, by igrzyska opierać o rozbieralne areny. Nie ma powodów, by po takiej imprezie mieć, a przede wszystkim utrzymywać kilkadziesiąt stadionów czy sal.
Do tej pory Polska tylko raz starała się o igrzyska. W 2006 r. zimowe mogły gościć w Krakowie i Zakopanem, ale członkowie MKOl już w pierwszej turze głosowania postawili na Turyn.
– Letnie igrzyska byłyby pozytywnym „kopem” dla polskiej gospodarki. Obchodzimy Światowy Dzień Turystyki [27 września] i trzeba pamiętać o tym, że taka impreza da turystyce ogromny i wzmożony ruch. Mamy co pokazywać, chwalić się na świecie. Wielu nowych turystów zaczęłoby do nas przyjeżdżać, zwiedzać zabytki. Przekazaliby innym, że Polska to piękny kraj, wart zobaczenia – prezes PKOl z entuzjazmem uzasadniał plan zgłoszenia kandydatury.
Czytaj więcej: 27 września — Światowy Dzień Turystyki
Warszawa zna rywali
Oficjalnie do tej pory zgłoszono trzy kandydatury: Meksyk (imprezę współorganizowałyby cztery miasta – Guadalajara, Meksyk, Monterrey oraz Tijuana), indonezyjska Nusantara (w przyszłym roku ma zostać formalnie stolicą kraju), a także turecki Stambuł.
Kilka innych krajów też rozważa przystąpienie do wyścigu. Jednym z nich jest Egipt jako przedstawiciel Afryki, która nigdy nie gościła olimpijskich zmagań. Z Azji kandydowanie rozważają południowokoreański Seul, wspólnie chińskie Chengdu i Chongqing, Ahmedabad z Indii oraz katarska Ad-Dauha. Przyszłoroczne igrzyska rozpoczną się na początki sierpnia w Paryżu, kolejne w 2028 r. w Los Angeles (USA), a cztery lata później w australijskim Brisbane.
Głupek albo marzyciel
Przeciwnicy organizacji igrzyska w Polsce utrzymują, że kraju nie stać na takie fanaberie. Zwolennicy przypominają zaś, iż pomysł organizacji piłkarskiego Euro 2012 początkowo również był wyśmiewany, a skończyło się na potężnym sukcesie Polski i Ukrainy, zaś powstałe przy okazji tamtych mistrzostw autostrady i obiekty służą do dziś.
– Kiedy prezes Ukraińskiej Federacji Piłkarskiej Hrihorij Surkis wymyślił polsko-ukraińską kandydaturę, mało kto wierzył w powodzenie tego projektu. Nie było żadnych poważnych przygotowań. Jako prezes PZPN i entuzjasta tego projektu zostałem w kraju uznany za głupka, a w najlepszym wypadku niepoprawnego marzyciela bujającego w obłokach – wspomina Michał Listkiewicz.
Były prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej przestrzega, by opinia publiczna w kwestii igrzysk nie popełniła podobnego błędu. Jakiego? Błędu małej wiary.
Szymon Dudek
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 40 (116) 07-13/10/2023