Sterty francuskich gruszek, magazyny pękające od niemieckich kiełbasek, gnijąca polska papryka i zbędne szkockie makrele — rosyjskie embargo na europejski import żywności wprowadzone w odpowiedzi na sankcje Unii Europejskiej niesie ze sobą poważne konsekwencje dla całego kontynentu.
W zeszłym roku unijny eksport żywności do Rosji wart był 11 mld euro. W Brukseli szukają rozwiązań mających złagodzić skutki embarga, ograniczającego całościowy unijny eksport płodów rolnych nawet o połowę.
Embargo żywnościowe najdotkliwiej rani farmerów z krajów będących głównymi eksporterami żywności: z Niemiec, Holandii, Polski, Hiszpanii i Francji.
Niemiecki eksport płodów rolnych do Rosji jest największy w całej Unii i w 2013 roku wart był 1,6 mld euro. Niemcy najwięcej eksportują do Rosji wieprzowiny: z 750 mln ton tego mięsa o wartości miliarda euro wysłanych do Rosji w zeszłym roku z państw UE, jedna czwarta pochodziła z Niemiec.
Przeciętne gospodarstwo niemieckie może stracić w bieżącym roku nawet 40 tys. euro.
W minionym roku Francja sprzedała do Rosji żywność o wartości miliarda euro, zaś embargo najdotkliwiej odczują producenci owoców i warzyw: w zeszłym roku 100 tys. ton świeżych warzyw i owoców pojechało prosto do Rosji.
Hiszpanie mają szczęście: chociaż rosyjskie sankcje objęły owoce, warzywa i mięso, to jednak nie wino i oliwę.
Tym niemniej nowych nabywców znaleźć będzie musiało 30 tys. ton pomidorów, brzoskwiń i mandarynek eksportowanych corocznie do Rosji.
Embargo nałożono, kiedy wielu farmerów hiszpańskich i tak ledwo wiązało koniec z końcem. Ciepła wiosna sprawiła, że brzoskwinie i nektaryny pojawiły się w całej Europie wcześniej niż zazwyczaj, co wydłużyło sezon na te owoce. Duża podaż spowodowała spadek cen jeszcze zanim usłyszano o rosyjskich sankcjach.
Makrele to podstawowy połów szkockiej floty rybackiej, zaś 20 proc. z nich eksportuje się corocznie do Rosji. Sankcje pojawiły się w najgorszym możliwym dla rybaków czasie. W tym roku zwiększono limity o 80 proc., ponieważ ryb było więcej niż zazwyczaj. Dlatego rybacy zwrócili się do brytyjskiego rządu, by pozwolił pozostawić ryby w morzu, żeby mogli łowić je w przyszłym roku, kiedy sytuacja się poprawi.
Najciekawszą być może odpowiedzią na rosyjskie embargo była oddolna kampania mediów społecznościowych namawiająca Polaków, by „jedli jabłka na złość Putinowi”. Kosze z polskimi jabłkami stoją w różnych placówkach, instytucjach, szkołach, przedszkolach. Jednak większy problem stanowią łatwiej psujące się warzywa, jak papryka i kapusta. Jabłka można przechowywać nawet dziesięć miesięcy, podczas gdy warzywa w rodzaju papryki należy sprzedać natychmiast po zebraniu. Rosja była dotąd odbiorcą 40 proc. polskiej produkcji. Ceny niektórych warzyw spadły nawet o połowę.
Na Litwie krytyczna sytuacja panuje zwłaszcza w sektorze mlecznym i mięsnym.
Mleczarze i przetwórcy mięsa proszą Ministerstwo Rolnictwa o subsydia. Tylko sektor mleczarski miesięcznie poniesie 20 mln strat. Specjaliści prognozują spadek cen na skup wołowiny co najmniej o 30 procent. Ograniczenie popytu ze strony Rosji na litewską żywność spowoduje, że producenci będą zmuszeni obniżać ceny, uważają ekonomiści. Już teraz w sklepach pojawiły się przetwory mleczne z rosyjskimi etykietkami, można je kupić taniej.
Producenci litewscy zwracają uwagę, że od wprowadzenia przez Rosję embarga na import żywności, litewskie targowiska wypełniły się tanimi owocami i warzywami z Polski. Wymusza to na miejscowych rolnikach obniżki cen na warzywa i owoce. Do tego hurtowi odbiorcy rolniczej produkcji obniżyli ceny, więc wielu producentów ma kłopoty ze sprzedażą.
W resorcie rolnictwa poinformowano, że akurat w tych dniach trwają narady na najwyższym szczeblu, jak najlepiej rozwiązać problem nadmiaru żywności na Litwie, który pojawił się na skutek rosyjskiego embarga na owoce, warzywa, mleko i mięso.
— Pomysłów na jego rozwiązanie jest sporo — powiedział „Kurierowi” Dainius Stravinskas, kierownik działu ds. ogólnej strategii polityki rolnictwa. — Można np. to, co się nie sprzeda, przeznaczyć na zapasy. Tyle, że zamrozić można tylko niewiele produktów. Inny pomysł to rozdawanie żywności np. w szkołach i przedszkolach, rozwiązanie bardzo prospołeczne i prozdrowotne. Pytanie tylko, kto miałby za to zapłacić. Samorządy, rząd, a może sami rodzice? A zapłata przecież musi być, bo producenci żywności nie mogą sobie pozwolić na straty — dodał specjalista.
Dyplomaci i urzędnicy obiecują, że we wrześniu zaprezentują pięć nowych kierunków dla litewskiego eksportu. Nowe rynki zbytu muszą stać się alternatywą dla rosyjskiego rynku.
Jeszcze na początku sierpnia, na kilka dni przed ogłoszeniem rosyjskiego embarga, Litewska Ekonomiczna Rada Dyplomatyczna zatwierdziła listę 27 krajów, do których mógł być skierowany litewski eksport.
Później, gdy sankcje stały się faktem, litewscy producenci mleczni przekazali rządowi propozycje dotyczące przekierowania eksportu do krajów Europy, Azji, Ameryki i Azji.
Wiceminister spraw zagranicznych Rolandas Kriščiūnas, podczas spotkania z Litewską Konfederacją Przemysłowców, zapewnił, że wyodrębniono pięć kierunków. Wiceminister podkreślił, że MSZ ze swojej strony dołoży wszelkich starań, aby pojawiły się alternatywne rynki.
Komisja Europejska przeznaczyła 125 milionów euro na wsparcie dla rolników, dotkniętych przez rosyjskie embargo. Unijne fundusze mają być przeznaczone na wycofanie z rynku części zbiorów, co ma zapobiec nadmiernemu spadkowi cen.