W II turze wyborów prezydenckich, podobnie jak przed pięcioma laty, ponownie spotkają się Gitanas Nausėda oraz Ingrida Šimonytė. Niespodzianką dla wielu stał się wynik Eduardasa Vaitkusa, który zebrał najwięcej głosów w rejonach solecznickim i wisagińskim.
W niedzielę odbyła się I tura wyborów prezydenckich. Urzędujący prezydent Gitanas Nausėda zyskał 44,10 proc. głosów. Premier Ingrida Šimonytė zebrała 19,86 proc. głosów. Dwaj kandydaci spotkają się wkrótce w II turze.
— Mamy dwóch tych samych rywali, z tym, że rozpiętość głosów jest teraz bardziej na korzyść Nausėdy, który zdobył o wiele więcej głosów, niż podczas wyborów przed pięciu laty — mówi „Kurierowi Wileńskiemu” politolog Andrzej Pukszto z Uniwersytetu Witolda Wielkiego.
Czytaj więcej: Co robić z wynikami wyborów prezydenckich?
Vėgėlė i Vaitkus
Na trzecim miejscu znalazł się prawnik Ignas Vėgėlė, którego wspierał Litewski Związek Chłopów i Zielonych. Nowicjuszowi w polityce udało zyskać 12,37 proc. poparcia. Na byłego posła Remigijusa Žemaitaitisa zagłosowało 9,25 proc. wyborców, na lekarza Eduardasa Vaitkusa — 7,33 proc., na kandydata Partii Wolności Dainiusa Žalimasa — 3,55 proc., na lidera Partii Pracy Andriusa Mazuronisa — 1,38 proc.
Na ostatnim miejscu znalazł się kandydat Związku „Demokratów w imię Litwy” Giedrimas Jeglinskas, którego poparło zaledwie 1,36 proc. wyborców.
— Wydaje mi się, że Vėgėlė został przeceniony w sondażach i komentarzach przedwyborczych. Natomiast niedocenieni zostali kandydaci z drugiego i trzeciego rzędu. Sporo zyskali Žemaitaitis oraz Vaitkus, którzy ubiegali się o podobne głosy. Właśnie ich nie doceniono i należycie nie przeanalizowano. I ten ostatni szereg okazał się niezupełnie ostatnim — podkreśla Puszto.
Czytaj więcej: Wybory prezydenckie: decyzja „chłopów” wzmocniła pozycję Vėgėlė
Soleczniki i Wisaginia
Niespodzianką dla wielu stał się wynik Eduardasa Vaitkusa w samorządach, gdzie większość stanowią mniejszości narodowe. Przykładowo w rejonie solecznickim kandydat, który publicznie mówił o przyjaźni z Rosją i krytykował Zachód, zyskał ponad 39,9 proc. poparcia. Nausėda tutaj znalazł się na drugim miejscu zdobywając 23,73 proc. głosów. Trochę mniej głosów Vaitkus zdobył w rejonie wisagińskim — tutaj poparło go 38,31 proc. wyborców. Na drugim miejscu również znalazł się urzędujący prezydent z 28,51 proc. głosów na koncie.
W rejonie wileńskim, który również jest zaliczany do tzw. „polskich rejonów”, liderem był Nausėda zdobywając 33,3 proc. głosów. Vaitkus uplasował się tu na drugim miejscu — poparło go ponad 19 proc. mieszkańców samorządu. Na trzecim miejscu, z ponad 18,2 proc. poparcia, znalazła się Šimonytė.
— Wynik Vaitkusa dla wielu jest szokiem. Wszystkie sondaże przedwyborcze — co a propos również mówi o wiarygodności samych sondaży — nie dawały mu takiego poparcia. Osobiście również nie spodziewałem się takiego wyniku. Tak naprawdę, nie sądziłem nawet, że Vaitkus przekroczy dwa procenty. Jest to szok, ponieważ Vaitkus nie chował się ze swoimi proputinowskimi i antyukraińskimi poglądami. Wszyscy byli pewni, że takiego wyborcy, który poprze jego kandydaturę, u nas już prawie nie ma. Nawet wśród mniejszości narodowych. Okazuje się jednak, że wszyscy w tym zakresie byli w błędzie. Spodziewano się, że mniejszości narodowe będą głosowały albo za Nausėdę, albo za Vėgėlė. Okazało się, że jest jeszcze bardziej skrajny i radykalny wariant, który odpowiada sporej grupie wyborców — podkreśla nasz rozmówca.
Skąd niespodzianki?
Zdaniem politologa ignorowanie spraw dotyczących sytuacji mniejszości narodowych powoduje tego rodzaju niespodzianki.
— Dotychczas lekceważono kwestie mniejszości narodowych. Warto zwrócić uwagę, że w ogóle w kampanii wyborczej sprawy dotyczące mniejszości narodowych były nieporuszane. Z drugiej strony jednak sam Vaitkus w żaden sposób nie reprezentował siebie jako reprezentanta litewskich Rosjan lub Polaków. On reprezentował pewną kwestię wartości. Mianowicie wartości antyzachodnich, antydemokratycznych, prokremlowskich i proputinowskich. I to, jak teraz widzimy, znalazło swego odbiorcę. Trzeba jednak pamiętać, że na Vaitkusa głosowano też w Kownie. Zdobył tam coś około 4 proc. W tym miejscu nasi systemowi politycy muszą zastanowić się, co z tym robić. Osobną kwestią jest oczywiście sprawa mniejszości narodowych, która przez ostatnie pięć lat, to dotyczy rządu i pałacu prezydenckiego, została absolutnie zmarginalizowana. Po trzecie, mylnie zakładano, że przy pomocy kilku decyzji można rozwiązać problem. Na przykład odłączono kremlowskie telewizje. Tylko, niestety, nic w zamian nie zaproponowano. Wystąpiono z inicjatywą zamknięcia szkół z rosyjskim językiem wykładowym i również nic w zamian nie zaproponowano. Tu leży ogromny błąd. Zamknąć lub dokręcić jest łatwo. Trzeba jednak proponować odpowiednią alternatywę — oświadcza Andrzej Pukszto.
Nieudane referendum
Równolegle z wyborami prezydenta odbyło się referendum w sprawie podwójnego obywatelstwa. Legalizacja podwójnego obywatelstwa wymaga zmiany w Konstytucji Republiki Litewksiej. W referendum udział wzięło 1 mln 396 tys. 828 osób, czyli 59 proc. wyborców. Za prawem do posiadania podwójnego obywatelstwa opowiedziało się 1 mln 11 tys. osób, czyli 73,9 proc. głosujących. Tego jednak nie wystarczyło. Niedzielne referendum zostało zorganizowane po raz drugi. Pierwsze odbyło się przed pięciu laty i wówczas też zabrakło głosów.
Czytaj więcej: Wyniki wyborów prezydenckich na Litwie i referendum już znane. „Nie mów »hop«, II tura za dwa tygodnie”