Do każdej osoby, każdej rodziny będziemy podchodzić indywidualnie i indywidualnie załatwiać wszystkie sprawy — mówiła w środę minister spraw wewnętrznych Teresa Piotrowska podczas spotkania z Polakami ewakuowanymi z Donbasu, przebywającymi w ośrodku Caritas w Rybakach.
Jak wyjaśniała, chodzi m. in. o takie sprawy jak kontynuacja studiów w Polsce, nostryfikacja dyplomów, obowiązek szkolny ewakuowanych dzieci, kursy zawodowe w celu przygotowywania do podjęcia pracy.
Grupa w sumie 178 Polaków przyleciała do Polski we wtorek. Rozmieszczeni zostali w dwóch ośrodkach w woj. warmińsko-mazurskim: w Łańsku i właśnie w Rybakach. Mają tam przejść adaptację, pozwalającą na znalezienie pracy i rozpoczęcie nowego życia w Polsce.
„Wyjechali z miejsca szczególnie niebezpiecznego. (…) Państwo na lotnisku mówili, że potrzebujecie najbardziej poczucia bezpieczeństwa, spokoju i ciszy, to w pierwszej kolejności musimy zagwarantować i zapewnić, i to miejsce w ośrodku Caritas takie warunki spełnia” — mówiła minister. Dodała, że w pierwszej kolejności będą załatwiane wszystkie sprawy formalno-prawne dotyczące pobytu ewakuowanych osób w Polsce.
„To się już toczy, są tu urzędnicy, będzie się to odbywało na miejscu, w porozumieniu i współpracy z wojewodą” — dodała.
Piotrowska poinformowała też, że w pierwszym etapie adaptacyjnym będą też organizowane intensyw nie kursy języka polskiego.
„Wielu z nich nie zna języka polskiego, a żeby móc podjąć pracę, osiedlić się, zintegrować w Polsce, lepsza znajomość języka polskiego jest konieczna i niezbędna. Będą się również odbywały kursy adaptacyjne, orientacyjne, o tym jak się w Polsce poruszać w systemie prawnym” — dodała minister.
Komendant wojewódzki policji w Olsztynie gen. Józef Gdański powiedział PAP, że do ewakuowanych ludzi będą przyjeżdżali wydelegowani policjanci m. in. po to, by uświadamiać ich, jaki system prawny w Polsce obowiązuje, gdzie i w jakich sytuacjach mogą szukać pomocy.
„Policja na Ukrainie, a u nas — to dwie różne służby” — powiedział Gdański.
Minister Piotrowska zastrzegła równocześnie, że ośrodki, w których przebywają ewakuowani z Ukrainy Polacy, to miejsce przejściowe.
„Czas na załatwienie formalności, na adaptacje i przygotowanie się do rozpoczęcia nowego życia w Polsce”.
Czas pobytu ewakuowanych z Ukrainy Polaków w ośrodkach w Warmińsko-Mazurskiem wstępnie określono na pół roku. Jeśli któraś z rodzin w tym okresie nie znajdzie pracy czy mieszkania, jej sytuacja będzie indywidualnie rozpatrywana.
Minister podziękowała też tym, którzy włączają się do pomocy i podkreśliła, że liczy na to, iż wszyscy, którzy chcą i mogą jeszcze pomóc, będą się zgłaszać do ministerstwa. Chodzi m. in. o propozycje pracy, mieszkań.
Jak się dowiedziała PAP ze źródeł zbliżonych do administracji rządowej, oferty pracy już składane są lekarzom i pielęgniarkom — praktycznie wszyscy ewakuowani, którzy mają takie zawody, od ręki mogą liczyć na pracę w Polsce, kwestią do uregulowania jest jedynie nostryfikacja dyplomów.
Minister Piotrowska poinformowała też, że te z ewakuowanych dzieci, których rodzice wyrażą na to zgodę, będą mogły wyjechać na ferie; mogą też wziąć udział w półkoloniach organizowanych przez szkołę w pobliskiej Stawigudzie, tak by zintegrowały się z innymi dziećmi jeszcze przed rozpoczęciem drugiego semestru w szkole.
„Jak będę miał pracę, to damy sobie radę. Jestem ginekologiem i specjalistą od USG, liczę na zatrudnienie” — powiedział PAP ewakuowany Stanisław Oniszczuk.
„Wszyscy ludzie są gotowi do pracy, do zarabiania na siebie. Gwarantuję, że ci, którzy podejmą pracę, będą o nią dbali, a pracodawcy będą z nich zadowoleni” — powiedziała PAP Walentyna Staruszko, która w Doniecku była prezesem Towarzystwa Kultury Polskiej Donbasu.
70-letnia Staruszko przyjechała do Polski z córką, ale — jak powiedziała PAP — za tydzień lub dwa ma zamiar wrócić do Doniecka po syna, który teraz z powodów osobistych odmówił ewakuacji.
„Gdyby on był z nami, to by mi już niczego nie brakowało. No, może grobów bliskich tam pochowanych” — dodała Staruszko, która wzięła ze sobą trochę ubrań, laptop i kilka rodzinnych zdjęć, z których niektóre mają po 100 lat.
Córka pani Walentyny, z wykształcenia księgowa, umie trochę szyć i zabrała ze sobą z Ukrainy maszynę do szycia.
„Córka zapowiedziała, że jak nie znajdzie pracy w zawodzie, to będzie utrzymywać się z szycia” — powiedziała Staruszko.
Większość ewakuowanych ludzi wzięła ze sobą jedynie ubrania, ponieważ do własnych domów i sprzętów nie mieli dostępu od lata.
Jana, która była w Ługańsku policjantką, powiedziała PAP, że szukali jej separatyści, dlatego razem najpierw z 7-letnim synem, potem i mężem wyjechała z miasta do rodziny na wieś i od kilku miesięcy ukrywała się.
„Nawet zabawek dziecka nie mogłam zabrać, bo na mnie polowali. Tych z moich kolegów, których złapali separatyści, to bili i torturowali” — powiedziała PAP Jana, która z powodu strachu o bliskich, zwłaszcza rodziców, którzy zostali na Ukrainie, nie chciała pokazywać twarzy ani podawać nazwiska.
W ocenie Walentyny Staruszko, z Donbasu przyjechała „ledwie garstka” Polaków. „Wielu ludzi zostało, bo mają tam np. niepełnosprawne dzieci, inni nie chcą zaczynać życia od nowa” — powiedziała, dodając, że w jej ocenie Polska powinna teraz pomagać tym ludziom, bo wielu z nich nie ma nawet jedzenia.
W środę ewakuowani z Ukrainy Polacy spędzili czas na spacerach i załatwianiu pierwszych spraw związanych z legalizacją pobytu. Na drzwiach każdego z budynków w Rybakach wisiały kartki z napisem: „Witajemo w Polszczi” (napisane po ukraińsku); do budynku hotelowego, gdzie zamieszkali ewakuowani, nie wpuszczano dziennikarzy. Wiele osób z Doniecka podkreślało, że martwi się o bliskich, bo dotarła do nich informacja, że wczoraj „całe miasto stało w ogniu”. Niektórzy nie mogli się skontaktować z rodziną.
W czwartek jeden z ewakuowanych — 9-latek — będzie w Rybakach obchodził urodziny. Ma dostać tort i drobne prezenty. W środę każde z dzieci otrzymało upominki od minister Piotrowskiej — m. in. maskotki misiów-strażaków.
Wszyscy ewakuowani, z którymi rozmawiała PAP, podkreślali, że są „bardzo wdzięczni za pomoc”, zapewniali, że warunki w ośrodku w Rybakach są dobre, a serwowane im posiłki smaczne.
Powodem ewakuacji 178 osób polskiego pochodzenia ze wschodu Ukrainy jest trwający tam konflikt z prorosyjskimi separatystami.
Ewakuowani to osoby polskiego pochodzenia — posiadające Kartę Polaka (ew. spełniający kryteria jej otrzymania) lub mogące w inny udokumentowany sposób potwierdzić swoje polskie pochodzenie — oraz ich najbliżsi członkowie rodziny. Większość ewakuowanych to rodziny z dziećmi, nawet kilkumiesięcznymi, jest też grupa starszych osób. Połowa dorosłych osób ma wyższe wykształcenie: oprócz lekarzy i pielęgniarek do Polski przyjechali nauczyciele, księgowi, ekonomiści.
PAP