Beata Pietkiewicz: Skandal kwitkowy musiał kiedyś się wydarzyć. Tych nadużyć było wiele i były nagminne. Wystarczyło temat wyciągnąć, jak to zrobił Andrius Tapinas i wyszła z tego niemała afera. Nie tylko samorządy, nie tylko partie, ale wielu radnych tych nadużyć dokonało, bo prawo ogólne nie reglamentowało, jak to ma wyglądać, a reglamentował sam samorząd. Ten sposób był różny. Niektóre samorządy wydawały mało pieniędzy dla radnych, większe dawały więcej pieniędzy. Niektórzy potrzebowali kwitów, niektórzy nie.
Beata Pietkiewicz: Inni posłowie czy ministrowie, wspomnijmy, minister oświaty, zrezygnowała ze stanowiska z tego powodu. A mamy do rozliczenia przynajmniej jednego, ministra kultury, który w żaden sposób ani potwierdził, ani odniósł, że wykorzystał podobno 30 tys. euro, tak wynika z doniesień prasowych. Mamy problem przejrzystości, nadużyć i tego, jaką moralność prezentuje ten polityk. Nie chcemy takich polityków, którzy okłamują społeczność, dla której pracują.
Jerry Meijer: Korzystały z tego osoby z pierwszych stron gazet, na przykład były mer Wilna.
Zygmunt Klonowski: Pani Beata jako samorządowiec na pewno lepiej zna ten mechanizm. Ja spojrzę z innego punktu. Co to za zjawisko takie? Głębiej wziąć. Historycznie patrząc, to idzie jeszcze z czasów carskiej Rosji. W carskiej Rosji urzędnik otrzymywał tylko symboliczną wypłatę, resztę musiał dorobić. A jak urzędnik może dorobić? Albo łapówka, albo ukraść. I to było normalne, podobnie działało i w Związku Radzieckim. Teraz jest pytanie, czy Litwa tak mocno zmieniła się, jeśli ten system został zachowany?
Zygmunt Klonowski: Znaczy symbolicznie jakieś grosze dają, a resztę trzeba dorabiać. No i wiadomo, jak to dorabia się, widzimy. I co ciekawe, to trwało nie rok i nie dwa, cały czas ten system działał. Wszyscy wiedzieli i tolerowali. A czemu tak jest? Teraz rząd postanowił, że będzie radnym płacił pensję. Znowuż to nie wiąże się z ideą samorządności. Przyjmuje się centrlaną decyzję. Na Litwie faktycznie samorządów demokratycznych nie ma. Wszystko jest scentralizowane, to jeszcze idzie z czasów carskiej Rosji, powtórzę się, ze Związku Sowieckiego, kiedy centrum decydowało o tym, co ma robić każdy zjadacz chleba.
Zygmunt Klonowski: To samo na Litwie, chyba 1995 rok, Litwa przyjmując Ustawę o samorządach, praktycznie okroiła samodzielność samorządów. Co to za samorząd bez samodzielności? To samo teraz zrobiono, ktoś z góry będzie ustalał im pensję. Jeśli samorząd nie może decydować swoim budżetem, to co to za samorząd? To fikcja, oszustwo. Litwa dziś jest tak zbudowana, że kieruje się centralizacją. Trzeba wziąć za przykład sąsiednią Polskę, gdzie samorządy mają władzę, mają możliwość pracy. Rezultat jest inny.
Zygmunt Klonowski: Na Litwie jedziesz, prowincja zdycha, to w Polsce rozkwita. Bo ludzie decydują o swojej przyszłości, mają możliwość. Ile razy próbowałem rozmawiać z politykami litewskimi, nikt nie jest zaciekawiony zmianami. Okazuje się, że to bardzo wygodne, przez swoją centralizację ten kto wygrał wybory sejmowe, to kieruje i samorządami. Próbowałem z samorządami rozmawiać. Też nie chcą! Przyzwyczaili się i boją się odpowiedzialności.