Spółka Baltijos tyrimai, na zlecenie agencji informacyjnej ELTA, przeprowadziła badania opinii publicznej. Z sondażu wynika, że tylko 32 proc. badanych uważa, że sytuacja na Litwie idzie w prawidłowym kierunku. Natomiast 67 proc. uważa, że sytuacja zamierza w złą stronę.
Młodzież i mniejszości narodowe
Jedną z najbardziej optymistycznych grup społecznych pozostaje młodzież, czyli osoby do 30 lat. W kwietniu 40 proc. respondentów z tej grupy wiekowej odpowiedziało, że sytuacja w kraju rozwija się pomyślnie. Miesiąc wcześniej takiego zdania było 49 proc. trzydziestolatków i osób młodszych.
Najgorzej sytuację oceniają osoby w przedziale wiekowym 50-60 lat — aż 77 proc. respondentów uważa, że w sytuacja idzie w złym kierunku. Podobnie uważa 74 proc. robotników oraz rolników. Ponad 90 proc. przedstawicieli mniejszości narodowych widzi swą przyszłość w ciemnych kolorach.
Najbardziej pesymistyczny stosunek wobec przyszłości kraju jest wśród wyborców AWPL-ZChR (tylko 3 proc. sądzi, że sytuacja rozwija się pomyślnie), Partii Pracy (5 proc. optymistów) oraz Świtu Niemna. W przypadku tego ostatniego ugrupowania 23 proc. wyborców sądzi, że sprawy idą w dobrą stronę.
Źródła niepokoju
Starszy ekonomista Swedbanku Nerijus Mačiulis sceptycznie podchodzi do takich sondaży. Jego zdaniem tego typu badania nie odzwierciedlają do końca rzeczywistej sytuacji w kraju, zwłaszcza jeśli mówimy o sytuacji gospodarczej. Zdaniem rozmówcy sondaże odzwierciedlają tylko pewne trendy lub niepokoje.
— Wolę bardziej opierać się na innych badaniach. Na przykład na wskaźniku zaufania konsumenta w strefie euro. Są to comiesięczne badania robione jednocześnie w wielu krajach z wypracowaną i znaną metodologią. Tam również zadaje się respondentom pytania: jak oceniają perspektywę ekonomiczną kraju? Jak oceniają własne położenie pod względem finansowym? Jakie są tendencje cenowe lub dotyczące zatrudnienia? Jeśli spojrzymy na ten wskaźnik, to zobaczymy, że w ciągu ostatnich 18 miesięcy Litwa najlepiej oceniała swoją sytuację finansową i ekonomiczną. To było pierwszy raz w historii. Litwa była na pierwszym miejscu w Unii Europejskiej. Faktycznie w ostatnich miesiącach nastroje zaczęły się psuć. Z pewnością na gorsze nastroje miała wpływ większa inflacja, która teraz jest na poziomie 4 proc. Negatywny wpływ na mieszkańców mogła mieć też dyskusja dotycząca podatków i to, jak nowe podatki mogą wpłynąć na ich życie. Na pewno amerykańskie cła również wywołały pewne zamieszanie — ocenia Nerijus Mačiulis w rozmowie z „Kurierem Wileńskim”.

| Fot. Marian Paluszkiewicz
Kryzysu nie będzie?
Mieszkańcy Litwy, jak sądzi rozmówca, nie mają raczej podstaw do obaw.
— Jeśli weźmiemy nie sondaże, tylko siłę nabywczą mieszkańca, czyli wynagrodzenia, emerytury, wszelkiego rodzaju zasiłki i dodatki socjalne, wszystkie wskaźniki pokazują, że siła nabywcza się zwiększa. Dochód mieszkańców rośnie szybciej niż ceny. Sytuacja na rynku pracy też jest dobra. Każdy, kto chce się zatrudnić, może to zrobić, dlatego nie ma żadnych rzeczywistych przyczyn do obaw — twierdzi ekonomista.
Wskaźnik zaufania konsumentów to wskaźnik ekonomiczny mierzący poziom optymizmu konsumentów w odniesieniu do ogólnego stanu gospodarki. Z danych Departamentu Statystyki wynika, że obecnie średnie wynagrodzenie miesięczne w sektorze publicznym jest większe niż w prywatnym. W ostatnim kwartale 2024 r. w sektorze publicznym pracownik „na rękę” otrzymywał 1 599 euro, w prywatnym — 1 362 euro.
Sytuacja geopolityczna na świecie i w regionie nie jest stabilna, tym niemniej, ekspert nie dostrzega żadnych przesłanek mówiących o zbliżającym się kryzysie gospodarczym.
— Możliwość nowego kryzysu jest mało prawdopodobna. Mamy rosnącą gospodarkę. Moim zdaniem wyż ekonomiczny na Litwie będzie jednym z największych w Unii Europejskiej. Nie da się przewidzieć przyszłości w 100 proc. Oczywiście, mogą być pewne zawirowania, ale to, co obserwujemy teraz, nie wskazuje na możliwy duży wstrząs gospodarczy — uważa Nerijus Mačiulis.

| Fot. Dainius Labutis, ELTA
Prognoza EBC
Europejski Bank Centralny prognozuje, że sytuacja geopolityczna może mieć negatywny wpływ na sytuację ekonomiczną w strefie euro. „Jest to następstwem nieco słabszego, niż przewidywano, wzrostu gospodarczego pod koniec 2024. Niepewność związana z polityką, zarówno wewnętrzną, jak i handlową, jest wysoka. Choć w projekcjach bazowych uwzględniono jedynie wpływ nowych ceł w handlu między Stanami Zjednoczonymi a Chinami, to zakłada się, że na eksporcie i inwestycjach w strefie euro odbiją się negatywne skutki niepewności dotyczącej możliwych dalszych zmian w światowej polityce handlowej, zwłaszcza wobec Unii Europejskiej” — czytamy w specjalnym oświadczeniu tej instytucji unijnej.
W dalszej części oświadczenia padają jednak słowa, że wzrost PKB jest możliwy. „Oczekuje się, że ożywieniu będą sprzyjać rosnące płace realne i wzrost zatrudnienia — przy silnym, choć spowalniającym, rynku pracy — a jednym z kluczowych czynników pobudzających wzrost pozostanie spożycie. Popyt wewnętrzny powinien być także wspierany przez łagodzenie warunków finansowania, odzwierciedlone w oczekiwaniach rynku dotyczących przyszłej ścieżki stóp procentowych” — podkreśla Europejski Bank Centralny.
Czytaj więcej: Światowy Raport Szczęścia zaskoczył: Litwini bardziej szczęśliwi niż Łotysze i Polacy
