Kryzys migracyjny na Litwie został rozwiązany, ale sam problem migrantów, którzy nielegalnie wkroczyli do kraju, pozostaje nierozwiązany. W obozach, gdzie przybywają nielegalni migranci, ciągle dochodzi do zamieszek, ostatnia miejsce miała w sobotę w Rukli.
– Sam kryzys migracyjny na Litwie można powiedzieć, że został rozwiązany. Powstaje pytanie, co robić z tymi migrantami, którzy już tutaj są? Ten problem nie jest rozwiązany. Nie wiadomo, jakie będą stworzone warunki do życia zimą, jak będzie odbywał się proces, ustalana, kto może zostać na Litwie, a kto nie. Wszystko wskazuje na to, że większość z nich to nie uchodźcy i nie mają prawa na ubieganie się o status uchodźców, a to znaczy nie mają prawa tutaj pozostać – mówi dla „Kuriera Wileńskiego” politolog i publicysta, Kęstutis Girnius.
Na Litwę trafiło 4 163 nielegalnych migrantów
W tym roku na Litwę (stan na 27 września) trafiło 4 163 nielegalnych migrantów. Przeważająca część z nich przedostała się przez granicę litewsko-białoruską. Najwięcej osób, które nielegalnie przekroczyły granicę z Białorusią, zatrzymano w rejonach orańskim (931) i solecznickim (928). Wśród nielegalnych migrantów największą część stanowią obywatele Iraku lub podający się za takowych (2 805).
– A więc ci, którzy mają prawo na azyl, będą mogli tutaj pozostać. Ale czy będą chcieli tutaj zamieszkać? Wątpię. Oni nie chcą tutaj być. Każdy człowiek chce mieszkać wśród swoich, a tutaj na przykład Irakijczyków nie ma, a i warunki do życia na Litwie też nie są najlepsze. Przecież podobnie było i z Litwinami, przecież migranci z Litwy zbierali się w takich miastach, gdzie już byli Litwini. Na przykład, zasiedlali się w takich miastach jak Chicago, Boston, Nowy Jork, gdzie były kolonie litewskie. Tak samo i dzisiejsi migranci, którzy są u nas, będą chcieli iść do swoich. A więc przy pierwszej okazji będą próbowali opuścić Litwę – zaznacza politolog.
Czytaj więcej: Migranci zagrożeni społecznie zakwaterowani w Rukłe, wkrótce także w Wilnie
Przyczyny zamieszek w obozach
Girnius wymienił dwie przyczyny, z powodu których dochodzi do zamieszek w obozach. Po pierwsze, migranci zapłacili ogromne pieniądze, żeby dotrzeć do Niemiec czy innego państwa europejskiego. Obiecywano im, że w ciągu pięciu godzin przejdą Litwę, przez dzień Polskę i dotrą do Niemiec. Litwa to nie był ich cel. Jest jednak inaczej. Są zamknięci w obozie. Drugi powód zamieszek, to warunki ich życia. Nikt nie byłby zadowolony, gdyby mieszkał w namiocie, gdzie jest zimno i mokro. A więc nie dotarli do celu, warunki do życia są ciężkie i myślą, że za pomocą protestów coś zmienią.
– Nie myślę, że kryzys migracyjny będzie miał większy wpływ na politykę. Gdyby wybory miały odbyć się już w tym roku, to owszem, ten kryzys negatywnie odbiłby się podczas wyborów, ale za trzy lata, moim zdaniem, problem kryzysu migracyjnego zostanie całkowicie rozwiązany – ocenia publicysta.
Na Litwie w szpitalu zmarło dziecko migrantów mieszkające w ośrodku dla uchodźców w Rukli. Chłopiec urodzony w 2010 r. przybył na Litwę z ojcem 6 sierpnia. Jedenastolatek był sparaliżowany, cierpiał na padaczkę i inne choroby. Według ojca, chłopiec stał się niepełnosprawny po tym, gdy doznał obrażeń głowy przed rokiem w swoim kraju. Według dyrektor ośrodka w Rukli, Beatriče Bernotiene, rodzina stale otrzymywała pomoc medyczną i socjalną. Według wstępnych danych przyczyną śmierci chłopca było zaburzenie pracy serca i płuc. Dziecko zostało przewiezione do szpitala z gorączką.
W Rukli doszło do zamieszek
W sobotę wieczorem w obozie w Rukli doszło do zamieszek. Po ich wygaśnięciu okazało się, że brakuje 21 migrantów. Osiem osób udało się znaleźć, reszta nadal jest poszukiwanych. „To była zwyczajna, tradycyjna, wieczorna demonstracija, niezadowolenie z warunków życia. Ochrona nie nie była wzmocniona“ – powiedział w niedzielę BNS Ričardas Pocius, szef Służby Bezpieczeństwa Publicznego.
Według niego wobec migrantów nie podjęto żadnych działań przymusowych ani specjalnych środków. „Strażnicy zareagował spokojnie, bo to się powtarza każdej nocy“ – powiedział Pocius.
Minister spraw wewnętrznych Litwy, Agnė Bilotaitė, oraz szefowa resortu Opieki Socjalnej i Pracy, Monika Navickienė, utrzymują, że zamieszki, do jakich doszło w sobotę wieczorem w ośrodku dla uchodźców w Rukli, według wstępnych danych nie mają związku ze śmiercią przebywającego tam dziecka. Jak poinformowała minister Bilotaitė, jest prowadzone dochodzenie, zarówno przez policję, jak i służbę porządku publicznego.
Czytaj więcej: Bilotaitė: „Niektórzy migranci zgadzają się na powrót, procesy muszą być przyspieszone”
Miasteczko namiotowe w Rudnikach opuścili migranci
W piątek miasteczko namiotowe dla migrantów na poligonie w Rudnikach (rejon solecznicki) opuścili ostatni cudzoziemcy, którzy nielegalnie dostali się na Litwę z Białorusi. Planuje się, że do początku października wszystkie osoby, które nielegalnie przekroczyły granicę litewsko-białoruską, zostaną przeniesione z czasowych miejsc zakwaterowania do ogrzewanych pomieszczeń, jak informuje Ministerstwo Spraw Wewnętrznych (MSW).
Migranci z Rudnik, ponad 700 mężczyzn, zostali przeniesieni do budynku byłego poprawczaka w Kybartach (lit. Kybartai), który jest obecnie filią Państwowej Straży Granicznej – Centrum Rejestracji Cudzoziemców. W Rudnikach przybysze byli rozlokowani w sierpniu.
W obozie namiotowym w Rudnikach, jak przyznaje się ministerstwo, panują najgorsze warunki ze wszystkich tymczasowych placówek zakwaterowania dla migrantów, które powstały na Litwie, dlatego po nadejściu ochłodzenia i przed zbliżającym się sezonem zimowym, dąży się do jak najszybszego zaopiekowania się obcorajowcami zakwaterowanymi w obozie w Rudnikach.
W tym tygodniu nielegalni migranci będą rozlokowani w Wilnie, w dzielnicy Nowy Świat (Naujininkai). 400 migrantów zamieszka w schronisku.
27 września Służba Ochrony Granicy Państwowej poinformowała, że na granicy z Białorusią litewscy pogranicznicy zawrócili 24 nielegalnych migrantów, na Litwę wpuszczono 2 osoby ze względów humanitarnych. Granicę próbowano przekroczyć w rejonach ignalińskim, święciańskim, orańskim i okolicach Druskiennik. Najwięcej zawróconych obcokrajowców próbowało przedostać się na Litwę w okolicach Druskiennik (8) i rejonu święciańskiego (7).
– Na razie nic nadzwyczajnego nie zauważyliśmy. Wszystko odbywa się wg podobnego scenariusza. Migranci nie są agresywni. Trudno powiedzieć, ilu ich jest na Białorusi, na Litwę próbują przedostać się grupkami – mówi „Kurierowi Wileńskiemu“ Rokas Pukinskas, rzecznik prasowy Straży Granicznej.