Od lat metalowe garaże, znajdujące się w większości dzielnic Wilna, szpecą obraz miasta. Ostatnio samorząd postanowił rozwiązać ten problem, aby wykorzystać tereny pogarażowe na potrzeby miasta. Nieoczekiwanie ta decyzja może pomóc litewskim Polakom, którzy od lat czekają na zwrot ziemi. Władze miasta na razie nie komentują tej możliwości.
Większość metalowych garaży w Wilnie znajduje się na ziemi państwowej. Właściciele garaży nie mają żadnych praw do ziemi, na której stoją garaże. Przed kilkoma miesiącami samorząd zaapelował do właścicieli garaży i do wspólnot garażowych, aby do 30 września br. zostały usunięte garaże oraz zostało uporządkowane terytorium wokół nich.
– W ramach tej akcji usunięto ok. 2 000 garaży znajdujących się na ziemi państwowej. Sądzimy, że to bardzo dobry wskaźnik. Ci, którzy nie zdążyli wywieźć garaży, teraz mają takie rozwiązanie, że wspólnoty garażowe muszą skontaktować się ze starostami dzielnic i ustalić nowy termin. Tak naprawdę samorząd chce pomóc właścicielom, jak rozwiązać problem najmniejszym kosztem. Dlatego gotowi jesteśmy udostępnić również dodatkowe kontenery na odpady i zapewnić inne środki w celu rozwiązania problemu – powiedział w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” wicemer Wilna Vytautas Mitalas.
Historia wileńskich garaży
Metalowe garaże w Wilnie oraz w innych miastach zaczęły powstawać jeszcze w czasach sowieckich. Wówczas rady deputowanych ludowych, czyli odpowiednik teraźniejszych samorządów, zezwoliły na okres tymczasowy od 3 do 5 lat stawiać garaże w określonych miejscach. Niestety, po upadku ZSRS o tymczasowości zapomniano, a ludzie zaczęli wykorzystywać je do własnych celów. Ktoś magazynował w nich niepotrzebne rzeczy, ktoś otwierał warsztaty samochodowe, ktoś zwyczajnie przekształcał je w nielegalne wysypiska śmieci. Teraz na terenie Wilna znajduje się 10 700 garaży, które zajmują ponad 50 hektarów państwowej ziemi. Garaże nie tylko szpecą miasto, ale w pewnych przypadkach stały się wysypiskiem niebezpiecznych odpadów. Tak było przy ulicy Sietyno, gdzie, nie patrząc na apele samorządu, wspólnota nie podjęła żadnych działań. Dlatego w 2020 r. samorząd z własnej inicjatywy zorganizował wywóz odpadów. W ramach akcji zebrano 521 ton odpadów komunalnych, 29 ton opon, 100 ton odpadów budowlanych.
Wicemer poinformował, że samorząd kilkakrotnie próbował oczyścić terytorium z nielegalnych garaży. Teraz podjęto jednak bardziej rygorystyczne działania, aby nareszcie zakończyć ten proces.
– Nie chcę teraz rzucać domysłami, kiedy ostatecznie zostanie rozwiązana ta kwestia. Teraz właściciele i wspólnoty garażowe będą musiały porozumieć się z samorządami. Kiedy proces dobiegnie końca, będziemy zastanawiali się nad tym, co robić z tymi garażami, których właścicieli nie da się ustalić. To już jednak inny etap – podkreślił Mitalas.
Powstanie plac Śnipiski
Do końca września w gminie Karolinki zlikwidowano 400 garaży.
– Proces trwa nadal. Teraz otrzymujemy wnioski na przedłużenie terminu. Termin przedłużono do 31 grudnia. To jest ostateczny termin, kiedy można usunąć garaż z terytorium – poinformował „Kurier Wileński” starosta Karolinek Tomas Lilas.
W przypadku, jeśli ktoś nie zdąży załatwić sprawy do końca stycznia, będą zastosowane środki administracyjne.
– Nie jestem w stanie odpowiedzieć, co to będą za środki. Decyzja należy do stołecznej administracji – dodał starosta.
Co do niektórych lokalizacji samorząd ma plany. Przykładowo w Karolinkach, między ulicami V. Maciulevičiaus i R. Jankausko, zostanie wydłużony odcinek drogi wraz z chodnikami dla pieszych. Pojawią się też nowe miejsca parkingowe oraz oświetlenie. W dzielnicy Śnipiszki na działce o powierzchni 80 arów ma powstać plac imprez, plac zabaw oraz ścieżki dla pieszych. W trakcie nieformalnego głosowania wilnianie postanowili, że nowe miejsce na mapie stolicy będzie nazywało się placem Śnipiskim.
Za nieusunięcie garażu z terytorium państwowego są przewidziane sankcje administracyjne.
– Nie chcemy teraz nikogo karać. Chcemy rozwiązać problem polubownie. Jednak w przypadku, jeśli właściciel będzie z premedytacją uciekał od obowiązków, to oczywiście będziemy musieli stosować kary – wytłumaczył stanowisko samorządu stołecznego wicemer.
Wygrają Polacy
Zygfryd Raczkowski, prezes zarządu spółki nieruchomościowej Centro Cubas, popiera pomysł samorządu.
– Tak naprawdę te garaże nie spełniają swojej funkcji. Od dawna raczej nikt nie trzyma tam samochodów. Oczywiście nasi ludzie są bardzo pomysłowi, dlatego porobili tam nawet piwnice. Z tego, co wiem, w tych piwnicach były nawet łaźnie. Jednak te garaże znajdują się w bardzo dobrych miejscach i te terytoria można wykorzystać z lepszym pożytkiem dla mieszkańców Wilna – podzielił się wrażeniami z naszym dziennikiem przedsiębiorca.
Jego zdaniem, na tym procesie będą mogli wygrać również miejscowi Polacy, którzy od lat czekają na zwrot ojcowizny.
– Ludzie, przeważnie Polacy, nadal w Wilnie czekają na zwrot ziemi. Więc kiedy zwolni się to terytorium, to z tego, co słyszałem, część będzie przeznaczona na zwrot nieruchomości. Jak już wspominałem, bardzo często garaże mają dobrą lokalizację, na przykład w Poszyłajciach, Karolinkach czy na Zameczku. Jasna rzecz, że tam zwrócą działki, które mogą liczyć kilkanaście metrów kwadratowych, więc samemu nic tam nie zbudujesz. Z pewnością jednak znajdzie się inwestor, który skupi działki. Więc z jednej strony ludzie zarobią, z drugiej miasto będzie bardziej uporządkowane i piękne – sądzi Zygfryd Raczkowski.
Fot. Marian Paluszkiewicz