Nie zważając na rosnącą inflację i możliwe spowolnienie gospodarcze, mieszkańcy Litwy chętnie inwestują w nieruchomości. Ekonomista Žygimantas Mauricas twierdzi, że kupno mieszkania na własny użytek zawsze ma sens, co prawda, w przypadku inwestycji trzeba rozważyć wszystkie plusy i minusy.
Swedbank poinformował, że w ciągu pierwszego kwartału roku bieżącego suma wydana na kredyty mieszkaniowe wzrosła o 12 proc. w porównaniu z tym samym okresem roku poprzedniego. Wojna w Ukrainie na razie nie wpłynęła negatywnie na zainteresowanie kupnem mieszkania. Co prawda, na początku marca odnotowano w segmencie nieduże spowolnienie, jak twierdzi kierownik służby ds. klientów prywatnych tej instytucji bankowej Pavel Ladziato, ale obecnie mieszkańcy nadal są zainteresowani możliwością nabycia nowego lokum i wzięcia kredytu.
„Za” i „przeciw”
W rozmowie z „Kurierem Wileńskim” starszy ekonomista banku Luminor Žygimantas Mauricas ocenia, że generalnie nie ma złych i dobrych momentów do nabycia mieszkania. Pytanie brzmi, po co chcemy zainwestować w nieruchomości.
— Zawsze jest dobry moment do kupienia mieszkania, jeśli ludzie znajdą takie, które im się podoba i jeśli naprawdę potrzebują tego mieszkania. Tak naprawdę, nigdy nie da się do końca przewidzieć, co nas czeka w przyszłości. Natomiast w przypadku, jeśli kupujemy mieszkanie jako inwestycję, to teraz trzeba liczyć się z pewnymi wyzwaniami. Ceny mieszkań podniosły się. Jest uzasadniona możliwość, że odsetki od kredytu mogą wzrosnąć. Poza tym podaż mieszkań zmniejszyła się. To już było widoczne w roku poprzednim. W tym roku też nie będzie duża. To wszystko wywołało sztuczny skok cen na wynajem mieszkań. Do tego dochodzi pokaźna liczba przybyszów z innych krajów, takich jak Ukraina, Białoruś lub Rosja. To wszystko może stworzyć pewną iluzję, że ceny na mieszkania i wynajem będą nadal rosnąć. Tylko taka prognoza nieobowiązkowo stanie się faktem. Zwłaszcza, że raczej zostaną zmienione zasady dotyczące odsetek kredytowych. Centralny Bank Europejski ostrzega, że regulacje związane z odsetkami mogą być skorygowane, co wpłynie na ceny mieszkań. Sądzę, że w przypadku inwestycji, kiedy się kupuje drugie lub trzecie mieszkanie, trzeba uważnie ocenić całą sytuację. Przeanalizować wszystkie „za” i „przeciw” — doradza ekonomista.
Czytaj więcej: Rynek nieruchomości na Litwie: popyt większy niż podaż
Ryga — najtańszą stolicą
Rok ubiegły był raczej pozytywny dla rynku nieruchomości na Litwie. Po pandemicznym roku, który wywołał szok wśród konsumentów, gospodarka Litwy oraz pozostałych krajów bałtyckich zaczęła dynamicznie się rozwijać. W roku 2021 na Litwie i Łotwie wzrost gospodarczy był na poziomie 4,8 proc. W przypadku Estonii wzrost wynosił aż 8,3 proc. Wzrost gospodarki przełożył się też na ceny i popyt w sektorze mieszkaniowym.
Agencja nieruchomości Ober-Haus podaje, że w roku 2021 środki finansowe mieszkańców przeznaczone na kupno nowego lokum mieszkalnego na Litwie, Estonii i Łotwie zwiększyły się proporcjonalnie o 41 proc., 38 proc. oraz 35 proc. „Oczywiście do wzrostu przyczyniła się nie tylko wysoka aktywność na rynku nieruchomości, ale również szybko rosnące ceny mieszkań. W litewskiej stolicy odnotowano wzrost cen mieszkań o 23 proc., to jest największy skok od 2007 r. W Tallinnie zarejestrowano również solidny wzrost na poziomie 15 proc., który zezwolił temu miastu utrzymać pozycję lidera, jeśli porównamy średnią cen sprzedawanych mieszkań. W Rydze, w ubiegłym roku, było mniej optymizmu w tym segmencie niż w Wilnie i Tallinnie, ale wzrost również był odczuwalny i w ciągu roku wyniósł ok. 11 proc. Statystycznie Ryga pozostaje najtańszą stolicą państw bałtyckich. Uwzględniając to, że w Wilnie i Tallinnie wzrost cen był większy, to różnica zwiększyła się jeszcze bardziej” — skomentował w specjalnym oświadczeniu Raimondas Reginis, szef działu badań rynku Ober-Haus.
Wpływ wojny
Chociaż na początku roku, kiedy obostrzenia pandemiczne zaczęto stopniowo wycofywać, sytuacja ekonomiczna napawała optymizmem, niestety, rosyjska agresja na Ukrainę to zmieniła. Ober-Hause podkreśla, że wojna ma bezpośredni wpływ na sytuację gospodarczą na Litwie i w ogóle w regionie.
Negatywny wpływ na sytuację ekonomiczną ma przede wszystkim wzrost cen na surowce energetyczne. Rosnące ceny paliwa mają bezpośredni wpływ na ceny materiałów budowlanych. Poza tym niestabilność w regionie może odstraszyć potencjalnych inwestorów z zagranicy. To może wpłynąć na mniejszą aktywność w sektorze.
„Szczególnie to odczujemy na rynku mieszkaniowym w latach 2023–2024, ponieważ w roku 2022 mają być zakończone projekty budowlane z lat 2020–2021. Natomiast nowe projekty są wprowadzane na rynek ostrożnie. Tak samo raczej nie można liczyć na większą aktywność zagranicznych inwestorów, którzy dotychczas inwestowali pokaźne sumy w krajach bałtyckich, zwłaszcza w nieruchomości o charakterze komercyjnym. Agresywne działania wschodniego sąsiada z pewnością nie dodają pewności inwestorom krajów zachodnich. Dlatego trzeba będzie zgodzić się, że w najbliższym czasie stan nieokreśloności na rynku nieruchomości państw bałtyckich będzie przedłużał się, a optymizmu będzie mniej niż wcześniej” — zaznaczył w oświadczeniu Reginis.
Czytaj więcej: Jak zmniejszyć zużycie paliwa? Oszczędności na benzynie i dieselu
Rola państwa
Nasz rozmówca zaznacza, że zmiany w segmencie są raczej nieuniknione.
— W idealnym wypadku w najbliższych latach ma wzrosnąć podaż i ceny na mieszkania muszą co najmniej stabilizować się, a być może nawet się zmniejszyć. Dzisiaj mamy taką sytuację, że ceny rosną szybciej niż dochody mieszkańców. Taki scenariusz byłby bardzo spodziewany. W drugiej połowie następnego roku zacznie się materializować, czyli będzie większa podaż oraz bardziej stabilne i stałe ceny. Bo obecnie ceny, powiedziałbym, są naprawdę duże. I nie widzę większego potencjału do jeszcze większego wzrostu cen — podkreśla Mauricas.
Zdaniem rozmówcy podstawowa rola państwa w obecnej sytuacji polega na tym, aby zwiększyła się podaż.
— Państwo powinno ułatwiać wydawanie zezwoleń na budowę. Inwestować w infrastrukturę. Wspomagać rozwój projektów komercyjnych w miastach. (…) Bo jeśli podaż nie zwiększy się, to ceny mogą wzrosnąć jeszcze bardziej — dodaje ekonomista.