Jest Pani dyrektorką Bałtyckiej Akademii Piłki Nożnej. Czym zajmuje się akademia?
Naszym celem jest kształcenie nowych piłkarzy. Chcemy, aby nasi wychowankowie znaleźli później miejsce w naszej drużynie BFA, która obecnie gra w I lidze litewskiej piłki nożnej. Staramy się też ukształtować takie kadry piłkarskie, aby nasi podopieczni mogli zawierać kontrakty z klubami zagranicznymi, bo rozumiemy, że w naszym kraju nie zawsze młodzi piłkarze cieszą się dużym zainteresowaniem.
Czyli nie macie nic przeciwko temu, aby wasi wychowankowie podpisywali zagraniczne kontrakty? Czy jednak gra w BFA jest dla Was priorytetem?
Oczywiście, chcielibyśmy, aby grali u nas. Rozumiemy jednak, że za granicą nasi chłopcy mają lepsze perspektywy. Idealna sytuacja musiałaby wyglądać następująco – nasi chłopcy grają w I lidze. Są obserwowani przez przedstawicieli drużyn A-ligi, czyli najwyższej ligi kraju. Z I ligi przechodziliby do klubów z A-ligi. Niestety, tak się często nie dzieje. Na przykład w ubiegłym roku w Žalgirisie z miejscowych grał tylko jeden Litwin. Wszyscy pozostali byli spoza naszego kraju.
Czy wśród młodzieży i dzieci jest zainteresowanie piłką nożną?
Zainteresowanie jest bardzo duże. Bałtycka Akademia Piłki Nożnej rozpoczęła działalność przed 15 laty. Mieliśmy zaledwie dwie grupy liczące 50 osób. Teraz trenujemy tysiąc dzieci. Mieliśmy obawy związane z pandemią. Nie byliśmy pewni, czy po tak długiej przerwie dzieci powrócą. Obawy okazały się bezpodstawne, ponieważ po pandemii liczba naszych wychowanków wzrosła o 20 proc. Teraz mamy nawet 200 osób więcej niż przed dwoma laty.
Czytaj więcej: Piłka nożna zimą? Jak najbardziej!

Wspomniała Pani, że wśród dzieci i młodzieży jest duże zainteresowanie piłką nożną. Dlaczego to zainteresowanie nie przekłada się na wyniki w zawodowym sporcie?
Tak, problem istnieje. Nie warto tego ukrywać. Przypomnijmy jednak, że w latach 90. było całkiem inaczej. Dużo naszych zawodników grało w zagranicznych klubach. Ci piłkarze grali też w reprezentacji narodowej. Niestety, później te procesy z różnych przyczyn wyhamowały. Być może nie było odpowiedniego zainteresowania piłką nożną ze strony władzy.
Po prostu, w pewnym momencie struktura sportowa przestała się rozwijać. Raczej burzyliśmy, niż budowaliśmy nowe stadiony. Kiedy cała Europa na tym odcinku szła do przodu, to Litwa stała w miejscu. Teraz mamy tego wyniki. Nasi wychowankowie grają w ligach młodzieżowych. Tam sytuacja jest inna. Wyniki reprezentacji młodzieżowej naprawdę nie są najgorsze. W ubiegłym roku odbyły się mistrzostwa krajów bałtyckich i to właśnie Litwa zajęła pierwsze miejsce. Jestem przekonana, że młodzież litewska jeszcze siebie pokaże.
W jakim wieku są przyjmowane dzieci do akademii?
Do nas przychodzą dzieciaki już trzyletnie. Kilku ma nawet 2,5 roku. Oczywiście, w przypadku najmłodszych treningi odbywają się jako zabawa. Generalnie edukacja trwa do 13. roku życia. Później weryfikujemy, czy chłopcy mogą grać w naszej drużynie.
A jaka jest cena uczestniczenia w zajęciach akademii? Czy są to duże koszty dla rodziców?
Ceny są różne. Średnio koszty są na poziomie 70–80 euro miesięcznie.
Ukończyła Pani prawo. Jak to się stało, że została Pani dyrektorką Bałtyckiej Akademii Piłki Nożnej?
Faktycznie, z wykształcenia jestem prawnikiem. Przez wiele lat pracowałam w kancelariach adwokackich oraz instytucjach państwowych. Z przyczyn rodzinnych chciałam znaleźć dodatkową pracę. Mój tata [Ivan Švabovič – przyp. red.], który jest dyrektorem sportowym akademii, zaproponował, abym mu pomogła z dokumentami i pracą administracyjną. Zgodziłam się. Z czasem pracy było coraz więcej. W pewnym momencie zrozumiałam, że pracować na dwóch etatach jest bardzo ciężko. Mieliśmy w akademii ok. 600 dzieci. Całe zarządzanie administracją było na mojej głowie. Musiałam pracować z umowami i projektami. Do tego dochodziły rozmowy z rodzicami, dlatego zrezygnowałam z pracy prawniczej, chociaż w akademii jest również sporo obowiązków związanych z prawem.
Jakie miejsce zajmuje sport w Pani życiu?
Wielkie. Uprawiam sport od najmłodszych lat.
Ma Pani dwie córki. Czy do akademii są przyjmowane również dziewczynki?
Mamy grupy dziewczynek. Co się tyczy moich córek, to jedna jest zbyt mała, a druga uczęszcza na gimnastykę sportową. W moim życiu zawsze był obecny sport, w tym piłka nożna. Mój ojciec był trenerem w klubie Lokomotyvas. Później wiele lat spędził w klubie Žalgiris jako trener i dyrektor sportowy. Ciągle chodziłam z nim na mecze. W każdą sobotę byłam na stadionie. W dzieciństwie bardzo chciałam zapisać się na piłkę nożną. Niestety, nie pozwolono mi. Mówiono, że będę miała krzywe nogi [śmiech].
Czytaj więcej: Tradycyjne święto sportu osób niepełnosprawnych „Sport i my”
Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 7(20) 18-24/02/2023