W magazynowym wydaniu „Kuriera Wileńskiego” (14-16 listopada 2015 r.) pisaliśmy o dwóch znaczących datach w działalności Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie, a mianowicie: 55-leciu istnienia teatru, powołanego do życia w listopadzie 1960 r., a także 110. rocznicy urodzin jego założycielki Janiny Strużanowskiej (ur. 26 listopada 1905r.).
Jednocześnie teatr i widzowie mieli jeszcze jedno wspaniałe przeżycie: w miniony weekend odbyły się „VII Wileńskie Spotkania Sceny Polskiej”, od początku stanowiące prawdziwe święto Melpomeny, czyli greckiej bogini teatru.
W ramach tego międzynarodowego święta do Wilna przyjechało sześć amatorskich i zawodowych teatrów: Polski Teatr im. J.I. Kraszewskiego w Żytomierzu, Polskie Studio Teatralne AA Vademecum w Wiedniu, T eatr CM w Warszawie, Teatr Nowy w Rzeszowie, Teatr Polski w Toronto, Polski Teatr Ludowy we Lwowie. Jako siódmy wystąpił zespół Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie.
Bez wątpienia dla miłośników teatru oraz polskiego słowa scenicznego była to nie lada okazja przeżyć emocje, jakich dostarczyły ciekawe sztuki i gra aktorów każdego z wymienionych teatrów.
Oficjalne otwarcie imprezy nastąpiło 12 listopada wieczorem w Rosyjskim Teatrze Dramatycznym (inaczej mówiąc „Teatr na Pohulance”), lecz poprzedziło go otwarcie w DKP jubileuszowej wystawy afiszu „50+5” wileńskiego studia, czyli gospodarzy spotkania.
Zrozumiałe jest, że afisz teatralny to maleńkie dzieło sztuki, przy pomocy którego przekazuje się jakiś szczegół, akcent specjalny, zachęcający widza do obejrzenia danego przedstawienia. Ponadto afisz stanowi swoistą kronikę pracy teatru, dlatego też w danym przypadku wybrano nazwę, powiązaną z ładnym przecież jubileuszem i dorobkiem Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie.
Żytomierz. Zaraz po wernisażu wystawy odbył się na deskach sceny DKP pierwszy występ gości z Żytomierza. Pokazali wilnianom, a w następnym dniu mieszkańcom Rudomina zabawną sztukę autorstwa patrona swego teatru Józefa Ignacego Kraszewskiego (1812-1887). W tym miejscu warto przypomnieć to, że ten płodny pisarz, autor licznych powieści historycznych w roku 1855 zamieszkał czasowo na Wołyniu, konkretnie w Żytomierzu. Założył tam w roku 1856 tak zwany Teatr Szlachty Wołyńskiej, noszący też nazwę Teatr na Kresach. Grali na jego scenie zawodowi aktorzy, których z innych miast Polski sprowadził Kraszewski. Sam też pisał i wystawiał sztuki. Teatr cieszył się dużym powodzeniem i działał do roku 1859.
Mikoła j Warfołomiejew, zawodowy aktor i reżyser nagrodzony odznaką Zasłużony dla Kultury Polskiej, w rozmowie z „Kurierem” powiedział, że 10 lat temu Polacy z Wołynia postanowili na swój sposób reaktywować dawny teatr. Nadali mu imię Kraszewskiego. Pan Mikołaj dokładnie zapoznał się z twórczością pisarza, zgromadził wokół siebie amatorów sceny i wystawił kilka sztuk, w tym „Łatwiej popsuć niż naprawić”, stale cieszącą się powodzeniem. Kilka razy teatr pokazał ją w Polsce. Została ciepło przyjęta. Wiadomo, że scena czaruje i przyciąga. W tym teatrze grają lekarze, pedagodzy, przedsiębiorcy. I dobrze się spisują.
Wieczorem w Teatrze na Pohulance podczas uroczystości otwarcia Wileńskich Spotkań Sceny Polskiej zespołowi Polskiego Studia Teatralnego z okazji jubileuszu złożyli życzenia oraz wręczyli nagrody państwowe ambasador RP w Wilnie Jarosław Czubiński, oraz prezes zarządu Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie Janusz Skolimowski.
Wśród nagrodzonych m. in. znaleźli się Mirosława Naganowicz, Czesław S okołowski, Edward Kiejzik, Henryka Kuleszo-Sokołowska, Jarosław Królikowski, Lilia Kiejzik, Marek Kubiak, Łucja Gornatkiewicz, Witold Rudzianiec i wielu innych, przecież zespół studia liczy niemało uzdolnionych, oddanych scenie osób.
Warszawa. Spektakl „Trucizna teatru” został wystawiony przez reżyser Annę Zagórską-Morawską z Teatru CM w Warszawie i zagrany przez dwóch tak wybitnych aktorów, jak znany już wilnianom Cezary Morawski oraz nie mniej znany z seriali TV Stanisław Górka. Pisać, że gra tego duetu jest dobra, wyrazista – to zbyt mało. Wydobywają ze swych ról (arystokrata i komediant) tyle emocji, że widz, nawet daleki od realiów życia teatralnego rozumie, czym jest ta „trucizna” — może spowodować śmierć. Hiszpański pisarz, autor tej sztuki Rudolf Sirera podobno mówił, że specjalnie ją napisał, aby zburzyć mit sceny, uchronić fanatyków od szaleńczego zachwytu aktorstwem.
Toronto. Jaka szkoda, że to miasto znajduje się w dalekiej Kanadzie. Znowu by się poszło do tamtejszego Polskiego Teatru (zawodowego!), aby być na spektaklu „Tajemnica Ordonki” i przyglądać się grze wielkiej aktorki Marii Nowatorskiej, kreującej rolę pani Bajkowskiej oraz drugiej wybitnej mistrzyni sceny Agaty Pilitowskiej, odtwarzającej postać Hanki Ordonówny, nazywanej w latach 20. pieśniarką Warszawy. Treść sztuki Kazimierza Brauna jest dobrze znana – tragiczne losy Ordonki. Wspaniała gra dwóch polskich aktorek na emigracji czynią wrażenie tak wielkie i niezapomniane, że wdzięczna publiczność wileńska długo, na stojąco oklaskuje je.
Wiedeń. Zespół teatru AA Wademecum, którym kieruje zawodowa reżyser i aktorka Agnieszka Salamon, a grają artyści-amatorzy, przywiózł sztukę Stanisława Witkiewicza „W małym dworku”, znaną wileńskiemu widzowi, gdyż w swoim czasie wystawiało ją nasze wileńskie studio teatralne w reżyserii Lilii Kiejzik. To dosyć trudna w odbiorze rzecz. Jej bohaterami są Widma i żywe postacie, stające się wkrótce martwymi. Mimo pewnego koszmaru Witkiewicz czyni z życia w tym, pełnym niesamowitości dworku komedię satyryczną. Wyrównana gra aktorów robi swoje, napięcie i zaciekawienie trwają do końca.
Lwów. Polski Ludowy Teatr we Lwowie, odliczający 58. rok działalności, kierowany przez niezastąpionego reżysera i artystę Zbigniewa Chrzanowskiego od zarania swych dziejów zaprzyjaźniony z Wilnem, m. in. z zespołem „Wilia”, nie opuścił ani jednego z Wileńskich Spotkań Sceny Polskiej. Tym razem lwowianie przywieźli sztukę Mrożka „Na pełnym morzu”. Treścią jej są stosunki międzyludzkie. Na statku po wielkim sztormie nie zostaje żadnego okrucha do zjedzenia. Załoga głoduje. Wówczas zapada decyzja, że zostanie zjedzony jeden z członków załogi. I rozpoczyna się… Ale to trzeba widzieć i słyszeć! Przyjemnie było widzieć oddanych tej scenie artystów: Wiktora Lafarowicza, Jarosława Sosnowskiego, Mariusza Bardyna, Jadwigę Pechaty, Annę Gordzijewską, Elżbietę Gelich oraz innych, mistrzowsko przedstawiających ludzi, którzy się znaleźli w kryzysowej sytuacji, bez żadnego wyjścia.
Również sztuka Mrożka „Pieszo” w reżyserii Cezarego Morawskiego została pokazana przez Polskie Studio Teatralne w Wilnie. Jak zawsze dobrze się spisali nasi aktorzy, trafnie przedstawiając pierwsze powojenne dni w Polsce. Niezwykle też poruszył widzów premierowy spektakl Teatru Nowego z Rzeszowa „Melduję Tobie, Polsko. Rotmistrz Pilecki” w reżyserii dobrze znanych w Wilnie polskich reżyserów Sławomira Gaudyna i Przemysława Tejkowskiego.
Na zakończenie słów kilka o niezapomnianym wieczorku pożegnalnym, który się odbył w DKP w sobotę późnym wieczorem. W dużej sali zgromadziło się ponad 200 osób. Zespoły wymienionych teatrów, honorowi goście wileńscy, artyści polskiego studia w Wilnie. Były podziękowania i piękne pamiątki, wręczane gościom oraz gospodarzom przez konsula RP Stanisława Cygnarowskiego. Gorące słowa podzięki i uznania nieustannie i zasłużenie padały pod adresem organizatorki wspaniałych „Wileńskich Spotkań Sceny Polskiej” Lilii Kiejzik, a cała sala huknęła „100 lat”.
Najwięks zą bodaj niespodzianką tego wielkiego święta Melpomeny była obecność najbliższej rodziny Janiny Strużanowskiej: jej córki, wilnianki, doktor Hanny Strużanowskiej-Balsienė oraz przybyłych z Krakowa dwóch pięknych pań, wnuczek założycielki teatru Beaty i Barbary. Są one córkami ponad 70-letniego dziś syna pani Janiny, Jerzego Strużanowskiego, zamieszkałego w Krakowie i ożenionego z wilnianką Ireną Grochowską. Młode panie przybyły z mężami i dziećmi specjalnie na jubileusz teatru. Wręczając Lilii Kiejzik wiązankę przepięknych róż, powiedziały jakże trafne słowa:
„Składamy pani Lili najszczersze podziękowania od całej rodziny Strużanowskich za to, że kontynuuje dzieło naszej babci Janiny i doprowadziła teatr do takiego rozkwitu…”.