Podobnie jak jesienią ubiegłego roku, statystyki notują wzrost liczby chorych na COVID-19. Rząd wycofuje się z bezpośrednich dotacji dla biznesu. Część przedsiębiorców z zaniepokojeniem patrzy w przyszłość. Szef Litewskiej Konfederacji Pracodawców Danas Arlauskas uważa, że państwo nie może w nieskończoność wspierać prywatnego biznesu.
13 września wchodzą w życie nowe środki i narzędzia wprowadzone przez rząd w celu opanowania pandemii. W dużym stopniu zmienia się również sytuacja biznesu. We wrześniu dobiega końca przekazywanie państwowych środków finansowych w ramach rekompensaty za przestój w firmach i przedsiębiorstwach. Wsparcie finansowe za czas przestoju w pracy było udzielane od początku kwarantanny do 31 sierpnia. Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami biznes nie będzie musiał płacić odsetek aż do 31 grudnia 2022 r.
Ponadto w tym miesiącu do Państwowej Inspekcji Podatkowej mają trafić rachunki za odroczone podatki VAT. Na samym początku pandemii rząd wprowadził pewne rozwiązania, które umożliwiały wstrzymanie się z płaceniem podatków. Jeszcze wcześniej Ministerstwo Gospodarki i Innowacji zakończyło przyznawanie bezpośrednich dotacji dla poszczególnych firm i gałęzi gospodarki. Obecnie do najbardziej zagrożonych gałęzi należy sektor turystyczny. Z danych spółki Creditinfo Lietuva, która zajmuje się między innymi analizą sytuacji kredytowej na rynku litewskim, wynika, że 35 proc. hoteli i 44 proc. restauracji działa w stanie podwyższonego ryzyka. To oznacza, że w niedalekiej przyszłości mogą zbankrutować. Warto podkreślić, że ten sektor gospodarki nigdy nie należał do najbardziej stabilnych, ale przed pandemią było to odpowiednio: 10 proc. i 30 proc. W innych branżach od początku roku sytuacja się polepszyła. Liczba przedsiębiorstw zagrożonych bankructwem zmalała z 17 do 10 proc.
Prezes Litewskiej Konfederacji Pracodawców Danas Arlauskas przyznaje, że faktycznie sytuacja jest ciężka, ale nie dostrzega tragedii. Jego zdaniem ryzyko jest wpisane w każdy biznes.
– Kryzys nie jest czymś wyjątkowym. Z tym zjawiskiem spotykamy się stale, kryzys notorycznie powraca. Podobnie jak w przyrodzie, kiedy na przykład giną w pożarze pewne drzewa, a za jakiś czas na ich miejsce wyrastają nowe. To samo w biznesie. Pomoc państwa nie może trwać w nieskończoność. Biznes powinien generować pieniądze, a nie czekać ciągle na pomoc. Pandemia wprowadziła nowe zasady, z którymi trzeba się liczyć. Więc jeśli ktoś widzi, że jego interes nie ma perspektyw, to znaczy musi zamknąć go i znaleźć nową niszę. Trzeba pamiętać, że pomoc ze strony państwa nie pojawia się znikąd, ona pochodzi z naszych podatków – podkreśla w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Arlauskas.
Czytaj więcej: Rozpoczęło się szczepienie dodatkową dawką preparatu przeciw COVID-19
To, że wsparcie ze strony państwa kiedyś musiało się skończyć, nie oznacza, że rząd działa absolutnie przejrzyście i zrozumiale dla świata biznesu.
– Tak naprawdę, największym problemem pozostają niezapłacone podatki. W ciągu 1,5 roku, kiedy trwa pandemia, biznes zadłużył się względem budżetu państwa na około miliard euro. Nadal nie otrzymaliśmy od państwa odpowiedzi, jak rozwiąże problem. Czy ten dług zostanie umorzony, czy na przykład zostanie rozłożony na kilkanaście czy kilkadziesiąt lat – dodaje Arlauskas.
Ministerstwo Gospodarki i Innowacji poinformowało, że nowy plan ratowania biznesu zostanie rozpatrzony, jeśli sytuacja faktycznie drastycznie się pogorszy, ale na razie nowe subsydia dla sektora prywatnego nie są potrzebne. Resort podkreślił, że podczas pandemii rząd wsparł 16,7 tys. spółek, które ucierpiały na skutek COVID-19 i których obrót zmniejszył o ponad 30 proc. Tym firmom przekazano 85 mln euro. Dodatkowo dla najbardziej zagrożonych spółek przekazano kolejnych 53 mln. Poza tym w trakcie pandemii wsparciem finansowym objęto 7,2 tys. handlarzy bazarowych oraz 25 tys. osób prowadzących działalność indywidualną.