„To (audyt) nie było moim zamierzeniem. Bardziej chciałem sprawdzić, czy reguły, które mają zapewniać nam bezpieczeństwo, faktycznie działają i czy ja sam czuję się bezpiecznie. Okazało się, że nie” — stwierdził Frątczak.
Problemy ze schronami
W trakcie pracy nad projektem wielokrotnie napotykał na problemy, które poddawały w wątpliwość skuteczność systemu ochrony cywilnej.
„Przykład? Zlokalizowałem schron w mojej okolicy i poszedłem go zobaczyć. Nie znalazłem. Kolejny miał być gdzie indziej. Drzwi były zamknięte. Następnym razem chciałem zmierzyć czas, jaki zajmie mi dotarcie do niego. Idę i widzę, że oznaczenie zostało zdjęte. Schron pewnie nadal istnieje, ale jak go znaleźć w sytuacji kryzysowej, gdy, załóżmy, internet nie działa? W międzyczasie zadaję pytania: Kto usunął to oznaczenie? Dlaczego? Może starsza pani, która trzyma tam koty? Może ktoś inny? Czy to jakieś zaplanowane działanie, a może zwykły akt wandalizmu?” — opowiadał fotograf.
Litewskie społeczeństwo w obliczu wojny w Ukrainie
Frątczak zwrócił uwagę, że choć życie w sąsiedztwie pełnoskalowej wojny w Ukrainie początkowo było szokiem, społeczeństwo nauczyło się z tym funkcjonować.
„Przystosowaliśmy się do nowej rzeczywistości, że tuż obok Litwy trwa pełnoskalowy konflikt. Na początku było to szokiem. Ludzie wykupywali mieszkania w Hiszpanii. Teraz wciąż o tym myślimy, pomagamy Ukrainie, jesteśmy solidarni, ale jednocześnie staramy się żyć normalnie” — zauważył.
Projekt fotograficzny Frątczaka jest próbą uchwycenia tego, jak zmienia się nasze codzienne poczucie bezpieczeństwa. Artysta podkreśla, że nie chce wzbudzać strachu, lecz skłonić do refleksji.
„Próbuję ukazać sytuację oraz to, jak człowiek mógłby postępować w sytuacji realnego zagrożenia i jak to wpływa na jego wybory. Czy w sytuacji realnego zagrożenia jakimś środkiem napadu powietrznego wybrałbym się na kawę na Biały Most?” — pytał retorycznie.
Pełny wywiad dostępny w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 11 (30) 15-21 marca 2025 r.