Więcej

    Diabelski tandem: AI i social media

    Na Litwie nie było dotąd żadnej formy edukacji medialnej. Choć najczęściej przywoływaną szkodą tego stanu rzeczy jest podatność społeczeństwa na propagandę, to „niepolityczni” są jeszcze bardziej poszkodowani. Popadają w wyniszczające „niegroźne” uzależnienia.

    Czytaj również...

    Na początku zapoznajmy się z terminami. Będą one w najbliższych latach stawały się częścią codzienności, więc lepiej je dobrze rozumieć.

    Sztuczna inteligencja (SI, ang. artificial intelligence, AI) to nic innego jak samouczący się algorytm, który jest zdolny do podejmowania własnych decyzji – w mniej lub bardziej ograniczony sposób. Można powiedzieć, że to „byt maszynowy”, który „myśli”, wykonuje pewne zadania, które otrzyma.

    Kolejny termin – generatywna sztuczna inteligencja. To taka inteligencja, która specjalizuje się w generowaniu treści, najczęściej ma się na myśli treści wizualne: nagrania lub zdjęcia. Obrazek jest generowany na podstawie promptu, czyli komendy, opisu zadania. Np. „wygeneruj staruszkę z tortem” i otrzymujemy, plus-minus, staruszkę z tortem.

    Należy tu też wspomnieć o LLM (ang. Large Language Model), czyli Dużym Modelu Językowym – jest to model wyuczony na ogromnej ilości danych językowych, który analizując podawane mu teksty, „nauczył się” języka i jego interpretacji. „Nauczył się” – piszę w cudzysłowie, ponieważ w istocie języka nie rozumie, ale wie, co naturalnie w tym języku powinno występować i w jakim porządku.

    Social media to sprawa jasna, media społecznościowe. Wszystkie portale, które służą komunikowaniu się ze społecznością: Facebook, Instagram, YouTube, TikTok itd.

    Sposób działania stron AI

    Modus operandi jest proste. Powstaje strona w mediach społecznościowych. Zaczyna publikować obrazki wygenerowane przez sztuczną inteligencję. Im bardziej kontrowersyjnie i emocjonalnie, tym lepiej. Wtedy algorytmy podsuwają osobom korzystającym z mediów społecznościowych. Użytkownik komentuje. Zasięgi rosną w zatrważającym tempie, dołącza coraz więcej osób.

    Z czasem strona zaczyna publikować linki opatrzone równie kontrowersyjnym obrazkiem, rzadko zgodnym z rzeczywistością. Sedno „przynęty” jest głęboko na dole strony, a po drodze niemoralna liczba reklam. Czytelnik jednak to znosi, bo napędzają go dwie rzeczy: ciekawość i oburzenie. Właśnie dlatego obrazek musi być kontrowersyjny: religijny, dotyczący mniejszości seksualnych czy narodowych, skrajnej otyłości, wojny i podziałów społecznych. W takim przypadku nawet najbardziej „nieinternetowi” czytelnicy dotrwają do końca. Na końcu jest zawód, ale rola spełniona, czytelnik został „wydojony”, zarobiono na nim. Jak? Pokazując mu reklamy. To wystarczy, aby można było ruch zmonetyzować, czyli mówiąc najprościej – zarobić na samej popularności.

    Bywają też przypadki znacznie bardziej szkodliwe. Wchodzimy w link, a tam wyświetla się nam wielki przycisk, że wykryto wirusa i należy go usunąć. Oczywiście osoba mniej obeznana w ten przycisk kliknie. I tak wpuszczamy wirusa na nasz komputer – który na nas zarabia. Kradnie dane, wykorzystuje komputer do obliczeń, kopania kryptowalut, rozsyła się dalej, pozyskuje hasła itd. Jednak to są już skrajniejsze przypadki – najczęściej całkiem wystarczające jest wciągnięcie użytkownika. Ten przypadek w znacznej mierze dotyka osoby niezapoznane z technologiami.

    Czytaj więcej: Sztuczna inteligencja. Czy jest się czego bać?

    Najważniejsze: oburzenie i algorytmy

    Gdy otwieramy Facebooka, Instagrama czy TikToka, zauważmy, że wszystko zaczyna się odtwarzać bez naszego udziału. Mechanizm jest prosty – algorytm „uczy się”, co przykuwa naszą uwagę na tyle, abyśmy w tej aplikacji zostali. I tym samym dali korporacji zarobić na reklamach, na naszej uwadze.

    Najczęściej są to treści oburzające bądź łechtające naszą bańkę informacyjną. Dla osoby o poglądach lewicowych wyświetli treści debatę na temat mieszkalnictwa. Dla osoby o poglądach prawicowych wyświetli plakat dotyczący aborcji. Im bardziej angażujące, tym lepiej.

    A jeśli to nie zadziała? Skąd algorytm wie, co nas angażuje? Bo nas obserwuje. Jeśli na coś nie zareagujemy raz, drugi – wtedy zmienia podejście, sprawdza, co nam pasuje. I tak, ostatecznie, antyszczepionkowiec na YouTubie będzie miał same filmiki antyszczepionkowe. Nacjonalista będzie miał samą treść dotyczącą dumy narodowej itd.

    Zresztą, spotkanie na temat szczepionek w rejonie solecznickim w okresie pandemii obnażyło problem. Na argumenty lekarki z Polskiego Stowarzyszenia Medycznego na Litwie odpowiedziała jedna z pań: „Pani, wziąć otworzyć YouTube, tam już pierwszy filmik mówi o tym, jak szczepienia zabijają!”. Kto zapoznany jest z funkcjonowaniem algorytmów, będzie wiedział, co owa pani oglądała wcześniej, że algorytm zaczął podsuwać to, co podsunął.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Co robić? Świadomie ograniczać

    Z social mediami należy zatem zachowywać się ostrożnie, ponieważ mogą być uzależniające, wręcz fizycznie. Krótkie treści, które nam wyświetla, lekkostrawne i często podpasowane pod nas, powodują krótkotrwałe skoki hormonów. Jednak są one tak niewielkie, że czujemy niedosyt i musimy ten skok zwiększyć.

    To stąd bierze się swipowanie (od ang. swip), czyli przesuwanie palcem ekranu dalej i dalej, w poszukiwaniu kolejnych angażujących treści, z nadzieją, że oto może zaraz kolejny materiał zabije moją nudę. Jest to mechanizm uzależnieniowy. Nie jest łatwo z niego wyjść ze świadomością procesu, a bez świadomości niemal nie jest to możliwe.

    Oto historia o swipowaniu z pociągu, która dla większości nie będzie wcale taka obca. Naprzeciw mnie ode mnie siedziała dziewczyna lat 25. Przegląda Instagrama, ale w tle leci jakiś agresywny podcast. Oczywiście, że na tyle hojnie, aby nie tylko ona mogła korzystać z dobrodziejstw kieszonkowych głośniczków. A paluszek fruwa po Instagramie. Swajp, swajp, swajp. Ten ciąg się nie kończy, a ona ani myśli się samoograniczać.

    Wsiada para lat 55 oboje. Jej skóra otynkowana – odrywające się od twarzy wilgotne granule nieumyślnie podkreślają jej lata. Dla kontrastu tam, gdzie kiedyś były brwi, dziś jest linia demarkacyjna, stanowczo wyznaczając granicę pomiędzy oczodołami a czołem. Jej partner… o dziwo wygląda tak samo. Włącznie z brwiami.

    Partner jednak wysiada. Tylko odprowadzał. Reklama farb wapiennych zostaje na swoim miejscu, macha przez okno. Wykonuje ostatni przed odjazdem telefon, rozmawia dość cicho i ścisza jeszcze bardziej, gdy wchodzą rosyjskojęzyczne chyba Ukrainki, które bezpardonowo dzielą się między sobą strategiami rozmieszczania bagażu, jakby była to najważniejsza rzecz na świecie. Czuję i widzę po spojrzeniu pani od odrywających się granul, że wkrótce zaprezentuje swoją wiedzę ekspercką na temat linii demarkacyjnych i gdzie by je poprowadziła dla zakończenia wojny w ojczyźnie dyskutujących pań. Ale panie poszły dalej i ton ściszyły. Pani w końcu uwalnia swoje telefonowe głośniczki.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Na jej Instagramie wchodzą bobasy, na pełny regulator. Wpadła reklama sklepu, że można z kartą dostać zniżkę. Ogląda ją od deski do deski. Cofa i rusza do przodu, aby obejrzeć jeszcze raz. „5 SPOSOBÓW NA SPIĘTY ZWIERACZ”. Też od deski do deski. Nie wierzę, myślałem, że takie rzeczy tylko w żartach.

    Minęło już 15 minut od odjazdu, 25 od kiedy się rozsiadła, a ona nie robiła nic innego prócz przeglądania feedu.

    Mija jeszcze 10 minut. Kapituluje, odkłada telefon. Bezwiednie patrzy przez okno. Po chwili zrozumiałem dlaczego. Nie ma połączenia z internetem, jedziemy przez las.

    Internet wraca, znów telefon. I znów przesuwanie palcem…

    Jeśli takie przesuwanie palcem jest ci znajome, a uczucie nadziei, że oto zaraz pojawi się na ekranie coś ciekawego nie jest obce, zalecam przyjrzeć się z boku. Choć przypadek w historii powyżej jest jaskrawy, bo jednak prócz swipowania problemem jest też hałasowanie, to mechanizm uzależnienia u wszystkich jest taki sam.

    Czytaj więcej: Warsztaty Dziennikarskie Media Plus – mocne odbicie do startu w przyszłość


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 34 (103) 14-20/09/2024

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Biskup grodzieński Kaszkiewicz zrezygnował. Pochodzi z parafii ejszyskiej, służył w Poniewieżu i Wilnie

    Rezygnacja Kaszkiewicza była związana z osiągnięciem przez biskupa wieku emerytalnego, zgodnie z kanonem 401 Kodeksu Prawa Kanonicznego, który nakłada obowiązek ustąpienia z urzędu po ukończeniu 75. roku życia. Pierwszy ordynariusz diecezji grodzieńskiej Aleksander Kaszkiewicz był pierwszym biskupem diecezji grodzieńskiej, która została...

    Studenci polonusi na Kongresie Polonii Medycznej: „To nasza odpowiedzialność wobec pacjentów”

    Studenci byli obecni już na jednym z powitań przed rozpoczęciem kongresu, 11 września w Collegium Novum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ponieważ nie wyglądali na doświadczonych chirurgów z pięciodekadowym doświadczeniem na karku, przyglądałem się ich obecności. Zauważyłem, że żywo uczestniczą w rozmowach...

    Oto elita społeczności Polaków i Litwy. PSML współtworzyło Jubileuszowy Kongres Polonii Medycznej

    (więcej zdjęć z kongresu pod artykułem) Blisko tysiąc medyków i naukowców z całego świata W dniach 11–14 września w Krakowie odbył się Jubileuszowy Kongres Polonii Medycznej. Choć to wydarzenie odbywa się co trzy lata (prócz sytuacji wyjątkowych), to ten był jubileuszowy...

    „Rosja nigdy nikogo nie napadła”

    Aby chronić mniejszość białoruską i ukraińską. Żeby wyzwolić od nacjonalistów. Aby zadbać o bezpieczeństwo kraju. Tak ZSRS uzasadniał atak na Polskę 17 września 1939 r. Brzmi znajomo? Osoby, które historię znają dogłębniej niż to, co prezentują podręczniki szkolne, od 2022...