— Skutki wojny w Izraelu na pewno odczujemy i my. Teraz przede wszystkim powstaje pytanie: jak zmienią się ceny ropy naftowej? Na razie tych zmian nie odczuwamy, jeszcze kilka tygodni temu ropa naftowa kosztowała prawie 95 dolarów za baryłkę, a w poniedziałek (10 października) kosztowała 86 dolarów za baryłkę. Ceny mogą wzrosnąć z dnia na dzień i bardzo trudno jest dzisiaj coś prognozować. Największe obawy budzą prawdopodobne ataki terrorystyczne na infrastrukturę Bliskiego Wschodu, gdzie znajdują się rurociągi naftowe i transport morski — zauważa w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Tadas Povilauskas, ekonomista SEB banku.
Czytaj więcej: Hamas, ład światowy, Wileńszczyzna
Ucierpi sektor turystyczny
— Każdego roku na Litwę przyjeżdżało wielu turystów z Izraela. Cenili nasze sanatoria, chętnie tam spędzali czas i korzystali z usług SPA. Teraz ich brak na pewno odczują SPA w Birsztanach i Druskiennikach. Brak turystów z Izraela na pewno negatywnie wpłynie na sektor turystyczny — zaznacza Povilauskas.
Greta Ilekytė, ekonomistka Swedbanku, obecną wojnę w Izraelu porównuje do wojny Jom Kippur, która miała miejsce 50 lat temu i wywołała również pierwszy na świecie kryzys naftowy. Wówczas, w 1973 r. cena ropy wzrosła czterokrotnie, przyczyniając się do wysokiej inflacji w USA i krajach Europy Zachodniej.
— Mamy wiele podobieństw z dzisiejszymi wydarzeniami. Ceny ropy nie wzrosną tak bardzo jak w 1973 r., ale wyższe ceny ropy utrzymają się dłużej, zwłaszcza, jeśli obecna sytuacja ulegnie eskalacji. Oznacza to nie tylko inflację na wyższych poziomach przez dłuższy czas, większą niepewność, ale także wpływ na politykę pieniężną banków centralnych — wyjaśnia Ilekytė.
W 1973 r. świat był silnie uzależniony od ropy naftowej, a popyt na nią gwałtownie rósł z każdym rokiem. Dzisiejsze gospodarki, automatyzacja i rosnąca popularność samochodów elektrycznych oznaczają, że zależność od ropy jest znacznie mniejsza.
Czytaj więcej: Przewodnicy turystyczni na granicy wytrzymałości
Kwestia ropy naftowej
— Tak czy inaczej, zależność nadal istnieje, a znaczny wzrost cen ropy może przyczynić się do wzrostu cen towarów i usług. Wyższe ceny ropy naftowej nie tylko prowadzą bezpośrednio do wyższych kosztów paliwa, ale także przyczyniają się do wyższych cen produktów końcowych, takich jak droższa żywność. Wynika to z faktu, że wiele paliwa zużywają maszyny rolnicze, które są potrzebne do uprawy surowców do produkcji, a następnie transportu ich do konsumenta końcowego — zaznacza Greta Ilekytė.
Jak mówi, ryzyko jest większe, jeśli dojdzie do eskalacji konfliktu. Zwłaszcza, jeśli do wojny przyłączy się Hezbollah, który kontroluje południowy Liban i jest znacznie potężniejszy niż Hamas.
— Gdyby konflikt rozprzestrzenił się na Iran, istnieje również ryzyko, że wpłynie to na cieśninę Ormuz, kluczową arterię żeglugową, której zamknięciem Teheran groził już wcześniej. Cieśnina jest jedyną drogą morską z bogatych w ropę krajów Zatoki Perskiej, transportującą jedną piątą światowej ropy — wyjaśnia ekonomistka.
Jak mówi nasza rozmówczyni, Iran jest dość ważnym eksporterem ropy naftowej. Pomimo nałożonych sankcji, Iranowi udało się wyeksportować znaczną ilość ropy i obejść te sankcje. Mówi się, że USA pozwoliły na to, ponieważ jest to szkodliwe dla Rosji.
— Jeśli konflikt miałby być kontynuowany lub eskalowany, USA i inne kraje prawdopodobnie wprowadziłyby sankcje i ograniczyłyby import ropy naftowej z Iranu. Byłaby to sytuacja korzystna dla Rosji, której ropa mogłaby zająć większą część rynku — reasumuje ekonomistka.
Czytaj więcej: Płokszto: „Bibi stał w Moskwie. To kto przyjacielem?”