
Białoruska Rada Ministrów uchwaliła odpowiednie rozporządzenie, zgodnie z którym od 1 września br. wywóz paliwa z kraju nie będzie ograniczany.
— Zniesienie tego ograniczenia nie zwiększy liczby osób, które zaczną przywozić paliwo z Białorusi i nielegalnie sprzedawać je na Litwie, gdyż różnica cen jest minimalna, po prostu teraz to nie opłaca się. Jeżeli wszystko obliczyć, to na tym biznesie można zarobić dosłownie kilka euro. Czy dla takiego zaoszczędzania ktoś zechce jechać do sasiadów? Podczas gdy w całej Europie ceny ropy naftowej padały, na Białorusi utrzymywały się one na tym samym poziomie. Dlatego też dzisiaj cena naszego paliwa prawie nie różni się od ceny białoruskiego — powiedział „Kurierowi” Kęstutis Kupšys, kierownik spółki pożytku publicznego „Lietuva be šešėlio”.
Jak zaznaczył, zniesienie rozporządzenia, zgodnie z którym od 1 września br. wywóz paliwa z Białorusi nie będzie ograniczany, nie zwiększy szarej strefy w sprzedaży paliwa.
— Gdyby to rozporządzenie było zniesione przed kilkoma laty, to na pewno liczba nielegalnych handlarzy od razu wzrosłaby. Wtedy na tym naprawdę można było zarobić, ponieważ ceny bardzo się różniły. Taki nielegalny biznes był rozpowszechniony w całym kraju. A te ograniczenia nie miały większego znaczenia, ludzie byli przystosowani i umieli je obejść. Mieli zapasowych kierowców, którzy na zmianę jeździli po paliwo — tłumaczy Kęstutis Kupšys.
Zaznaczył, że osobiście jest bardzo zadowolony, że ograniczenie zostanie odwołane.
— Nie dlatego, żebym handlował paliwem, ale że można na Białoruś jeździć częściej. Wielu musiało do tego kraju udawać się w sprawach biznesowych częściej niż wymagane ośmiodniowe ograniczenie i mieli z tym problem. Sam stykałem się z tym nieraz — mówi Kupšys.
Gitanas Nausėda, znany litewski analityk, doradca finansowy prezesa banku SEB, podczas rozmowy z „Kurierem” zaznaczył, że zniesienie ograniczenia wywozu paliwa z Białorusi dla litewskiej gospodarki nie wyrządzi wielkiej szkody.
— Po zniesieniu ograniczenia wywozu paliwa z Białorusi może trochę zwiększy się liczba osób, które przywożą stamtąd paliwo, ale to raczej będzie nie biznes, tylko na własny użytek. Oczywiście, białoruskie paliwo będzie tańsze od naszego, więc myślę, że nie zabraknie chętnych, żeby nabyć je nielegalnie. Wątpię, że od 1 września obywatele Litwy zaczną jeździć na Białoruś, żeby handlować paliwem, gdyż nie jest łatwo je sprzedać. Za handel paliwem są ogromne kary — mówi Gitanas Nausėda.
Tymczasem 37-letni Dariusz, mieszkający nieopodal granicy z Białorusią mówi, że na pewno skorzysta z tej zmiany.
— Mam stałą pracę. Do tego dorabiam jeżdżąc na Białoruś po paliwo. Przywożę sobie i czasami zostaje mi na sprzedaż. Kupiłem specjalnie samochód z większym bakiem, żeby zmieścić jak najwięcej paliwa. Po odliczeniu na drogę z jednej podróży zostaje mi około 30 euro. To już jakiś dodatek do mojej minimalnej wypłaty. Od 1 września będę mógł jeździć częściej i mam nadzieję, że na Białorusi paliwo stanieje i będę mógł trochę więcej dorobić — powiedział Dariusz.
W 2011 roku Białoruś wprowadziła ograniczenia dotyczące wywozu paliwa, po tym, jak mieszkańcy Litwy masowo zaczęli tam tankować, co dla niektórych stało się regularnym źródłem dochodu. Rodacy przewozili paliwo we wszystkim, w czym się dało — kanistrach, beczkach. Obecnie obywatele Litwy tym samym środkiem transportu mogą pojechać na Białoruś tylko raz na osiem dni. Ci, którzy chcą jeździć częściej, muszą zapłacić odpowiedni podatek celny.