Według pracowników, warunki pracy i sytuacja psychologiczna w szpitalu są bardzo ciężkie. Resort zdrowia „tragedii nie widzi”, zaś dyrektor RVPL przekonuje, że duża rotacja personelu w szpitalach psychiatrycznych jest starym problemem, z którym borykają się wszystkie instytucje.
Jedna z pracownic szpitala, która chciała pozostać anonimowa, ponieważ obawia się zemsty ze strony dyrekcji, w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” mówi, że nastroje w szpitalu są bardzo smutne.
„Szpital przeżywa krach”
— Sytuacja w szpitalu jest okropna. Administracja nie przyznaje się, ale szpital przeżywa krach. Pracownicy masowo odchodzą z pracy, bo nie wytrzymują. Brakuje specjalistów. To, co mówi administracja RVPL i ministerstwo zdrowia, że mamy konkurencyjne wynagrodzenia, że mamy 76 psychiatrów, kiedy realnie nie ma nawet 30, to wszystko kłamstwo. O tym, że w szpitalu warunki pracy są tragiczne, mówiliśmy, ale nikt nas nie słyszy albo nie chce usłyszeć — opowiada jedna z pracownic szpitala.
Jak mówi, warunki pracy są nie tylko bardzo ciężkie, ale jeszcze atmosfera w szpitalu jest przygnębiająca. Dyrektor z personelem rozmawia podniesionym tonem, a nawet krzyczy. Na przykład Aurelija Vaitkevičienė, członkini zarządu związku zawodowego pracowników RVPL, jest odważną osobą i otwarcie mówi to, co myśli.
— Odpowiedzią dyrektora na jej postulaty formułowane podczas zebrania jest jedynie krzyk. Z innymi pracownikami też pozwala sobie rozmawiać podniesionym tonem. Dla nas ten ton szefa, krzyk jest już czymś normalnym. Nie mamy jednak siły, by nadal to znosić. Największy mobbing cierpią pielęgniarki ze strony administracji, która nimi zarządza. Nikt nie liczy się z ludźmi — ubolewa nasza rozmówczyni.
Czytaj więcej: Otępienia jako choroby cywilizacyjne i społeczne XXI wieku
„Nie ludzie służą dyrektorom, ale dyrektorzy służą ludziom”
Członek sejmowego Komitetu ds. Zdrowia Antanas Matulas w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” mówi, że dyrektorzy jeszcze nie rozumieją, że to nie ludzie służą dyrektorom, ale dyrektorzy służą ludziom.
— Zainteresowałem się sytuacją w Republikańskim Wileńskim Szpitalu Psychiatrycznym. Liczba pracowników, która w tym roku zrezygnowała tam z pracy, nie jest bardzo duża. Ale z rozmów z personelem tego szpitala wynika, że mamy tam do czynienia z poważnymi problemami. Jeśli obecny kierownik rozmawia z personelem podniesionym tonem, to bardzo źle. Być może zostały naruszone prawa pracownicze. Mówię — być może, bo na razie dochodzenie trwa, ministerstwo sprawdza sytuację i musi ona zostać wyjaśniona. Sejmowy Komitet ds. Zdrowia planuje osobiście spotkać się z personelem i porozmawiać — podkreśla Antanas Matulas.
Jak mówi, nie można tolerować takiego zachowania administracji szpitala, jak o tym opowiadają pracownicy. To nie pierwszy raz, kiedy politycy, dyrektorzy pozwalają sobie na zbyt dużo, zauważa rozmówca.
Matulas zwraca się do lekarzy, pielęgniarek, do wszystkich pracowników szpitala z prośbą, by się nie bali i otwarcie mówili o sytuacji panującej w placówce.
„Nie zaakceptujemy kierowników, którzy mają poczucie wyższości”
— Dyrektorzy placówek medycznych otrzymują naprawdę bardzo dobre wynagrodzenia; jakie konkretnie, nie mogę powiedzieć, ale to kilka tysięcy euro. Kierownicy szpitali muszą zrozumieć, że to nie te czasy sprzed 10-15 lat, kiedy dyrektor miał notes, w którym zapisane były kontakty osób, które czekają na wolne miejsce, szukają pracy. Dzisiaj jest odwrotnie, po prostu nie ma komu pracować. Tymczasem dyrektorzy szpitali zachowują się tak, jakby chętni do pracy stali w kolejkach — podkreśla rozmówca.
Antanas Matulas mówi, że na razie nie spieszy obwiniać dyrektora Republikańskiego Wileńskiego Szpitala Psychiatrycznego, ale to, co mówią lekarze tej placówki, budzi niepokój.
— Jeżeli zostanie udowodnione to, że dyrektor nieodpowiednio zachowywał się wobec personelu, to nie będziemy tego tolerowali; nie zaakceptujemy takich kierowników, którzy nie potrafią współpracować z kolektywem i mają poczucie wyższości. Uważnie przyjrzymy się procedurze powoływania i odwoływania ze stanowiska dyrektora — podkreśla Matulas.
Ministerstwo zdrowia „tragedii nie zauważa”
Z kolei Ignas Rubikas, szef wydziału zdrowia psychicznego w Ministerstwie Zdrowia RL, potwierdził, że 1 września resort otrzymał skargę od związku zawodowego pracowników szpitala. W tej chwili ministerstwo wyjaśnia sytuację; dla porównania zbierane są dane z innych zakładów leczniczych. Stwierdził on, że z aktualnie dostępnych ministerstwu danych nie wynika, że sytuacja jest tragiczna.
W nadesłanym do „Kuriera Wileńskiego” oświadczeniu z ministerstwa zdrowia napisano, że „ministerstwo obecnie ocenia sytuację i koryguje dane. Według obecnie dostępnych danych, w tym roku z RVPL odeszło 68 pracowników, ale w tym samym okresie zatrudniono 93 nowych pracowników. W dotychczasowej analizie największych szpitali psychiatrycznych, według liczby etatów różnych grup specjalistów na 1 łóżko (w zależności od charakteru oddziału), sytuacja w RVPL nie była gorsza ani w jakiś sposób wyjątkowa niż w innych placówkach świadczących usługi psychiatryczne na Litwie. W przeszłości nie odbierano żadnych sygnałów rotacji personelu ani z RVPL, ani z innych zakładów psychiatrycznych. Sytuacja w RVPL jest obecnie badana bardziej szczegółowo”.
Tymczasem Aurelija Vaitkevičienė, członkini zarządu związku zawodowego pracowników RVPL, nie zgadza się z takim stanowiskiem resortu zdrowia. Według niej, sytuacja w placówce nie jest normalna, niektóre stanowiska w szpitalu są obecnie nieobsadzone. W szpitalu nie ma dziś specjalisty ds. bezpieczeństwa pracy — przychodziły dwie kobiety, ale opuściły stanowisko. Brakuje specjalisty ds. personelu.
„Jest 14 oddziałów i według najlepszych szacunków 30 lekarzy psychiatrów — tak nie może być. Pracuję i kieruję oddziałem Gerontopsychiatrii. Jestem sama z 30 pacjentami od 8 rano do 16:00; oczekuję na przyjście i pomoc asystentów. Uwierzcie mi, 30 pacjentów to dużo, zwłaszcza, gdy ustalony przez szpital nakład pracy wynosi 14 pacjentów na psychiatrę” — podkreśla Vaitkevičienė.
Pozycja administracji RVPL
W nadesłanym oświadczeniu z Republikańskiego Wileńskiego Szpitala Psychiatrycznego dyrektor prof. Arūnas Germanavičius zaznaczył, że rzeczywiście ogółem RVPL opuściło70 pracowników (ale nie tylko lekarzy). Wśród osób, które odeszły ze szpitala lekarze stanowią mniejszość. Jednak w piśmie złożonym przez związek — wyjaśnia dyrektor RVPL — liczby te są wyrwane z kontekstu, ponieważ nie są wyższe niż zwykle.
„Niezwykle duża rotacja personelu w szpitalach psychiatrycznych to stary i uporczywy problem, z którym borykają się wszystkie instytucje i na którym, oczywiście, naprawdę nam zależy. Dokładamy więc wszelkich starań, aby poprawić warunki pracy pracowników. Dążymy do tego na różne sposoby: wynagrodzenie pielęgniarek i lekarzy w RVPL jest jednym z najwyższych w sektorze publicznym, stale aktualizujemy działy, modernizujemy środowisko pracy, a także wprowadzamy elektroniczny system zarządzania dokumentami w celu skrócenia czasu poświęcanego na zarządzanie dokumentami przez pracowników itp.” — napisano w oświadczeniu.
W piśmie zaznaczono, że obciążenie pracą w szpitalu jest określone: nie więcej niż 14 pacjentów na lekarza, który pracuje na pełny etat, zaś lekarze, którzy pracują na 1,5 etatu — 21 pacjentów. W wielu oddziałach wskaźnik 14 pacjentów nie jest przekraczany, a często niższy (nawet zaledwie 3-4 pacjentów na lekarza).
Prof. Arūnas Germanavičius twierdzi, że w szpitalu regularnie przeprowadzane są ankiety wśród pracowników (w sprawie klimatu emocjonalnego w pracy — red.), ich wyniki są zawsze brane pod uwagę, wdrażane jest zapobieganie przemocy. „Lekarz, który zwrócił się do mediów, nie skontaktował się wcześniej z kierownikiem w sprawie powyższych problemów, więc zarzuty dotyczące tonu komunikacji są bezpodstawne. Po szumie w prasie, odbywają się też indywidualne spotkania administracyjne z każdym działem” — czytamy w oświadczeniu RVPL.
Czytaj więcej: Przyszła jesień, czas na refleksję o zdrowiu psychicznym