Więcej

    Porozumiewam się wieloma językami, również językiem tańca

    Tak mówi wilnianka Anna Vaitkevičienė – prawniczka kochająca arcyszlachetne dziedziny sztuki, jak opera i balet. Pewnego dnia, będąc po czterdziestce, zdecydowała, że zostanie tancerką i stanie w szranki w turniejach tańców towarzyskich.

    Czytaj również...

    Brenda Mazur: Anno, muszę przyznać, że to była nietuzinkowa decyzja. Nie dziwi, że w wieku dojrzałym można sobie potańczyć w kółkach tanecznych, robiąc to dla zabawy i podtrzymania dobrej formy, ale zacząć tańczyć profesjonalnie po czterdziestce – to jest niezwykłe!

    Anna Vaitkevičienė: Tak, to prawda. Kocham operę i balet, ale tak naprawdę taniec w tej formie wkroczył do mojego życia zupełnie niespodziewanie i przez przypadek, choć od dzieciństwa uwielbiałam sport – zajmowałam się gimnastyką artystyczną zarówno w dzieciństwie, jak i w młodości. I nawet gdy urodziłam dzieci, niewiele w tym względzie się zmieniło – zawsze opera i balet były obecne w moim życiu. Ale jak to często w życiu bywa, nic nie dzieje się w jednym rytmie, a sport ma dwie strony medalu.

    W czasie ciąży pojawiły się poważne problemy z kręgosłupem, dały o sobie znać stare kontuzje, przez co musiałam zmienić tryb życia. Nie mogłam uprawiać sportu, miałam trudności z poruszaniem się, trawiły mnie bóle, chodziłam od lekarza do lekarza, ale oni nie potrafili mi pomóc.

    W najmniej oczekiwanym dla mnie momencie otrzymałam propozycję spróbowania swoich sił w solowym tańcu latynoskim. W tym czasie obecni mistrzowie Litwy otworzyli własne studio i zorganizowali grupę dla kobiet. Podchodziłam do tej propozycji sceptycznie, ponieważ nigdy wcześniej nie tańczyłam, a mój stan zdrowia nie rokował najlepiej. Ale postanowiłam spróbować. Na początku było to bolesne, ale im dalej brnęłam, tym bardziej mnie to wciągało. I o dziwo, moje bóle się zmniejszały. Wkrótce zaproponowano mi, abym zaczęła traktować taniec poważniej i zaczęła tańczyć w parze z profesjonalnym sportowcem. Wówczas dowiedziałam się więcej o kategorii Pro/Am w tańcach latynoamerykańskich, które mnie zafascynowały.

    Anna Vaitkevičienė: „Dla mnie taniec jest przede wszystkim sposobem na powrót do pełni życia, a także sposobem na życie”
    | Fot. archiwum prywatne

    Teraz, już jako zawodowa tancerka, bierzesz udział w poważnych konkursach i zawodach tanecznych. Masz stałego partnera i razem odnosicie sukcesy. Kto jest twoim partnerem?

    Od dwóch lat tańczę z Nikitą Moisejenką, który jest moim głównym trenerem i partnerem. Wcześniej próbowałam z kilkoma innymi tancerzami, ale jakoś mi nie wychodziło. Okazało się, że bardzo trudno jest stale pracować w zespole, gdy wynik zależy od dwóch osób. Ale uczę się tego również, ponieważ w tym czasie uświadomiłam sobie, że w tańcu, tak jak w życiu, partner jest bardzo ważny.

    Wybór tego trenera nie był też przypadkowy. Po pierwsze, został mi polecony jako bardzo dobry sportowiec, który trenował i reprezentował Polskę przez trzy lata – był wielokrotnym mistrzem Polski, a po wygaśnięciu kontraktu wrócił na Litwę. Po drugie, miał duże doświadczenie w pracy z Pro/Am, ale trzeba przyznać, że z doświadczeniem wiążą się też pewne niuanse.

    A co do mojego zawodowstwa – chcę od razu powiedzieć, że nigdy nie będę uważana za profesjonalną tancerkę. Tańczę w kategorii Pro/Am. ProAm to skrót od Professional–Amateur. Jest to kategoria zawodów tanecznych, w której instruktor (profesjonalista) tańczy ze swoim uczniem amatorem. Ten system tańca narodził się w USA, ale od kilku lat rozwija się dynamicznie i na Litwie.

    W jakich zawodach braliście udział? Które z nich wspominasz najmilej? Opowiedz o tym.

    Przez te dwa lata udało nam się tańczyć nie tylko na parkietach narodowych, lecz także odnosiliśmy spore sukcesy na turniejach europejskich, w Finlandii, Anglii i Polsce.

    Moja kariera turniejowa jest nieco kontrowersyjna, ale muszę przyznać, że jestem bardzo zadowolona ze współpracy z Nikitą i ogólnych wyników. Chyba powinnam powiedzieć, że w tańcu nie chodzi jedynie o wygranie turnieju, chodzi przede wszystkim o możliwość pokonania samego siebie. Niedawno braliśmy udział w międzynarodowym turnieju tanecznym, który odbył się w Sopocie. Trzeba przyznać, że Polska jest jednym z najbardziej zaawansowanych krajów europejskich w kategorii tańca Pro/Am. Turnieje tam są zawsze duże i zakrojone na szeroką skalę. Biorą w nich udział najlepsze pary z całego świta, panel sędziowski też jest międzynarodowy. Branie udziału w tym turnieju i podobnych wydarzeniach tanecznych to zaszczyt dla mnie, ale i piękna przygoda.

    W zeszłym tygodniu wróciliśmy z Anglii, występowaliśmy w konkursie Open World Dance Championship, który odbył się na legendarnym parkiecie w Blackpoole. W mojej kategorii wzięło udział 45 najlepszych par z całego świata, zajęliśmy trzecie miejsce i jak dotąd jest to moje największe zwycięstwo.

    „W najmniej oczekiwanym dla mnie momencie otrzymałam propozycję spróbowania swoich sił w solowym tańcu latynoskim” – przyznaje Anna
    | Fot. archiwum prywatne

    Za co kochasz taniec? Co zmienił w twoim życiu?

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Nigdy nie wyobrażałam sobie, że taniec to tak trudny i ciekawy sport. Dla mnie taniec jest przede wszystkim sposobem na powrót do pełni życia, a także sposobem na życie. Taniec pomaga być sobą, rozwinąć elastyczność, siłę i kobiecość, uczy kontrolować ciało, rozwija płynność ruchów i wyrażanie siebie. To jest coś, bez czego nie wyobrażam sobie teraz życia. Każdemu polecam taką aktywność.

    Kiedy zaczynałam poznawać taniec (jakieś pięć lat temu), to podchodziłam do tego „lekkim krokiem”. Dziś jest to sport, który wymaga ode mnie sporego wysiłku, regularności treningów z partnerem, zajęć w siłowni, pracy nad wzmocnieniem masy mięśniowej; baletu, który rozwija wrażliwość artystyczną. Te wszystkie elementy są ze mną na co dzień. Jedyne co pojawiło się w moim życiu, to konsultacje z psychologiem sportowym, bo wyjście na parkiet turniejowy wymaga często dużego wysiłku psychicznego.

    Co lubisz tańczyć? Który taniec jest twoim ulubionym?

    Tańczę tańce latynoamerykańskie, a w kategorii tańców sportowych wykonuję pięć tańców: cza-czę, sambę, rumbę, paso doble i jive’a. Wszystkie tańce są piękne, ale ja lubię szybkie tańce z charakterem, takie jak cza-cza i paso doble. Ale paradoks polega na tym, że najwolniejszy i najbardziej delikatny taniec, czyli rumba, wychodzi mi dotychczas najlepiej [śmiech].

    Nauka tańca zabiera sporo czasu. Jak twoi najbliżsi podchodzą do twojego nowego hobby? Jak mąż postrzega piękną tancerkę na parkiecie, czy nie jest zazdrosny?

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    [Śmiech] Oczywiście, na początku nikt nie spodziewał się, że to hobby zapełni nie tylko moje życie, lecz także życie moich bliskich, a najtrudniej w tej sytuacji jest mojemu mężowi. Moja mama to rozumie i można powiedzieć, że popiera, dlatego pomaga mi na wszelkie możliwe sposoby podczas turniejów, kiedy nie ma mnie w domu. Sama przez wiele lat była członkinią zespołu tanecznego „Wilia” i tańczyła polskie tańce ludowe, więc wie, ile to czasu i wysiłku wymaga.

    Anna od dwóch lat tańczy z Nikitą Moisejenką, profesjonalnym tancerzem i trenerem
    | Fot. archiwum prywatne

    Jesteś prawniczką. Dlaczego tak wrażliwa, romantyczna dusza wybrała zawód pełen paragrafów, przepisów i numerów, trudny i stresujący?

    Większość mojej kariery zawodowej związana była z branżą prawniczą. Pracowałam w administracji miejskiej jako prawnik specjalizujący się w prawie gruntowym i budowlanym. Muszę powiedzieć, że tylko na pierwszy rzut oka zawód ten wydaje się bardzo surowy i pozbawiony kreatywności. Pracując w swojej specjalności, przez pewien czas wykładałam na uniwersytecie na Wydziale Prawa w Wilnie i był to również bardzo ciekawy etap w moim życiu.

    W swojej karierze miałaś też epizod polityczny. Polityka wciąga, pochłania. Czemu się wycofałaś? Czy wyniosłaś z tej działalności jakąś lekcję życia?

    Byłam członkiem partii socjaldemokratycznej. Polityka odgrywała bardzo ważną rolę w moim życiu przez blisko 15 lat i był to także mój styl życia w tamtym czasie. A zaczęło się prozaicznie. Miałam głowę pełną idei. Kiedy jest się młodym, to wydaje się, że jesteś tym, kto może zmienić ten świat na lepszy. Ma się głowę pełną pomysłów, które chciałoby się wcielić w życie, aby w ten sposób uczynić ten świat lepszym dla naszej przyszłości, dla przyszłości naszych dzieci. To były poglądy pełne idealizmu i wiary w świetlaną przyszłość i dlatego byłam gotowa zaangażować się całą sobą w działalność społeczną i polityczną.

    Ale po latach po prostu przyszedł czas wypalenia. Dorosłam, poznałam zasady tej gry i postanowiłam, że po prostu będę szczęśliwsza poza polityką. W tym momencie byłam już dorosłą kobietą, miałam rodzinę i dwójkę dzieci, które potrzebowały mnie bardziej; mąż chciał też, abym pomogła mu w jego firmie.

    Jakkolwiek było, ten czas nauczył mnie wiele, nauczył mnie wierzyć w siebie, bronić swojego punktu widzenia, osiągać swoje cele i… odchodzić na czas.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Pięknie mówisz po polsku, choć nie jesteś absolwentką polskiej szkoły. Komu to zawdzięczasz?

    Urodziłam się w Wilnie w polskiej rodzinie. Zarówno moja mama, jak i tato to Polacy, a moim pierwszym językiem był polski, którym posługiwałam się przez całe dzieciństwo. Później moi rodzice postanowili posłać mnie do litewskojęzycznego przedszkola, ponieważ znajdowało się blisko domu. Ta sama przyczyna kierowała wyborem dalszej szkoły, a była nią placówka rosyjskojęzyczna. Dzieciństwo i młodość zaopatrzyło mnie w trzy języki, jak większość Polaków mieszkających tutaj. Później były studia w języku litewskim i nabyty angielski.

    Jednak w domu rodziców, babć i cioć i wśród polskojęzycznych znajomych, których mam sporo, rozmawiam jedynie po polsku, również myślę w tym języku. W ogóle w zależności od tego, z kim rozmawiam, „przełączam myśli” na ten język. I jest okej [śmiech]!

    Czy twoje dzieci mówią po polsku?

    Moje dzieci rozumieją język polski, słyszą go cały czas, ponieważ jestem w ciągłym kontakcie z moją mamą – a ich babcią – i mówimy po polsku, ale niestety, ten język nie znalazł jeszcze swojego miejsca w ich życiu. W naszym wielokulturowym mieście moje dzieci mówią perfekcyjnie po litewsku, rosyjsku i angielsku, a także uczą się francuskiego, hiszpańskiego i hebrajskiego, co jest koniecznością.

    Anna Vaitkevičienė z mężem Jevgenijusem Vaitkevičiusem
    | Fot. archiwum prywatne

    No właśnie. Wraz z mężem dla swoich dzieci wybraliście szkołę z językiem hebrajskim, dlaczego?

    Po przemyśleniach i rozmowie z córką wybór padł na Gimnazjum im. Szolema Alejchema w Wilnie. Do tej placówki uczęszcza też już mój młodszy syn, obecnie piątoklasista. Wybór tego gimnazjum nie był przypadkowy, choć i niezwiązany z pochodzeniem, bo nie mamy korzeni żydowskich. Po prostu uznaliśmy, że jest to jedno z najlepszych gimnazjów w Wilnie, a każdy rodzic chce dla swojego dziecka jak najlepiej. W szkole tej nasze dzieci mają możliwość poznać zupełnie inne od naszych kulturę i tradycje. I opanowują język, który nie jest tak popularny wśród nieżydowskich dzieci. Szkoła w pełni spełniła nasze oczekiwania. Jest to miejsce, w którym dziecku pomaga się w pełni otworzyć, jest przestrzegany porządek i zagwarantowana ochrona. Wpajane są wartości rodzinne, uczy się tolerancji i spojrzenia na życie każdego dziecka z szacunkiem. Moja córka ukończyła tę szkołę w zeszłym roku.

    I dziś już jest studentką i twoją dumą. Kiedy o niej mówisz, masz błysk w oczach.

    Tak, Anabela, bo tak ma na imię córka, to wielki powód do dumy dla całej naszej rodziny. W tym roku osiągnęła pełnoletność i już kończy pierwszy rok ekonomii na Uniwersytecie Wileńskim. Tak się złożyło, że uczęszczała przez dwa lata na zajęcia eksternistyczne, bo gimnazjum ORT Szalom Alejchem stworzyło sześcioletniej wówczas dziewczynce warunki do nauki z uczniami starszymi od niej o dwa lata. Nie przeszkodziło jej to w ukończeniu szkoły z wyróżnieniem w zeszłym roku i dostaniu się na wymarzone studia. Odziedziczyła też po mnie cechy społecznika. Oprócz studiowania na uniwersytecie aktywnie angażuje się w politykę kraju: zakończyła dwuletnią kadencję w Europejskiej Drużynie Młodzieży, walczy o ekologiczną politykę kraju i o prawo każdego człowieka do pełnego życia. I poświęca dużo czasu społeczności żydowskiej. Popieramy wszystkie jej zainteresowania i przedsięwzięcia i cieszymy się, że ma ona chęć i możliwość realizacji swoich celów i wizji przyszłości. To jej czas, więc ja, jak nikt inny, rozumiem ją i wspieram w jej dążeniach.

    Wilno to miasto otwarte na narody i języki. I ty również wpisujesz się w tę wielokulturowość, sprawiasz wrażenie osoby empatycznej i tolerancyjnej, otwartej na świat i odważnej w podejmowaniu decyzji, często niekonwencjonalnych. Jak odbierasz ten świat, który cię otacza?

    Jak dziecko. Myślę, że każdy z nas, w każdym wieku, powinien dbać o swoje wewnętrzne dziecko, które mieszka w każdym człowieku. To właśnie ono, to wewnętrzne dziecko, jest otwarte na świat, gotowe dać się zaskoczyć i zadziwić, aby spróbować czegoś nowego, aby dążyć do swoich celów, podnosić się po upadkach i iść dalej. Ponieważ od dawna jestem przekonana, że życie jest tak nieprzewidywalne, że jedyne, co można zrobić, to dać się zaskoczyć i zaakceptować wszystko takim, jakie jest.

    Czytaj więcej: Taniec jest dobry na wszystko


    Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 21 (58) 24-30/05/2025

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Jak wychować pewne siebie dziecko?

    Brenda Mazur: Jak więc budować w dziecku pewność siebie? Jak go wspierać w rozwijaniu poczucia własnej wartości? Danuta Bielkiewicz: Budowanie pewności siebie zaczyna się od akceptacji dziecka takim, jakie ono...

    Jak poprawić jakość życia? Rady fizjoterapeutki

    Brenda Mazur: Ten zawód niewątpliwie niesie pomoc. Jak to się stało, że zostałaś fizjoterapeutką? Beata Petrovska: Od zawsze byłam aktywna – już jako uczennica pasjonowałam się sportem. W szkole uwielbiałam...

    Utrzymuję znajomości z żywymi, ale pamiętam też o zmarłych

    Brenda Mazur: Wszędzie podkreśla Pan swoją fascynację Wileńszczyzną. Jaki jest jej powód? Wojciech Jaskuła: Kiedyś udzielałem wywiadu, który zaczynał się od słów: „Serce zostało w…”. Wówczas powiedziałem, że we Florencji....