Rajmund Klonowski: Jak się ma „Słowo Polskie” obecnie? Jak wpływa na to sytuacja rosyjskiej agresji na Ukrainę? Zacznijmy od tego, kto jest czytelnikiem „Słowa Polskiego”?
Jerzy Wójcicki: Jesteśmy jednym z trzech polskojęzycznych czasopism na Ukrainie, po „Dzienniku Kijowskim”, „Kurierze Galicyjskim”. Jest jeszcze jedno czasopismo dwujęzyczne, ukraińsko-polskie.
Nasze czasopismo i portal są polskojęzyczne. Przez długi czas obserwowaliśmy takie zwiększone zainteresowanie polskim tematami na Ukrainie. Apoteoza miała miejsce w latach 2016-2017, może nawet w 2015 r. Było takie ożywienie. To na pewno było związane z tym, że zaczęły się pierwsze ruchy mieszkańców Ukrainy do Polski. To było też związane z chęcią otrzymania Karty Polaka, która dawała korzyści materialne na terenie Polski, a także działalnością placówek polskich dyplomatycznych na Ukrainie, które wówczas bardzo prężnie działały.
Winnica też od kilkunastu lat gości Konsulat Polski. Obecnie Konsulat jest w takim stanie, można powiedzieć, zamrożonym. Czyli jest Konsul, chociaż fizycznie go nie ma w Winnicy, ale placówka jakby czynna. Konsul czasami przyjeżdża do Winnicy i przyjmuje mieszkańców w różnych sprawach.
Odnośnie naszego czasopisma. Nie mamy konkurencji. W Winnicy mieszka 120 różnych mniejszości. Media mają tylko Polacy. To z powodu systemu wsparcia mniejszości na poziomie kraju macierzystego, czyli Polski. Polaków w Winnicy jest dość dużo. Nie wiem dokładnie ile ich mieszka, ponieważ ostatni spis ludności był przeprowadzony w 2001 roku. Dokładne dane nie są znane i nie będą, póki trwa wojna.
Czytaj więcej: Wójcicki: Media nie mogą być traktowane jako zwykłe, roczne projekty grantowe