W poniedziałek, 5 stycznia, w centrum Wilna przy ul. Vilniaus 35 zawalił się dom.
Służby ratownicze około godz. 14 otrzymały zgłoszenie, że osunęła się część remontowanego budynku. Na miejsce natychmiast wyjechały służby ratownicze. Na szczęście obeszło się bez ofiar.
Dom był niezamieszkały. Robotników w tym czasie nie było, ponieważ za chwilę do osunięcia się budynku zauważyli niebezpiecznie popękane ściany i zdążyli uciec. W tym samym budynku mieści się także winiarnia „Franki”. Znajdowało się w niej sporo ludzi, którzy dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności nie ucierpieli.
„Prace budowlane prowadzono w pomieszczeniach piwnicznych. Planowano w nich rozlokować gabinety laboratoryjne przychodni odontologicznej, znajdującej się w tym budynku” — powiedział w rozmowie z „Kurierem” Vitas Karčiauskas, kierownik wileńskiego oddziału departamentu kultury i dziedzictwa przy Ministerstwie Kultury.
Nie znamy na razie oficjalnej przyczyny zawalenia się budynku.
„Została powołana specjalna komisja, która zbada sytuację. Moim zdaniem, żadna z wersji, które ukazały się w mediach, nie odpowiada rzeczywistości. Niestety, musimy być przyszykowani do tego rodzaju incydentów, ponieważ grunta na Starówce wileńskiej są bardzo niepewne z powodu płynącej pod ziemią rzeczki Koczergi” — dodał Vitas Karčiauskas.
Katastrofy budowlane, niestety, nie są rzadkością. Przypomnijmy, że równo osiem lat temu, 25 stycznia 2007 roku w podobnych okolicznościach zawalił się dom mieszkalny przy ulicy Šiaulių w Wilnie. Cudem tylko nikt nie zginął. Mieszkańcy słysząc odgłos trzaskających ścian zdążyli wybiec z mieszkań. Bez dachu nad głową zostało 12 rodzin. Ratownicy ewakuowali 45 osób z pobliskich budynków.
„Wówczas również prowadzono prace, obok budowano dom mieszkalny. Jak później wykazało śledztwo, z powodu naruszenia przepisów prawa budowlanego oraz wykonywania prac niezgodnie z zatwierdzonym projektem, woda dostała się do fundamentów i podmyła je. To stało się powodem zawalenia się domu” — powiedziała „Kurierowi” Vida Aliukonienė, rzeczniczka prasowa państwowej inspekcji planowania terytoriów i budownictwa przy Ministerstwie Środowiska LR. Była wszczęta sprawa karna wobec pracowników spółki nadzorującej prace budowlane.
Często przyczyną tragedii staje się śnieg zalegający na dachach, zwłaszcza, gdy pozostaje nieusunięty z płaskich dachów w tym dachów dużych centrów handlowych. Jeden metr sześcienny puchu śniegowego waży do 200 kg, śniegu mokrego 700-800 kg, a lodu ok. 900 kg.
Przed prawie sześciu laty w Wilnie zawalił się dach hali sportowej przy ul. Ozo. Przyczyną była gruba warstwa śniegu. Ofiar wówczas, na szczęście, nie było.
W podobnych okolicznościach tragedia wydarzyła się 26 stycznia 2006 roku na terenie Międzynarodowych Targów Katowickich — podczas wystawy gołębi pocztowych — zawalił się dach hali. Wówczas zginęło 65 osób, a ponad 170 zostało rannych. Była to największa tego typu katastrofa we współczesnych dziejach Polski.
Równo rok temu zawaliło się centrum handlowe „Maxima” w Rydze.
Najpierw runęła jedna ze ścian i dach o powierzchni około 500 metrów kwadratowych. Potem, gdy na teren gruzowiska weszli ratownicy, zawaliła się jeszcze jedna ściana. Budynek był dzierżawiony przez litewską sieć handlową. Według ustaleń, dach centrum handlowego runął ze względu na prowadzone tam prace budowlane. Planowano na nim założenie ogrodu zimowego. W tym celu nawieziono duże ilości piasku i torfu.
Przed tragedią w sklepie zadziałała sygnalizacja przeciwpożarowa. Syreny zaczęły wyć jeszcze na półtorej godziny przed nieszczęściem. Powtórzyły się około 10 razy. Nie dostrzegłszy jednak ognisk pożaru administracja sklepu postanowiła kontynuować pracę.
Zginęło wówczas 49 osób, a kilkadziesiąt zostało ciężko rannych.