Honorata Adamowicz: Jak narodził się pomysł na film „Opiekun”?
Dariusz Regucki: Tak naprawdę nie miałem żadnych osobistych doświadczeń związanych z postacią św. Józefa ani mistycznych uniesień. Propozycję dostałem od producenta, Rafael Film. Dopiero podczas pracy nad scenariuszem zacząłem odkrywać naszego bohatera dla siebie osobiście. Jako autor mam świadomość niebezpieczeństwa, że można zrobić kolejny film o świętym, „krojąc” go do naszych wyobrażeń, czyli musiałem być czujnym, żeby nie powstała kolejna karykatura świętego, który musi spełniać nasze oczekiwania.
Postać św. Józefa jest mi bliska, bo ten dramat z jego udziałem, który rozgrywa się na poziomie serca każdego z nas, był i pewnie ciągle jest też w mojej historii życia. Wiecznie zadawane pytanie: Z czego miłość jest? Miodu, mleka, a może łez? Żyjemy w czasie postprawdy, upadku autorytetów, ale tęsknota za sensem i miłością jest cały czas aktualna. Szczególnie teraz, kiedy jesteśmy przytłoczeni samotnością i zagubieni w próbach realizacji siebie według wzorów i podpowiedzi bohaterów lansowanych na TikToku. Mój film nie jest opowiastką religijną ani moralitetem. Ten film pokazuje prawdziwe życiowe historie. Z miliona różnych ludzkich spraw i problemów zostało wydobyte kilka prawdziwych historii, w które wszedł św. Józef i które pozwoliłem sobie sfabularyzować na potrzeby filmu.
Czytaj więcej: Św. Józef — „błogosławiony cichy”, którego życie przemawia głośniej niż tysiące słów
Dlaczego zdecydował się Pan pokazać w filmie „Opiekun” właśnie historie tych ludzi? Jak Pan wybierał te historie?
Te historie znalazła Aleksandra Polewska (jest współautorką scenariusza), robiąc głęboki research w zapisanych świadectwach różnych ludzi, którzy otrzymali łaski za wstawiennictwem św. Józefa w kaliskim sanktuarium. Bardzo mi się spodobały i je zaakceptowałem. Potem z moim przyjacielem Bartoszem Geislerem przełożyliśmy te historie na język filmowy, żeby powstała interesująca historia dla widza. Szukaliśmy kontekstów i osi fabuły, wchodziliśmy głęboko w rys psychologiczny postaci, dialogi itd. I tak powstała ostateczna wersja scenariusza „Opiekuna”. Dla mnie najważniejsze było to, że pisałem scenariusz na kanwie prawdziwych historii. To zawsze jest wartością dodaną do filmu.
Czy to prawda, że środki finansowe do realizacji tego filmu w dużej mierze są darami zwyczajnych ludzi? Jak to jest robić film w taki sposób?
To prawda. Pieniądze na film pochodziły ze zbiórki społecznej od tysięcy ludzi dobrej woli. Producent, Rafael Film z Krakowa, a także kustosz kaliskiego sanktuarium św. Józefa ks. Jacek Plota wykonali ogromną pracę, żeby zdobyć środki na realizację filmu. Pracując przy filmie, cały czas pamiętałem o tym, że to są pieniądze nie z dotacji, ale od ludzi, którzy mi zaufali, i muszę być wstrzemięźliwy w ich wydawaniu i muszę zrobić wszystko, żeby widz dostał dobry produkt. To było bardzo trudne, bo budżet filmu był więcej niż skromny i trzeba się było nagimnastykować, żeby to jakoś spiąć. Bardzo mi w tym pomogła niezwykła życzliwość moich współpracowników. Są to: operator, scenograf, kostiumograf, montażysta, osoby zajmujące się udźwiękowieniem, koloryzacją, make-upem, producent muzyczny, producent wykonawczy Media Nobis i Rafael Film – który mi zaproponował tę pracę – i wiele innych osób. Nie bez znaczenia jest też to, że zagrali w moim filmie znakomici aktorzy z najwyższej półki, którym jeszcze raz dziękuję, bo proszę mi wierzyć, że bez szemrania i ekipa, i aktorzy zaakceptowali zaproponowane stawki. Dzięki temu miałem wybitnych aktorów i ekipę na najwyższym poziomie. Chcą ze mną pracować, bo jak mi często mówili: „Ty robisz filmy o czymś, co dotyka głęboko relacji i naszego wnętrza, i masz jasną wizję, co i w jaki sposób chcesz to zrealizować”.
Zwiedził Pan pół świata. Czy był Pan w Wilnie?
Uśmiecham się na to pytanie, bo przesuwają mi się różne obrazy z moich wędrówek po całej Europie i innych kontynentów też, ale muszę się przyznać, że nie byłem w Wilnie. To jeszcze przede mną. Jestem fanem polskiej literatury, więc tym bardziej nie rozumiem, dlaczego nie byłem jeszcze u was i nie odbyłem spaceru ścieżkami Mickiewicza, Miłosza, Słowackiego czy Kraszewskiego. Już się cieszę na przyjazd do Wilna, ale kiedy to będzie, czas pokaże.
Jak się zaczęła Pana droga artystyczna?
Kiedy poszedłem do szkoły podstawowej, jeden z nauczycieli dostrzegł we mnie talent muzyczny. Ten talent mógł się dalej rozwijać tylko dzięki mądrości moich rodziców, którzy posłuchali rady ludzi, którzy się na tym znali, i kupili mi instrument. Było to dla nich niesamowite wyrzeczenie, bo nie byli majętni, żyliśmy skromnie. Byli też pierwszymi nauczycielami, którzy podsuwali mi książki, mówili o malarstwie, historii. To uruchamiało wyobraźnię i tęsknotę za innym światem. Tak się to właśnie zaczęło i potoczyło.…
W Pana filmach jest dużo wątków wiary. Co dla Pana znaczy wiara?
Dla mnie wiara to osobiste spotkanie z Jego miłością. Jestem grzesznikiem i nie mam co do siebie żadnych złudzeń, ale doświadczyłem w swoim życiu, że On jest i kocha mnie takim jakim jestem. Za darmo. Moje życie przypomina trochę sinusoidę, na której cały czas rozgrywa się walka o moje serce. Wiara dla mnie to nie stracić doświadczenia Miłości którą dostałem, kiedy najbardziej bolało, a znikąd nie było pomocy. To nie mistyczne uniesie, tylko dotknięcie Jego miłości w konkretach życia. I ten kontekst też jest pokazany w filmie, gdzie opowiadam historię pewnego małżeństwa, które naprawdę istnieje.
Bardzo proszę opowiedzieć o ciekawych sytuacjach, które wydarzyły się podczas kręcenia filmu „Opiekun”.
Takich zdarzeń i wydarzeń było bez liku, ale trzymam się zasady, że o pewnych sprawach, które się wydarzają na planie zdjęciowym, nie mówimy. O jednej opowiem. Mamy kręcić pewną ważną scenę za dwa dni, a ja dostaję informację, że odtwórczyni głównej roli w tej historii… złamała rękę. Realizujemy film według pewnego planu, nie mamy budżetu na dokrętki, a tu taki klops. Aktorka wzięła lekarstwa, rękę unieruchomiliśmy tak, że widz w ogóle tego w filmie nie dostrzeże.
Miałem przy tym filmie fantastycznych specjalistów od produkcji filmowej, postprodukcji itd., dzięki nim pewne sprawy zostały uratowane. Przyznaję się, to nie kokieteria, po tej produkcji przybyło trochę siwych włosów, a realizacja filmu „Opiekun” w pewnych momentach to był rollercoaster.
Czego uczy postać św. Józefa szczególnie współczesnych mężczyzn oraz rodziny?
Nie lubię takich pytań, bo kim ja jestem, żeby kogoś pouczać? Nie mam do tego prawa ani tytułu. Często jest mi zadawane to pytanie i ja odpowiadam zawsze tak samo, we wszystkich wywiadach, więc powtórzę to jeszcze raz: Przy okazji filmu „Opiekun” zacząłem się zastanawiać, ilu współczesnych chłopaków i mężczyzn w ogóle wzbudza w sobie refleksję o św. Józefie. Oczywiście znam takich ludzi, którzy mówią wprost o św. Józefie i przykładają swoją historię życia do Niego, prosząc go o różne sprawy i polecając swoje problemy. Ja tak nie mam. Zapewne większość z nas, także tych chodzących do kościoła, przypomina sobie o nim tylko w czasie Świąt Bożego Narodzenia albo na szkolnych jasełkach.
W Polsce rozpada się co trzecie małżeństwo czy związek. To jest realne cierpienie i ból. Kto myśli o tym, że dzieci są ofiarami takich rozwodów? Gdzie jest granica naszej pychy, że zapominamy o tych, którzy są obok nas, tych najsłabszych? Kto nas katechizuje i wmawia nam, że mamy realizować tylko siebie? A gdzie dobro tego drugiego obok ciebie? Dlatego Święta Rodzina może i powinna wzbudzać refleksję, że można inaczej. Że jeśli pojawia się problem w małżeństwie, związku, nie trzeba od razu brać rozwodu. Co drugi facet to Piotruś Pan, który się boi i nie chce brać odpowiedzialności. I właśnie do takiego biedaczka jak ja i inni przychodzi św. Józef i mówi: „Nie bój się! Popatrz na mnie. Nie było mi łatwo, ale wszedłem w tę historię i chociaż była trudna, to na koniec wydarzyło się coś, co dzisiaj, po 2 tys. lat, jest dla nas historią pełną nadziei”.
Kiedy rozglądam się wokół siebie, to widzę tę grę pozorów, w którą jeszcze wciągamy Pana Boga. To nie w porządku. Zniszczona rodzina to spalona ziemia, na której z trudem może się odrodzić życie. Pytanie o św. Józefa dzisiaj to też pytanie o nasze miejsce w Kościele. Może ja i ty jesteśmy tylko pozorantami wiary? Trochę tradycji, ładny spektakl, wzruszający wiersz o św. Józefie. Trochę rozrzewnienia duchowego i wmawiania sobie, że coś wiem z wiary i jestem dobrym katolikiem. Ale co to mówi współczesnemu młodemu człowiekowi, który każdego dnia dostaje w social mediach i na TikToku propozycję nowego bohatera? A może interesuje nas w kościele tylko zakonserwowanie status quo i kurczowa próba zbudowania zamku z wieżą i otoczenia go fosą i zwodzonym mostem? Przypomnę, że kiedyś już została zbudowana wieża Babel, a potem zburzona, i od tego czasu ludzie mówią różnymi językami i niekoniecznie mają ten sam kod kulturowy. Próby stworzenia zjednoczonej ludzkości były podejmowane wielokrotnie. Na końcu kończyło się to totalitaryzmami, chaosem i cierpieniem. Pan Bóg wie, co robi, i dlaczego pomieszał języki, chociaż nam się to nie za bardzo podoba.
A kim dla Pana osobiście jest postać św. Józefa?
On mnie zawstydza. Kiedy dociera do mnie, że ta historia wydarzyła się naprawdę, to wtedy u mnie też pojawiają się pytania. Także te dotykające mojego życia; uświadamiam sobie, że według mojej wrażliwości nie byłbym pozytywnym bohaterem opowieści pokazanej w filmie. Zadaję sobie pytanie: Co byś zrobił z tym kamieniem, który trzymasz w rękach? Ten film pyta mnie także o granice mojego miłosierdzia. Józef w tamtych realiach zgodnie z prawem powinien wydać Maryję na ukamienowanie i pierwszy rzucić kamieniem. A co zrobił? Zaopiekował się i chronił, narażając swoje życie. Jak często lubimy mówić i wymierzać sprawiedliwość innym zapominając, że Iustitia sine misericordia crudelitas est – sprawiedliwość bez miłosierdzia jest okrutna.
Dlaczego warto obejrzeć „Opiekuna”?
Ten film nie moralizuje i nie wymądrza się o Panu Bogu, tylko pokazuje żywe historie ludzi, którzy żyją tu i teraz. Które dotykają mojego i twojego życia. Film jest zrealizowany na wysokim poziomie ze znakomitą obsadą, że wymienię tylko: Radosław Pazura, Rafał Zawierucha, Karolina Chapko, Maja Barełkowska, Maciej Słota, Maciej Grzybowski, Andrzej Róg, Jacek Lecznar i wielu innych znakomitych aktorów. To najwyższa liga i pełen profesjonalizm. Wartością dodaną do filmu jest też muzyka, która skomponowałem i nagrałem z udziałem wybitnych filharmoników kaliskich, zdobywców Grammy. Zapraszam młodszych i starszych, wierzących i niewierzących. Wszystkich, bo cierpienie, tęsknota za sensem i miłością jest udziałem każdego z nas. Mój film mówi o relacjach między ludźmi. Nie jest opowiastką ani egzaltacją religijną. Jest bardzo ciekawy poprzez niesamowitą i prawdziwą historię głównych bohaterów. W filmie nie epatujemy wulgaryzmami, agresją. To film dla ludzi wrażliwych, czasem zagubionych i zadających pytania.
Proszę o kilka słów do naszych Czytelników.
Szanowni Państwo, twórca wypowiada się przez dzieło. Serdecznie dziękuję, że uczyniliście mi ten zaszczyt, idąc na film „Opiekun”. Chciałbym się spotkać z Państwem w Wilnie, ale czy to będzie możliwe? Czas pokaże. Jak będzie zaproszenie, to na pewno na nie odpowiem. Moim marzeniem jest, by widz, który przyjdzie do kina na „Opiekuna”, po seansie wychodził wzruszony i pełen nadziei, trzymając za rękę swoją żonę, partnerkę czy narzeczoną – może pierwszy raz po kilku latach? To proste, a zarazem bardzo trudne. Przestańmy udawać i grać rolę w teatrze naszego życia, przestańmy moralizować innych, przestańmy się alienować w wyobrażeniu o nas samych, jacy to jesteśmy wspaniali, bo na końcu chodzi o to, żeby spojrzeć na kogoś z miłością i powiedzieć: Kocham cię. Współczesnemu człowiekowi, który bardzo często jest zagubiony i samotny, proponuję, żeby spojrzał w górę i przestał kontemplować swoje cierpienie i smutek, a zaczął afirmować swoje życie.
Dariusz Regucki
Niezależny twórca, scenarzysta i reżyser. Komponuje muzykę teatralną i filmową. Zrealizował ponad 120 autorskich projektów artystycznych (scenariusz, reżyseria, muzyka). Autor oratorium „Cracovia est”, którego premiera była jednym z punktów obchodów jubileuszu 750-lecia lokacji miasta Krakowa, a także muzyki do filmu „Calendario dell’anno 2000”, zrealizowanego przez CTV Vaticano. Projekty artystyczne realizuje w Polsce i za granicą. Scenarzysta i reżyser pełnometrażowych filmów fabularnych: „Karolina” (2014), „Bóg w Krakowie” (2016), „Opiekun” (2023). Jest autorem muzyki do wszystkich swoich filmów.
„Opiekun”, film fabularny z elementami dokumentalnymi, reż. Dariusz Regucki, scenariusz: Dariusz Regucki, Aleksandra Polewska, Bartosz Geisler. W obsadzie: Radosław Pazura, Rafał Zawierucha, Karolina Chapko, Maja Barełkowska, Maciej Słota, Maciej Grzybowski, Andrzej Róg, Jacek Lecznar. Film jest już także dostępny w dystrybucji na DVD. Honorowy patronat nad filmem objęło Narodowe Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu
| Fot. materiały prasowe
Czytaj więcej:
Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 11 (33) 23-29/03/2024