Więcej

    W Polsce 35. rocznica wprowadzenia stanu wojennego

    Czytaj również...

    13_grud_stan_1
    Stan wojenny naznaczył głęboko całe pokolenie, które wiązało ogromne nadzieje z „Solidarnością” i oczekiwało wolności Fot. archiwum

    W niedzielę, 13 grudnia 1981 r. o godz. 6 rano Polskie Radio nadało wystąpienie gen. Wojciecha Jaruzelskiego, w którym informował on Polaków o wprowadzeniu na mocy dekretu Rady Państwa stanu wojennego na terenie całego kraju. „Niewątpliwie ta operacja była uważnie obserwowana z Moskwy. Był to pewnego rodzaju egzamin, jaki ekipa Jaruzelskiego składała przed swoimi mocodawcami. Z punktu widzenia Moskwy, ten egzamin został zdany” — zauważa w rozmowie z „Kurierem” prof. Jan Żaryn.

    Prof. Jan Żaryn w swojej pracy badawczej zajmuje się od lat najnowszą historią Polski. O stanie wojennym mówi jednak nie tylko jako historyk, ale też jako świadek i uczestnik wydarzeń.
    — Należę do pokolenia, które przeżyło ten dzień. Każdy z nas, Polaków, przeżywał to indywidualnie, przeżywaliśmy też jako społeczeństwo — zauważa w rozmowie z „Kurierem”.
    Doskonale pamięta, jak 13 grudnia 1981 r. przeżywała jego rodzina.
    — Byliśmy wtedy bardzo młodym małżeństwem. Moja żona, Małgosia, była w 9 miesiącu ciąży. Stan wojenny był dla nas dramatycznym zaskoczeniem. Tak zresztą, jak wszyscy — zupełnie nie byliśmy na to przygotowani. Byliśmy skoncentrowani na życiu rodzinnym — mówi.
    Ponad półtora roku „wojny polsko-jaruzelskiej”, jak określił ten okres inny historyk, prof. Andrzej Paczkowski, dotknęły także rodzinę Żarynów.

    — Przyszedł czas na nasze osobiste dramaty, które ostatecznie bardzo nas wzmocniły jako małżeństwo. Mieliśmy w domu rewizję. W Wielki Piątek 1982 r. nagle weszło do naszego mieszkania kilku esbeków. Nasza córka miała wtedy 3 miesiące — opowiada „Kurierowi” Jan Żaryn.
    — W końcu, podczas jednej z manifestacji, 10 listopada 1982 r., zostałem zatrzymany przez ZOMO. 3 tygodnie spędziłem w więzieniu w Białołęce, gdzie przeżyłem swoje trudne chwile. To wszystko miało oczywiście ogromne konsekwencje dla naszego życia rodzinnego — wspomina.

    Stan wojenny naznaczył głęboko całe pokolenie, które wiązało ogromne nadzieje z „Solidarnością” i oczekiwało wolności.
    — Te wydarzenia, jak również lata 80. moje pokolenie przeżywało jako okres wyjątkowo depresyjny. Wyrażało się to w życiu społecznym i panujących nastrojach. Zabijano przecież żywą nadzieję na to, że jesteśmy na dobrej drodze. Może nie tyle do niepodległości, bo to słowo nie było wówczas najsilniej artykułowane. Chodziło po prostu o ludzką podmiotowość, która wynika z naturalnej potrzeby wolności — zauważa historyk.

     Prof. Jan Żaryn
    Prof. Jan Żaryn

    Żaryn podkreśla, że z punktu widzenia komunistycznych władz można mówić o pewnym sukcesie w sferze operacyjno-technicznej.
    — Władze dobrze przygotowały się do ataku na własny naród. Błyskawicznie przygotowano ponad 50 „internatów” (ośrodków internowania), błyskawicznie opanowano najważniejsze z punku widzenia strategicznego tereny, media. Zaatakowano wszystkie miejsca oporu, które mogły się pojawić. Poczynając od słabszych, jak uniwersytety czy siedziby „Solidarności”, aż po dużo trudniejsze do opanowania, czyli środowiska robotnicze. Opór ze strony robotników był bardzo silny. Złość wobec próby zlikwidowania 16 miesięcy wysiłków zmierzających do upodmiotowienia człowieka dawała im siłę — zauważa.

    Mówiąc o oporze wobec władzy nie sposób pominąć dramatycznych wydarzeń Kopalni „Wujek”, gdzie w wyniku ataku ZOMO, ciężkiego sprzętu i czołgów na cywilną ludność, zginęło 9 górników. Środowisko górników nie zamierzało jednak poddawać się.
    — Efektem był strajk w „Ziemowicie” i „Piaście”, gdzie górnicy zeszli na dół, aby strajkować. Rozumieli, że wyjście grozi taką pacyfikacją jak w kopalni „Wujek” — wyjaśnia Żaryn.
    O skuteczności posunięć władz świadczyć mogą także szybkie aresztowania większości przywódców „Solidarności”.

    — Wykorzystano w tym celu gdańskie spotkanie władz związku. Hotel został zajęty, a uczestnicy spotkania potraktowani tak, jakby byli terrorystami. W sumie w czasie stanu wojennego aresztowano bądź internowano do 10 tys. ludzi — dodaje historyk.
    Jednak naród nie był pozostawiony w tych chwilach całkowicie sam sobie. W tym tragicznym okresie niewątpliwie warto podkreślić rolę Kościoła.
    — Z jednej strony, poprzez swoich przywódców z prymasem Józefem Glempem na czele, Kościół wyciszał emocje, tak by polska krew nie lała się bez potrzeby i by nie dopuszczać do tragicznych wydarzeń w relacjach polsko-polskich. Kościół był także stroną, która starała się prowadzić dialog. Szukał rozwiązania tego „węzła gordyjskiego”, który został stworzony przez władze komunistyczne. Przecież jak można rozmawiać z narodem, który się zabija? — zauważa.

    Druga rola Kościoła polegała na natychmiastowym otwarciu drzwi świątyń i domów parafialnych dla rodzin internowanych, szukających pomocy lub chcących pomóc. Całe życie Kościoła w Polsce zostało natychmiast przeorganizowane, by ludzie mogli stanąć w pierwszym szeregu pomagających.
    — Kościół zareagował na cały szereg potrzeb społecznych. Część z nich dotyczyła potrzeb materialnych, część religijnych. Do „internatów”, do więzienia na Białołęce ruszyli kapłani. Dostrzeżono także potrzeby związane z upodmiotowieniem człowieka, przywróceniem mu godności. Otwarto kościoły dla bojkotujących państwowe media aktorów, dla przedstawicieli inteligencji, którzy chcieli mówić o prawdziwej historii i artystów — podkreśla historyk.

    Jak oceniać tamte wydarzenia? Generał Jaruzelski twierdził, że wprowadzenie stanu wojennego było jedynym ratunkiem przed interwencją Związku Sowieckiego. Z taką opinią nie zgadza się prof. Żaryn.
    — Trzeba wyraźnie podkreślić, że generał Jaruzelski nie wybrał mniejszego zła, jak głosiła ówczesna propaganda. Wypełnił on po prostu żądanie sowietów, którzy dzięki temu nie musieli wkraczać do Polski. A przecież wkraczać bardzo nie chcieli, nie było to w ich interesie. Jaruzelski po prostu wypełnił polecenie Moskwy, by strona PRL-owska sama zdławiła „Solidarność” — mówi historyk.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Liczy się tylko uczciwa, sumienna praca. Szkic do portretu Janiny Strużanowskiej

    Na pozostanie w Wilnie zdecydowała się w bardzo świadomym celu. Chciała, żeby ktoś w tym mieście za 30 czy 50 lat mówił jeszcze po polsku…  Na jej oczach dawne, wielokulturowe Wilno przestawało istnieć. Najpierw zagłada wileńskich Żydów, którzy od wieków...

    Radosław Sikorski: „Dzisiaj grozi nam ten sam kraj, który jest agresorem w Ukrainie”

    Podsumowując wydarzenie w Trokach – główny powód przyjazdu szefa polskiej dyplomacji na Litwę – Radosław Sikorski zauważył:  – To jest spotkanie, które ma swoją renomę. Bywałem na wcześniejszych edycjach i bardzo mi miło, że drugą edycję zagraniczną jako minister spraw...

    Nikogo nie ominął prezent

    W tym świątecznym okresie nie mogło zabraknąć życzeń, które złożyli Polakom z Litwy przedstawiciel Ambasady RP w Wilnie Andrzej Dudziński, I radca-kierownik Wydziału Polityczno-Ekonomicznego, oraz organizatorzy koncertu – Mikołaj Falkowski, prezes zarządu Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” im. Jana...

    Tych nie trzeba zmuszać do nauki historii

    Fundacja „Pomoc Polakom na Wschodzie” im. Jana Olszewskiego po raz kolejny zorganizowała w Domu Kultury Polskiej w Wilnie konkurs „Historiada”.  – Dziękuję, że wam się chce, że nie musicie się zmuszać, ale z ochotą przystępujecie do tych lektur, które wam...