
Od 1 listopada br. w życie weszła nowa ustawa o kupnie-sprzedaży transportu. Właściciel zarejestrowanego na Litwie samochodu czy innego środka motoryzacyjnego, chcąc go sprzedać, powinien zadeklarować całą jego historię osobie kupującej.
— W nowej umowie obowiązkowo powinien być wskazany numer silnika transportu (VIN), nazwa komercyjna, numer identyfikacyjny, przebieg, ważność przeglądu technicznego, wypadki samochodowe i inne, podczas których transport został uszkodzony w okresie, gdy był w posiadaniu danego właściciela. Jeżeli właściciel wie o innych wypadkach, gdy środek transportu był uszkodzony wcześniej nim on został jego właścicielem, też musi wskazać w deklaracji — powiedział „Kurierowi” Justas Rašomavičius, kierownik działu technicznego przy Państwowej Inspekcji Transportu Drogowego.
W nowej ustawie o kupnie-sprzedaży transportu przewidziane jest, by w deklaracji zostały zamieszczone też usterki w pojeździe.
— W deklaracji obowiązkowo powinien być wskazany stan układu hamulcowego — czy działa hamulec ręczny, czy może potrzebuje remontu. Należy też wskazać, w jakim stanie są urządzenia sterowe i elementy zawieszenia — czy nie potrzebują remontu. Wskazać czy urządzenia oświetleniowe i sygnalizacji świetlnej są w porządku. Trzeba też wpisać, czy sprawny jest system bezpieczeństwa kierowcy i pasażera, czy w samochodzie są zamontowane pasy bezpieczeństwa i poduszki powietrzne. Bez wypełnienia deklaracji o kupnie-sprzedaży transportu, sprzedać go nie będzie można — podkreślił Justas Rašomavičius.
Julius Sabatauskas, przewodniczący sejmowego Komitetu Prawa i Praworządności, inicjator nowej ustawy o kupnie-sprzedaży transportu, podczas rozmowy z „Kurierem” zaznaczył, że została ona wprowadzona, żeby osoby nabywające używane auto nie były oszukiwane.
— Coraz więcej mówi się o tym, że kupując używany samochód bardzo często zostajemy oszukani. Sprzedawcy okłamują na przebiegu, cofając licznik. A cena od tego bardzo zależy. Kłamią też, że pojazd nigdy nie uczestniczył w kolizji, gdy tymczasem było to nawet nieraz. Zależy na tym, aby zapobiec takim sytuacjom — zaznaczył Julius Sabatauskas.
Jak radzi, jeżeli osoba sprzedająca auto wymiga się od podpisania takiej deklaracji, lepiej zrezygnować, gdyż na pewno chce jakieś braki ukryć.
— Jeżeli kupując transport w deklaracji zostały zamieszczone nieprawdziwe dane o aucie i dowiadujemy się o tym po fakcie, mamy pełne prawo potrzebować od jego właściciela, żeby w 100 procentach pokrył koszty naprawy, lub jeżeli życzymy, by zwrócił pieniądze. Właśnie w takiej sytuacji deklaracja i jest naszym dowodem, że zostaliśmy oszukani — podkreślił Sabatauskas.
Tymczasem Eligijus Masiulis, poseł, lider Ruchu Liberałów, podczas rozmowy z „Kurierem” zaznaczył, że poprawki do ustawy zostały wprowadzone zupełnie niepotrzebnie.
— Szczerze mówiąc osobiście nie wierzę, że te poprawki pomogą ludziom kupującym używane samochody, czy inne środki transportu ominąć oszustów. Zgadzam się, często się zdarza, że kupujący auto nawet nie podejrzewają, że było miało ono jakąś mniejszą lub większą stłuczkę, gdyż jest bardzo dobrze naprawione. Są też takie przypadki, gdy z dwóch, trzech aut montuje się jeden samochód. Sprzedający oczywiście o tym nie mówi, ale i teraz to ukryć jest bardzo trudno, gdyż zainteresowana osoba dostarcza auto do warsztatu, gdzie jest sprawdzane i wszystkie braki wychodzą na jaw — powiedział Eligijus Masiulis.
Jak mówi, wypełnienie nowej deklaracji to zwykła strata czasu i niepotrzebny biurokratyzm.
— Nowa ustawa ma wiele niedociągnięć. Dla mnie był dziwny punkt w deklaracji, gdzie osoba sprzedająca musiała wskazać, w jakich wypadkach samochodowych uczestniczył transport w ciągu ostatnich 5 lat. Ale skąd on może wiedzieć, jeżeli jest właścicielem na przykład od dwóch lat i nie wie, co było z jego autem przedtem? Zaproponowałem wprowadzić poprawkę, na szczęście została przyjęta. Teraz o tym, w jakich wypadkach samochodowych auto uczestniczyło i w jaki inny sposób było uszkodzone, osoba sprzedająca musi zawiadomić tylko za okres, gdy była właścicielem pojazdu — tłumaczy Masiulis.