To tu były pierwsze dropy i backspiny
Mimo aktywnego udziału w zawodach przy każdej możliwości wpada do Litewskiego Centrum Dzieci i Młodzieży, gdzie stawiała swoje pierwsze kroki w świecie breakingu.
— To miejsce dla mnie wiele znaczy, bo tu przyszłam na swój pierwszy trening breakingu, do swojego pierwszego trenera — Jevgenijusa Kirjanovasa-Bbloke. Już wcześniej czułam, że breaking jest moją drogą, ale gdy przyszłam na pierwszy trening, to poczucie jeszcze bardziej wzrosło. Zrozumiałam, że chcę z tym powiązać życie — wyznaje Dominika.
Wspomniane przez Dominikę poczucie znalezienia własnej drogi życiowej spotkało rozmówczynię w wieku pięciu lat. To właśnie wtedy przypadkowo obejrzane wideo z elementami breakingu tak bardzo zawładnęło umysłem i sercem dziewczynki, że już wkrótce rodzina młodocianej tancerki nie miała najmniejszych wątpliwości co do przyszłej roli breakdance w jej życiu.
— Po raz pierwszy ujrzałam breaking w telewizji i bardzo mi się to spodobało. Nie znałam jeszcze nazwy, nie miałam pojęcia o tym, czym jest kultura hiphopowa. Po prostu zaczęłam oglądać tzw. breaking battles i powtarzać ruchy. Chciałam być podobna do tzw. B-boys i ubierać się w ich stylu. Gdy miałam osiem lat, mama zaprowadziła mnie na pierwszy trening — opowiada Bgirl Nicka.
Nieoczywiste przemyślenia młodego człowieka
Mimo młodego wieku, Dominika Baniewicz zaskakuje nie tylko talentem tanecznym, ale również niezwykle dojrzałymi jak na 15—latkę obserwacjami. Dziewczyna jest przekonana, że ma do spełnienia misję, której celem jest pobudzenie ludzi do emocji.
— Czuję, że w tym celu się urodziłam. Muszę tańczyć. Każda osoba na Ziemi urodziła się, by robić coś pożytecznego. Swoje powołanie odkryłam już w dzieciństwie i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa. Breakdance pomaga przelać uczucia. Widzowie wiedzą, kiedy jestem zła, bo można to zaobserwować podczas tańca. Jeżeli jestem w dobrym humorze, wyczuwają pozytywną energię, która sprawia, że czują się lepiej — przekonuje rozmówczyni.
Brak dzieciństwa? Niekoniecznie
Rozwijająca się w zawrotnym tempie kariera Bgirl Nicki to nie tylko międzynarodowe podium, ale przede wszystkim ciężka praca wymagająca nie lada wyrzeczeń. Jednym z nich jest brak czasu na bycie dzieckiem i radość dzieciństwa. Dominika ma jednak w tej kwestii odrębne zdanie.
— Nie żałuję tego, że nie spotykam się ze znajomymi i nie wpadam w wolnym czasie do pizzerii. Nie jest to mój priorytet. Mówiąc szczerze, jest to dla mnie wyłącznie strata czasu. Gdy umrzemy — a stanie się to z każdym — co będziemy wspominali? Raczej zdobycie złotego medalu na Igrzyskach Olimpijskich, a nie zjedzoną pizzę. To realizacja marzeń jest ważna — zapewnia Bgirl Nicka.
Wzmianka o Igrzyskach Olimpijskich padła nie przez przypadek. Zbliżająca się milowymi krokami olimpiada w Paryżu, podczas której breakdance oficjalnie pojawi się w programie, jest wielkim marzeniem 15-letniej tancerki. Teraz jedna po drugiej zgarnia wygrane na międzynarodowych mistrzostwach breakdance i zdobywa szacunek wśród nieraz starszych i bardziej doświadczonych zawodników.
Szacunek — największe wynagrodzenie
— Każda wygrana oznacza, że idę do przodu. Nie interesuje mnie pula pieniężna, może to być 100 czy 1000 euro. Największym wynagrodzeniem jest szacunek innych tancerzy, bo jest dowodem, że jestem czegoś warta i dorównuję innym zawodnikom, którzy walczyli na arenie międzynarodowej. Mam 15 lat i trudno jest zdobywać taki szacunek. Najbardziej czułam się wyróżniona, gdy po zawodach podchodzili do mnie przedstawiciele elity breakdance, których występy oglądałam w Internecie, bo potrafili robić niesamowite rzeczy. Wydawałoby się, jak można zwyciężyć zawody „Red Bull BC One World Final“ trzy razy z rzędu? Pewnego razu do mnie podszedł zwycięzca, pochwalił mój występ jako niewiarygodny i życzył dalszych sukcesów. Było to dla mnie największą nagrodą – wyznaje Dominika.
Zaszczyt z reprezentowania ojczyzny
Teraz Dominika Baniewicz jest określana mianem wielkiego odkrycia ostatnich lat na światowej scenie breakdance. Mimo, że o jej względy zabiegają dobrze znane marki sportowe, a także poszczególne kraje, Bgirl Nicka pozostaje wierna Litwie.
Jak sama twierdzi, jest dla niej zaszczytem wprowadzenia ojczyzny na światowe salony breakingu.
— Ważna jest dla mnie możliwość reprezentować litewską scenę breakingu na świecie. Litewski breakdance jest mało znany na arenie międzynarodowej. Każdy tancerz może wymienić Holandię, Belgię, Rosję czy Koreę Południową jako potęgi breakingu. Po tym, gdy zdobyłam Mistrzostwa świata, fani sportu się dowiedzą, że Litwa jest krajem europejskim, a nie afrykańskim. Wcześniej pytano mnie skąd pochodzę, bo ludzie po prostu nie wiedzieli, gdzie leży mój kraj. Można pomyśleć, że to nieznajomość geografii — zaznacza.
Ale zauważa, że o reputację dbają też sami mieszkańcy.
— Jest to jednak również problem samych Litwinów. Reputacja kraju zależy od jego obywateli, odniesionych sukcesów i przedstawionego poziomu. To ważne, gdy podchodzi inny tancerz i stwierdza, że zaznaczyłam Litwę na mapie świata breakingu — cieszy się Baniewicz.
Inf. LRT.lt
Śródtytuły od redakcji