Z powodu pandemii wirusa SARS-CoV-2 wiosną 2020 r. świat się zatrzymał. Funkcjonowanie społeczeństwa musiało się zmienić, nie wiadomo też, co nas czeka jutro. COVID-19 naturalnie zmienił także sposób funkcjonowania Domu Kultury Polskiej w Wilnie.
– To był bardzo trudny, ale ciekawy rok. Takich lat chyba jeszcze nie mieliśmy. Zresztą nie tylko my, ale cały świat. Rok 2020 minął pod znakiem koronawirusa. Kalendarz imprez i wydarzeń kulturalnych w tym roku, można powiedzieć, był pusty. Ostatnia impreza odbyła się przed pierwszą falą pandemii, 18 marca 2020 r. w sali koncertowej. Od tego czasu życie kulturalne na żywo prawie zamarło, wszystkie wydarzenia przeniosły się w przestrzeń wirtualną. Czasami odbywają się pojedyncze wystawy, ale, oczywiście, przestrzegamy wszelkich zaleceń – komentuje dla „Kuriera Wileńskiego” Artur Ludkowski, dyrektor Domu Kultury Polskiej w Wilnie.
Tegoroczna letnia oferta w DKP w związku z pandemią była także mocno ograniczona. Udało się jednak zorganizować miesięczne warsztaty artystyczno-muzyczne oraz dwutygodniowe półkolonie. Udało się także przeprowadzić półkolonie dla dzieciaków. W tegorocznej edycji wzięło udział osiemdziesięcioro uczestników w wieku od siedmiu do dwunastu lat.
– Co się tyczy naszej innej działalności komercyjno-kulturalnej, no to tutaj było bardzo smutno. Sala praktycznie przez cały czas była wolna. Restaurację „Pan Tadeusz” otworzyliśmy dopiero w końcu maja. Przez jakiś czas działaliśmy normalnie, teraz zaś pracujemy tak jak wszystkie inne lokale gastronomiczne, czyli zamówienia są dostępne tylko na wynos. Z tego dochody są minimalne – ocenia rozmówca.
Jak zaznaczył, działalność hotelu i restauracji „Pan Tadeusz“ zależy od obecności ludzi, a ich nie ma.
– Nawet boję się liczyć, jak bardzo zmalała liczba ludzi. W hotelu było jeszcze trudniej, ponieważ praktycznie przez cały czas granice są zamknięte i nie ma gości. Dzisiaj nie mamy ani jednego gościa w hotelu. Działamy w trybie dyżurnym. To wszystko bardzo negatywnie odbiło się na sytuacji ekonomicznej DKP, ponieważ jesteśmy organizacją samofinansującą się. Większość naszych dochodów związana jest z obecnością ludzi – podkreśla dyrektor DKP.
Dzięki pomocy z Polski oraz własnym zapasom w tak trudnym okresie w DKP udało się uniknąć zwolnień personelu. Dyrektor również dziękuje za tegoroczną pomoc Kancelarii Prezesa Rady Ministrów RP.
Czytaj więcej: Pandemia i zmiany planów w DKP w Wilnie
– Na szczęście, nikogo nie musieliśmy zwalniać. Przez ten okres odeszło kilka osób, ale to na własne życzenie. Nasi pracownicy otrzymują wynagrodzenie. Podczas pierwszej pandemii otrzymywali wynagrodzenie postojowe. Obecnie otrzymują częściowo wypłaty postojowe, częściowo zwykłe wypłaty. Na szczęście, udało się nam zachować podobny tryb, jaki był w ubiegłym roku – mówi szef instytucji.
Ludkowski nie wyobraża sobie nawet, jak ma wyglądać plan na dalszą, niepewną przyszłość.
– W takiej sytuacji jest trudno coś planować. Kwarantanna potrwa do końca stycznia 2021 r. A co dalej? Nie mam pojęcia. Są dwa warianty. Optymistyczny wariant jest taki, że ludzie się zaszczepią i wszystko wroci do normy, a pesymistyczny – że wszystko może przeciągnąć się jeszcze na rok, dwa. Zapatrywać się w daleką przyszłość raczej nie zaryzykuję – zaznacza rozmówca.