Praca strażaka kojarzy się nam przede wszystkim z gaszeniem pożarów. Ale tak naprawdę to wycinek tego, czym strażacy zajmują się na co dzień. O wiele częściej pomagają przy wypadkach samochodowych, sytuacjach skażenia środowiska, usuwaniu powalonych drzew czy… ratowaniu kotów, które utknęły na drzewie i nie mogą same zejść.
Nigdy nie są bezczynni
– Praca strażaków jest ciężka i niebezpieczna. Ale kiedy nie ma pożaru, to gdy patrzy się z boku, można by pomyśleć, że strażacy… nic nie robią. Ale w rzeczywistości tak nie jest. Funkcjonuje reżim, codzienny harmonogram dyżurów, obowiązują wewnętrzne zasady postępowania. Strażacy mają wiele zajęć, prowadzą wszelkiego rodzaju akcje dla mieszkańców, ale też dla uczniów i studentów. Strażacy nie tylko walczą z pożarami. Wykonują wszelkiego rodzaju prace ratownicze. Strażacy udzielają pomocy służbom specjalnym, policji, pomocy medycznej, ekologom, służbom weterynaryjnym, służbom celnym, komu oni nie pomagają! Strażacy są bardzo uniwersalni – opowiada Vitalijus Kapusta.
Dyżur strażaka rozpoczyna się rano i trwa aż do ranka dnia następnego. A więc w ciągu 24 godzin grupa strażaków czeka na specjalny dźwięk alarmu, który daje znak, że gdzieś zdarzyło się nieszczęście i muszą wyjechać.
Ale jeżeli ktoś myśli, że strażacy tylko siedzą i bezczynnie czekają na znak, jest w błędzie. W wolnym czasie, gdy nie muszą być w terenie, funkcjonariusze biorą udział w innych istotnych zajęciach, np. podnoszą swoje kwalifikacje, biorą udział w różnorodnych ćwiczeniach zarówno tych związanych z ratownictwem medycznym, jak i tych symulujących akcje ratowniczo-gaśnicze.
Wyjazd na akcję
– Dyżur strażaków na całej Litwie rozpoczyna się o 7:30, ale w pracy muszą być przed 7. A więc strażak musi przybyć na miejsce wcześnie rano, musi się przebrać, pobrać aparat oddechowy, zmierzyć ciśnienie i ilość powietrza w butli i dane zapisać w specjalnej książce. Ciśnienie musi wynosić co najmniej 250 barów. Jeśli jest niższe, oznacza to, że należy wziąć inną butlę lub napompować więcej powietrza. Rano należy sprawdzić maskę. Dyżurny daje specjalny sygnał: równo o 7:30 muszą się ustawić dwie zmiany. Do tego czasu samochody i urządzenia powinny być gotowe. Następnie przez mniej więcej godzinę strażacy przeglądają cały sprzęt, sprawdzają, czy ostatnia zmiana zużyła jakieś zapasy, czy jest coś, co należy uzupełnić. Potem jest przerwa na kawę i po 9:15 zaczynają się zajęcia – mówi Kapusta.
Strażacy z rejonu solecznickiego otrzymują specjalny sygnał z Wileńskiego Głównego Centrum Ratunkowego. Sygnał słychać wszędzie, zarówno w budynkach, jak i na zewnątrz. Przez głośnik dyspozytor mówi, że np. pierwszy oddział musi wyjeżdżać. Podaje przy tym adres i pierwsze informacje o tym, co się pali. Niezależnie od tego, czy jest dzień, czy noc, czy strażacy akurat spożywają posiłek, czy też robią cokolwiek innego, muszą wyjechać w ciągu jednej minuty.
Strażacy muszą wsiąść do aut już ubrani w specjalną odzież. W pojeździe mają specjalny tablet, na którym widzą, jak dotrzeć do miejsca katastrofy. W samochodzie jeszcze raz muszą doprecyzować adres, bo nieraz podobnie są nazwane dzielnice i ulice.
Tragedie pozostają w pamięci
– Jeśli pojawią się informacje, że w pożarze mogą ucierpieć ludzie, to osoba siedząca z tyłu i dowódca zmiany muszą założyć na ramiona aparat oddechowy. Po przybyciu na miejsce zdarzenia powinni poinformować dyspozytora, że są już na miejscu, i zapytać, czy potrzebna jest dodatkowa pomoc. Gaszący pożar strażacy ryzykują swoje zdrowie i życie. Ich praca jest bardzo ciężka i niebezpieczna. Podczas pożaru im także jest bardzo gorąco, specjalne ubranie, które chroni ich przed ogniem, jest ciężkie i niewygodne. Ale dla strażaka najważniejsze jest niesienie pomocy – podkreśla Vitalijus Kapusta, kierownik Solecznickiej Służby Ratownictwa Przeciwpożarowego w Okręgu Wileńskim.
Vitalijus Kapusta mówi, że najtrudniejsze w tej pracy jest to, gdy dajesz z siebie wszystko, a mimo to nie udaje ci się uratować ludzkiego życia. Albo gdy ludzie ponoszą ogromne straty i zostają bez niczego. Kiedy nie udaje się uratować stodoły rolnika lub bydła, które posiada. To niestety zdarza się w tej pracy i pozostaje na zawsze w pamięci.
Chociaż minęło już ponad 5 lat, Kapusta pamięta, jak we wsi Krakuny w rejonie solecznickim, położonej nieopodal białoruskiej granicy, wybuchł pożar. Spłonęły trzy domy mieszkalne oraz blisko 20 zabudowań.
– Pamiętam jak dziś. To było 25 kwietnia po południu. Pierwotnie poinformowano nas, że palą się cztery budynki: trzy zabudowania gospodarcze i dom mieszkalny. Po kilku godzinach ogień rozprzestrzenił się na sąsiednie zabudowania po obu stronach ulicy. W akcji gaśniczej brało udział pięć zastępów strażackich, funkcjonariusze Straży Granicznej i wolontariusze. A pożar wybuchł przez nieostrożność, po prostu pewna mieszkanka wsi podpaliła trawę i ogień rozprzestrzenił się tak, że spaliła się cała ulica – dzieli się wspomnieniami.
Międzynarodowy Dzień Strażaka obchodzony jest w dniu, w którym w Kościele katolickim wspomina się św. Floriana, opiekuna wszystkich strażaków. Św. Florian był rzymskim męczennikiem z III w. Jego kult upowszechnił się szczególnie na ziemiach polskich, po sprowadzeniu jego relikwii; przez pewien czas św. Florian był jednym z czterech patronów Królestwa Polskiego. Tymczasem według legendy w 1528 r. pożar na krakowskim Kleparzu oszczędził kościół, w którym znajdowały się owe relikwie. Od tego czasu wierzono, że patron chroni wszystkie osoby związane zawodowo z ogniem. W skali globalnej Międzynarodowy Dzień Strażaka upamiętnia tragiczną śmierć pięciu strażaków, którzy 2 grudnia 1998 r. zginęli w Linton w stanie Wiktoria w Australii w trakcie akcji gaszenia pożaru. W ramach obchodów straż pożarna w Australii i społeczności stanu Wiktoria przyjęły jako symbol święta czerwono-niebieskie wstążki.
Czytaj więcej: 4 maja — Dzień św. Floriana. Strażacy interweniują coraz częściej
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 18 (53) 11-17/05/2024