„Dywagacje mówiły o eskalacji puntkowej”
W rozmowie z Jarosławem Tomczykiem analityk wyjaśnia, że „dywagacje z przełomu 2021 i 2022 r. mówiły o tym, że jakaś eskalacja konfliktu rosyjsko-ukraińskiego jest możliwa, ale raczej punktowo, w Donbasie”. Podkreśla jednak, że nie było to nielogiczne, a Rosja uwzględniła sytuację na świecie.
„Jeśli przypomnimy sobie dwa ultimata rosyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych z grudnia 2021 r., to w nich dość jasno było wyrażone, czego Rosjanie oczekują. Myślę, że w tej chwili w Europie, na poziomie elit politycznych, jest rozumienie rosyjskich żądań i tego, dlaczego Rosja tę wojnę prowadzi” — mówił Iwański.
„W 2021 r. Rosja uznała, że otworzyło jej się okno możliwości. Wzięła pod uwagę model własnego rozwoju, oparty na źródłach kopalnych, wiek Putina, mentalność rosyjskich elit i sytuację, która była w Europie: osłabionej, pocovidowej, ze słabym rządem niemieckim i nowym prezydentem amerykańskim Joem Bidenem, też uznawanym za słabego. Wszystkie długotrwałe rosyjskie trendy rozwoju były i zresztą wciąż są negatywne. Choćby demograficzne czy związane z zieloną transformacją, która w perspektywie ograniczała rosyjskie wpływy ze sprzedaży paliw kopalnych, przede wszystkim ropy. Dlatego Rosja zdecydowała się uderzyć” — wyjaśnił.
Dlaczego Rosja nie pokonała Ukrainy?
Na pytanie dziennikarza, dlaczego inwazja nie odniosła skutku, jaki planowano, dlaczego Rosja „szybko nie zalała Ukrainy”, Iwański kwituje: „Putin miał złe kalkulacje”.
„Nie doceniano ukraińskiej ewolucji rozwoju świadomości narodowej, która dostała szczególnego przyspieszenia po pierwszej rosyjskiej agresji w 2014 r.: odrzucania rosyjskiego świata, języka, cerkwi. Po pełnoskalowej inwazji ten proces jeszcze przyspieszył” — zauważył analityk.
Pełny wywiad na portalu „Kuriera Wileńskiego”.