Więcej

    Rumunia w polskiej polityce zagranicznej. Dwudziestolecie międzywojenne i czasy współczesne

    Relacje między Polską i Rumunią w dwudziestoleciu międzywojennym, kiedy dwa państwa podpisały serię traktatów, były zasadniczo dobre, choć ulegały fluktuacjom. „Kurier Wileński” rozmawia o tym z prof. Henrykiem Walczakiem z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Szczecińskiego.

    Czytaj również...

    Leszek Wątróbski: Obecnie pracuje Pan nad kolejną częścią publikacji „Sojusz z Rumunią w polskiej polityce zagranicznej 1918–1931”, która ukazała się w roku 2008.

    Henryk Walczak: Tom drugi, którym się zajmuję, kończyć się będzie na wrześniu 1939 r., kiedy to 17 września, po sowieckiej agresji na Polskę, prezydent RP Ignacy Mościcki, członkowie rządu z premierem Felicjanem Sławojem Składkowskim oraz naczelnym wodzem gen. Edwardem Rydz-Śmigłym przekroczyli granicę z Rumunią, gdzie następnie zostali internowani. Ten drugi tom zaczął mi się szybko rozrastać, zwłaszcza po ostatniej wizycie w Bukareszcie, i w rezultacie będzie się składał z dwóch części: pierwszej obejmującej lata 1931–1936 i drugiej zawierającej się w cezurach 1936–1939.

    Polska do roku 1939 graniczyła z Rumunią.

    Wtedy nasza wspólna granica liczyła 338 km, a stosunki były dobre. Relacje między Polską i Rumunią w dwudziestoleciu międzywojennym, kiedy nasze dwa państwa podpisały serię traktatów (w 1921, 1926, 1931), były zasadniczo dobre, choć ulegały fluktuacjom. Sojusz polsko-rumuński, w ramach którego kraje zobowiązywały się do wzajemnej obrony przed napaścią ze Wschodu, raz się wzmacniał, innym razem osłabiał. Na przykład w latach 1932–1934 alians z Polską był za sprawą Bukaresztu stopniowo rozluźniany. A pomiędzy 1934 i 1936 r. można faktycznie mówić o praktycznym jego ustaniu. Od roku 1932 coraz większe wpływy w Rumunii miał Nicolae Titulescu, pełniący dwukrotnie funkcję ministra spraw zagranicznych (wcześniej lipiec 1927 – sierpień 1928 r. oraz od października 1932 do sierpnia 1936 r.). W początkach lat 30. stał się on zwolennikiem naiwnie rozumianego systemu zbiorowego bezpieczeństwa oraz uregulowania stosunków ze Związkiem Sowieckim jako instrumentami, które miały zapewnić Rumunii bezpieczeństwo. Ceną tej polityki było faktyczne odejście od przymierza z Polską. Dopiero obalenie Titulescu w 1936 r. spowodowało, że Rumunia ponownie powróciła na tory współpracy z Polską, postępowała ona jednak powoli ze względu na ogólną sytuację w Europie i niekorzystną ewolucję stosunków międzynarodowych.

    Tom, nad którym aktualnie pracuję, dotyczy lat 30. Jeśli chodzi o Rumunię, to badania prowadzę głównie w archiwum tamtejszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Archiwum Narodowym (dawniej Rumuńskie Centralne Archiwum Historyczne) i Archiwum Wojskowym.

    Jak wyglądały nasze wzajemne stosunki, Polski i Rumunii, w tych latach?

    Marszałek Józef Piłsudski, przewidując niekorzystne z punktu widzenia Polski zmiany w relacjach międzynarodowych na przełomie lat 1920. i 1930., uznał, że powinniśmy zaktywizować alians z Rumunią. Do Bukaresztu jako radca poselstwa został wysłany Tadeusz Kobylański, a jako attaché wojskowy – ppłk Roman Michałowski, a także kilku innych dyplomatów mających pracować nad zacieśnieniem przymierza.

    Oficjalna wizyta prezydenta RP Ignacego Mościckiego w Rumunii, w karocy z królem Karolem II, Bukareszt, czerwiec 1937 r.
    | Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

    W roku 1930 do Rumunii powrócił król Karol II. Liczono, że poskromi on panującą tam korupcję i ograniczy walki wewnętrzne.

    Wszystko wskazywało na to, że sytuacja w Rumunii się stabilizuje, także w zakresie funkcjonowania przymierza z Warszawą. Miały miejsce częstsze spotkania wojskowych, konferencje międzysztabowe, wzmocnieniu ulegała współpraca wywiadowcza na kierunku wschodnim, co miało szczególne znaczenie ze względu na zainteresowanie obu państw asekuracją przed Związkiem Sowieckim.

    Widać też było wyraźnie drogę, jaką zrobiła Polska od roku 1921, a jaką Rumunia, która była często silniejszym od nas partnerem.

    Polska w pierwszych latach funkcjonowania przymierza była w pewnej niższości względem Rumunii. Na przełomie lat 20. i 30. role zaczynają się odwracać. Stało się widoczne, że Polska dysponuje armią rzeczywiście dobrze wyposażoną w porównaniu z Rumunią. Polski korpus oficerski, piłsudczykowski i dosyć jednorodny pod względem ideowym, składał się z ludzi z odpowiednim statusem materialnym, co znacznie ograniczało generowanie korupcji. W wojsku polskim była wreszcie dyscyplina. Natomiast armia rumuńska robiła zdecydowanie gorsze wrażenie. Oficerowie sprawujący kluczowe stanowiska często żerowali na młodszych stopniem, zagarniając nawet część ich dochodów; dochodziło też do malwersacji niekiedy na dużą skalę.

    Polscy dyplomaci za czasów posła Jana Szembeka (lata 1927–1932) pisali o tym w swoich raportach.

    Oni obserwowali negatywne zjawiska, jednocześnie dostrzegając pewną aktywizację społeczeństwa rumuńskiego i jego nadzieje związane z powrotem do kraju króla Karola II. Ich rezultaty, mimo zachęcających symptomów w zakresie wojskowej współpracy sojuszniczej z Polską, okazały się dalekie od oczekiwań. Polski attaché wojskowy ppłk Michałowski nieustannie wydeptywał ścieżki do Sztabu Generalnego czy Ministerstwa Spraw Wojskowych Rumunii. Wiele spraw trzeba było w tych spotkaniach ze stroną rumuńską stawiać bardzo mocno. Takie naciski dawały tylko ograniczone efekty, nie takie, jakich spodziewała się strona polska.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Mamy rok 1932, pojawia się inicjatywa ze strony sowieckiej zawarcia paktu o nieagresji.

    Polacy chcieli wystąpić wspólnym frontem, tworząc pewien model paktu o nieagresji względem ZSRS; jego sygnatariuszami oprócz RP i Rumunii byłyby także państwa bałtyckie. Te rozmowy zaczęły się jeszcze w roku 1931, nie bez udziału Francuzów, prowadzących podobne negocjacje. Warszawa pragnęła udziału w nich Rumunów. Ale oni się obawiali podpisania paktu jak ognia. Uważali, że będzie się to równało otwarciu ich kraju (szczególnie Besarabii, którą przyłączyli w 1918 r.) na wpływy sowieckie.

    Rumuni w ochronie kontrwywiadowczej byli mało skuteczni…

    A często nawet bezskuteczni wobec agentów sowieckich. Jeden z rumuńskich ministrów wojny, gen. Ludovic Mircescu, popełnił nawet samobójstwo, bo agenci sowieccy podsunęli mu piękną i uwodzicielską panią, która z tajnymi dokumentami szybko się ulotniła.

    Była więc duża obawa przed Sowietami.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Zwłaszcza że Rumuni mieli przykre doświadczenia w oficjalnych rozmowach z ZSRS w Wiedniu w 1924 r. Rokowania te wykorzystali Sowieci do propagandowej delegitymizacji prawa Rumunii do Besarabii, czemu nie potrafili zapobiec rumuńscy negocjatorzy.

    Na przebieg rozmów o pakcie o nieagresji nałożyła się jeszcze niewątpliwie osobowość Titulescu.

    Był wtedy ministrem pełnomocnym i posłem w Londynie oraz jednocześnie rumuńskim delegatem do Ligii Narodów z dużymi wpływami w rumuńskim MSZ. Osobistość trochę mętna, z rozwiniętą miłością własną, można powiedzieć, że narcystyczna. Potrafił sobie w kraju robić odpowiednią popularność poprzez zaprzyjaźnioną prasę, korzystając też z wpływów francuskich. W Rumunii mówiło się w początkach lat 30., że to on decydował o obsadzie stanowiska szefa MSZ. Sam w końcu objął to stanowisko w listopadzie 1932 r., uprzednio torpedując możliwość zawarcia paktu, którego finalizacja na skutek zaangażowania dyplomacji RP była już zresztą bliska.

    Strona rumuńska dojrzała więc do zawarcia aliansu polsko-rumuńskiego.

    Jednak wpływy Nicolae Titulescu doprowadziły do tego, że zakończyło się to niczym. Kiedy objął już stanowisko szefa MSZ, to zaczął snuć plany porozumienia z Sowietami i zaakceptowania przez Kreml przyłączenia Besarabii do Rumunii za cenę porzucenia przymierza z Warszawą. To miała być transakcja wymienna. Dając Moskwie w ofierze alians polsko-rumuński, w zamian chciał uzyskać uznanie granicy na Dniestrze, czyli z Besarabią. Konsekwencją było to, że nasze stosunki polityczne rozluźniały się coraz bardziej. Armia działała natomiast innym trybem.

    Król Karol II zaczął coraz bardziej negatywnie odnosić się do Titulescu.

    Był to pewien proces, który w rezultacie w końcu sierpnia 1936 r. doprowadził do udzielenia dymisji ministrowi przez rumuńskiego monarchę.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Sztandar parafii polskiej w Suczawie oraz sztandar Towarzystwa Polskiego i Bratniej Pomocy w Suczawie w Rumunii
    | Fot. Leszek Wątróbski

    Kiedy 17 września 1939 r. Polska została napadnięta przez armię sowiecką, rząd polski ewakuował się do Rumunii, która wcześniej, 6 września, ogłosiła swoją neutralność.

    I pod naciskiem Niemców rząd rumuński zaczął umieszczać przekraczających granicę żołnierzy polskich w specjalnie utworzonych 32 obozach, m.in. w: Târgovişte, Caracalu, Slatinie, Turnu, Severinie, Călimăneşti, Konstancy, Dragaşani, Târgu Jiu. Internowani zostali także przedstawiciele rządu. W 1940 r. rząd rumuński nakazał zlikwidowanie polskich placówek dyplomatyczno-konsularnych na terytorium Rumunii. Stosunki sojusznicze z przeszłości nie pozostały jednak bez wpływu na postawę wobec Polaków władz i społeczeństwa rumuńskiego. Mimo ciągłej presji niemieckiej Bukareszt zgodził się na ewakuację przez port w Konstancy polskiego złota, walorów Funduszu Obrony Narodowej oraz skarbów kultury narodowej. Tolerowano masowe ucieczki żołnierzy Wojska Polskiego z obozów internowania do armii polskiej we Francji. Opieki i życzliwości doświadczali także uchodźcy cywilni.

    Po zakończeniu II wojny światowej Polska i Rumunia znalazły się w strefie wpływów sowieckich.

    A te skończyły się po roku 1989. Oba państwa wybrały drogę zmiany ustroju z socjalistycznego na demokratyczny. W latach 90. Polska i Rumunia rozwijały głównie współpracę gospodarczą. Z czasem zaczęły dostrzegać także potencjał we wspólnym postrzeganiu kwestii bezpieczeństwa i obronności, w tym współpracy z USA. Oba też państwa wstąpiły do wielu organizacji międzynarodowych, na czele z: Unią Europejską, NATO, Radą Europy, OBWE, Inicjatywą Trójmorza oraz Bukareszteńską Dziewiątką.

    Od 2017 r. w Krajowej stacjonuje Polski Kontyngent Wojskowy w Rumunii. Z kolei w Polsce, w ramach sił NATO, stacjonuje ok. 120 rumuńskich żołnierzy. Od 2018 r. odbywają się polsko-rumuńskie konsultacje międzyrządowe. W 2023 r. parlamenty Polski i Rumunii podjęły uchwały o ustanowieniu 3 marca Dniem Solidarności Polsko-Rumuńskiej, a w czerwcu 2024 r. resorty kultury obu państw zainicjowały trwający do października 2025 r. Sezon Kulturalny Rumunia–Polska 2024/2025. Tak dziś wygląda nasza polsko-rumuńska współpraca.

    Czytaj więcej: Czekam na wiatr, co rozgoni…


    Henryk Walczak
    | Fot. Leszek Wątróbski

    Prof. dr hab. Henryk Walczak zajmuje się problematyką dotyczącą dziejów Polski w latach 1918–1939. Swoje zainteresowania koncentruje na myśli politycznej, postaciach wybitnych polityków oraz stosunkach Polski z Rumunią. Autor dwóch monografii, ponad 60 artykułów naukowych, współredaktor dwóch wielotomowych źródeł pamiętnikarskich, współautor 16 monografii; uczestnik ponad 30 oraz współorganizator bądź organizator 16 konferencji naukowych.


    Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 4 (10) 25-31/01/2025  

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    V zimowa edycja projektu „Szlakiem Narbutta” na Wileńszczyźnie

    Te dwa środowiska, dwa zespoły rekonstrukcyjne, wzajemnie się uzupełniały. Obie grupy, już w maju zeszłego roku, przy czwartej edycji tego projektu postanowiły, że tegoroczny przyjazd na Wileńszczyznę odbędzie się w styczniu, bo dwie ważne daty przypadały właśnie w tym...

    Krzyż „In Memoria Gloria Victis” dla s. Michaeli Rak i Krystyny Sławińskiej

    Klub Historyczny Rok1863.pl został powołany do życia w roku 2016, pierwotnie jako organizacja nieformalna, obecnie funkcjonuje jako Stowarzyszenie Zwykłe. Wokół swoich działań skupia osoby i organizacje, dla których historia Polski stanowi pasję i którzy poświęcają się dla krzewienia wiedzy...

    Polacy w kiszyniowskim kościele. Opowieści mołdawskiej Polonii

    Odpowiedź na to pytanie starałem się zdobyć w Kiszyniowie, w rozmowach przeprowadzonych z przedstawicielkami tamtejszej Polonii, gdzie zatrzymałem się na przełomie października i listopada 2024 r. Byłem wcześniej w kontakcie z panią architekt Katarzyną Jazgunowicz, która opiekuje się polskimi grobami...

    Dziedzictwo Komandora Antanasa Kaškelisa, pierwszego dowódcy Marynarki Wojennej Litwy

    Leszek Wątróbski: Jak doszło do zainteresowania postacią komandora? Skąd wyszła ta inicjatywa? Wiesław Wierzchoś: Pierwszą informację w tej sprawie dostałem z Warszawy, z Ambasady Republiki Litewskiej. Zostałem powiadomiony, że do naszego regionu wybiera się delegacja Ministerstwa Ochrony Kraju RL, która...