Co było kluczem do sukcesu w Pucharze Świata?
Zostaliśmy dobrze przygotowani do sezonu jako cała drużyna. W końcu wszystko zagrało, jak należy. Czuję, że staję się coraz lepszym zawodnikiem pod względem fizycznym i mentalnym. Bardzo długo i ciężko pracowałem na ten sukces i teraz on smakuje bardzo dobrze. Jeszcze to do mnie nie dociera.
Był w tym sezonie taki przełomowy moment, w którym poczuł Pan, że zdobędzie Kryształową Kulę?
Moim marzeniem było samo założenie koszulki lidera Pucharu Świata. Potem postawiłem sobie za cel, że chcę wystartować jako lider w konkursach w Polsce. Kolejnym było, żeby coraz dłużej mieć tę koszulkę.
Gdyby miał Pan wyróżnić szczególnie któryś z konkursów Pucharu Świata w tym sezonie, to który to byłby?
Myślę, że mógłbym wyróżnić cały weekend w Willingen. Tam właściwie nie zepsułem ani jednego skoku. Tam każdy skok sprawiał mi coraz więcej radości. Tam naprawdę cieszyłem się z tego, co robię.
Kiedy wygrywał Pan w Planicy, Adam Małysz kończył karierę. Pomyślał Pan wówczas, że za trzy lata będzie na samym szczycie?
Nie myślałem o takich rzeczach. Nie zakładałem żadnej zmiany warty. Na pewno jednak wierzyłem, że kiedyś spełnię to swoje marzenie. Nie da się jednak przewidzieć, kiedy to nastąpi. Mogło to się stać za rok, a może za dziesięć lat.
W Planicy rozmawiał Waldemar Kordyl
Specjalnie dla „Kuriera Wileńskiego”